
Operacja polska NKWD (1937–1938): zbrodnia masowa stalinowskiego reżimu i fundament rosyjskiej dezinformacji
Operacja polska z lat 1937–1938 była jednym z najkrwawszych, a zarazem najmniej znanych na arenie międzynarodowej epizodów Wielkiego Terroru Stalina. W ciągu tych dwóch lat sowieckie NKWD wymierzyło represje i zamordowało ponad 100 000 etnicznych Polaków, obywateli Związku Sowieckiego, głównie zamieszkujących Ukrainę, Białoruś oraz Rosję, pod pretekstem zwalczania rzekomego spisku szpiegowskiego na rzecz Polski. Przypadek ten stanowi klasyczny przykład zbrodni masowej zorganizowanej przez państwo, połączonej z rozbudowaną operacją zacierania śladów oraz manipulacji narracyjnej. Współcześnie operacja ta stanowi również historyczny fundament dla wieloletnich rosyjskich kampanii dezinformacyjnych, w których fakty dotyczące tej zbrodni są zaprzeczane, zniekształcane lub relatywizowane w celu realizacji propagandy geopolitycznej. Niniejszy raport analizuje „operację polską” z dwóch powiązanych ze sobą perspektyw: po pierwsze jako rzeczywistość historyczną, obejmującą jej genezę w polityce sowieckiej, brutalny przebieg oraz systematyczne wymazywanie z pamięci zbiorowej; po drugie jako element wojny narracyjnej, w której sowieckie i współczesne rosyjskie strategie informacyjne wypaczają lub przekształcają obraz tych wydarzeń. Celem opracowania jest nie tylko rekonstrukcja przebiegu zbrodni, lecz również ukazanie, w jaki sposób jej obraz był i nadal jest systematycznie fałszowany bądź wymazywany.
Kontekst historyczny i tło
Sowieckie eksperymenty z „autonomią narodową”: Marchlewszczyzna i Dzierżyńszczyzna
W latach dwudziestych XX wieku Związek Sowiecki prowadził politykę tzw. „korienizacji” (indygenizacji), tworząc terytoria narodowe w celu uspokojenia mniejszości narodowych oraz kreowania wizerunku etnicznego samostanowienia. W ramach tego eksperymentu powstały dwa polskie rejony autonomiczne w granicach ZSRS:
Marchlewszczyzna (1925–1935) utworzona została w lipcu 1925 roku na terenie sowieckiej Ukrainy i nazwana została imieniem polskiego komunisty Juliana Marchlewskiego, obejmowała skupisko polskich wsi w obwodzie żytomierskim. Jej utworzenie miało stanowić próbę „eksportu rewolucji” na Zachód po klęsce bolszewików w wojnie z Polską w 1920 roku. Sowieccy planiści liczyli, że ten zarządzany przez Polaków rejon może stać się zalążkiem przyszłej sowieckiej Polski, pełniąc funkcję propagandowej wizytówki dla Polaków po drugiej stronie granicy. Język polski uzyskał tam status języka urzędowego, działały polskojęzyczne szkoły, gazety i instytucje kultury. Jednocześnie jednak mieszkańcy byli poddawani intensywnej indoktrynacji komunistycznej oraz presji na kolektywizację rolnictwa.
Drugim, podobnym rejonem była Dzierżyńszczyzna, utworzona w 1932 roku na zachód od Mińska w sowieckiej Białorusi. Rejon nazwany został na cześć Feliksa Dzierżyńskiego, z pochodzenia Polaka, założyciela sowieckiej policji politycznej. Podobnie jak Marchlewszczyzna, rejon charakteryzował się polskojęzyczną administracją i szkolnictwem, funkcjonującymi w ramach systemu komunistycznego.
Charakterystyka społeczno-polityczna: Obydwa rejony odzwierciedlały paradoks sowieckiej polityki narodowościowej. Na pozór gwarantowały autonomię kulturową, umożliwiając Polakom życie jako „Sowieccy Polacy” z własnym językiem i z lokalnym samorządem. W rzeczywistości stanowiły narzędzia kontroli i propagandy. Choć polscy chłopi doświadczyli krótkiego rozkwitu życia kulturalnego (np. poprzez działalność polskich świetlic czy teatrów), oczekiwano od nich lojalności wobec państwa sowieckiego. Jednak tłumiona była tam każda próba wyrażania wartości religijnych czy tradycyjnych. Życie religijne było wręcz tłumione, gdyż ateistyczny reżim zamykał kościoły i prześladował duchowieństwo katolickie w tych regionach. Kiedy na początku lat trzydziestych narzucono kolektywizację rolnictwa, wielu polskich rolników stawiało opór (podobnie jak Ukraińcy w tym samym okresie). Raporty sowieckie z połowy lat trzydziestych przedstawiały polskie rejony jako politycznie niewiarygodne: lokalni urzędnicy wskazywali, że polscy chłopi często odmawiali wstąpienia do kołchozów i zachowywali odrębność tożsamościową oraz sceptycyzm wobec sowieckich idei. Taki stan rzeczy rozczarowywał władze, które liczyły, że sowiecka Polska stanie się wzorowym regionem mniejszościowym. W istocie, sowieckie kierownictwo zaczęło postrzegać samą polskość tych rejonów jako zagrożenie dla bezpieczeństwa, wręcz jako potencjalną „piątą kolumnę”, zważywszy na wrogą wobec ZSRS politykę II Rzeczpospolitej.
Likwidacja jako zapowiedź represji: W połowie lat trzydziestych reżim Stalina porzucił bardziej liberalną fazę polityki narodowościowej na rzecz rusyfikacji i podejrzliwości wobec mniejszości. W 1935 roku, na progu Wielkiego Terroru, Marchlewszczyzna została nagle zlikwidowana. Autonomiczne władze rejonu zostały poddane czystce. Wielu polskich działaczy komunistycznych zostało aresztowanych a następnie straconych jako „nacjonaliści” lub „polscy szpiedzy”. W następnym roku (1936) znaczna część polskiej ludności wiejskiej z dawnej Marchlewszczyzny została przymusowo deportowana do Azji Środkowej (Kazachstanu) pod pretekstem usunięcia „elementów antyradzieckich” z wrażliwego regionu przygranicznego. Podobny los spotkał Dzierżyńszczyznę: została ona zlikwidowana w 1937 roku, polskie szkoły i instytucje zamknięto, a jej terytorium włączono do sąsiednich obwodów.
Te drastyczne działania stanowiły zapowiedź o wiele krwawszej kampanii. Likwidacja polskich rejonów narodowościowych była w istocie aktem otwierającym „operację polską” Stalina. Usunięcie jakiejkolwiek półautonomicznej obecności polskiej z sowieckiego krajobrazu politycznego oznaczało uznanie Polaków za narodowość podejrzaną. Współcześni historycy podkreślają, że to właśnie te dwa rejony były „pierwszymi, które ucierpiały” w tym, co szybko przekształciło się w czystkę etniczną.
„Wrogowie z definicji”: droga ku Wielkiemu Terrorowi
Do roku 1937 sowieckie kierownictwo zaczęło postrzegać mniejszość polską nie jako potencjalny atut, lecz jako śmiertelne zagrożenie, „burżuazyjno-nacjonalistyczną” piątą kolumnę, rzekomo powiązaną z polskimi służbami wywiadowczymi. To paranoiczne nastawienie nie pojawiło się nagle, lecz było stopniowo kształtowane przez kilka lat w ramach mniejszych fal represji i propagandy:
Fikcyjna konspiracja „POW”: Polska Organizacja Wojskowa (POW) była rzeczywistą polską organizacją podziemną działającą w czasie I wojny światowej. Utworzył ją w latach 1914–1917 Józef Piłsudski w celu prowadzenia działań przeciwko carskiej Rosji. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku historyczna POW została rozwiązana i wchłonięta przez Wojsko Polskie. W latach trzydziestych agenci Stalina przywrócili jednak do życia widmo konspiracyjnej „POW” jako fikcyjnej, rozległej siatki polskich szpiegów i buntowników działających na terytorium ZSRR. Materiały archiwalne wskazują, że już w 1933 roku NKWD twierdziło, iż „odkryło” Polską Organizację Wojskową, spiskującą przeciwko sowieckiej Ukrainie. W rzeczywistości taka organizacja już nie istniała, a rzekome odkrycie stanowiło pretekst wykreowany przez reżim. Stalin potrzebował wewnętrznego wroga, którego można było obarczyć winą za rozmaite problemy, od sabotażu gospodarczego po wielki głód lat 1932–1933. Polacy nadawali się do tej roli znakomicie. Pierwszymi ofiarami tej mistyfikacji stali się polscy komuniści przebywający w ZSRS. Dziesiątki z nich oskarżono o „szpiegostwo POW” i stracono w latach 1933–1934. Dzięki wymuszonym zeznaniom NKWD zaczęło tworzyć fałszywą narrację o rzekomym wielkim polskim podziemiu podważającym instytucje sowieckie. W latach 1935–1936 kolejne „dochodzenia” systematycznie rozszerzały zasięg tej wyimaginowanej konspiracji. Każda nowa fala czystek „ujawniała” kolejnych agentów polskich. Do połowy 1937 roku sowieckie władze były już przekonane (a przynajmniej starały się przekonać Stalina), że na terytorium ZSRS działa rozbudowana polska organizacja szpiegowsko-dywersyjna. Jeden z rosyjskich historyków trafnie opisał „osiągnięcie” Jeżowa: zamienił on całą polską populację Związku Sowieckiego w organizację, która nie istniała. Innymi słowy, samo „bycie Polakiem” stało się dowodem zdrady.
Rzeczywista działalność wywiadowcza Polski: Należy zauważyć, że II Rzeczpospolita rzeczywiście prowadziła w okresie międzywojennym działalność szpiegowską i operacje wywiadowcze przeciwko ZSRS. Polski wywiad wojskowy (tzw. „Dwójka”, czyli II Oddział Sztabu Generalnego) przerzucał agentów przez granicę sowiecką w latach dwudziestych i trzydziestych. Werbowano informatorów wśród obywateli ZSRS, również pochodzenia polskiego, a także zbierano dane na temat sowieckich celów wojskowych i gospodarczych. Istnieją dowody na ograniczone akcje dywersyjne przeprowadzane przez polskich agentów na terytorium Związku Sowieckiego, często maskowane jako przemyt lub działania kryminalne, by uniknąć wykrycia. Na przykład odtajnione polskie raporty wskazują, że na terenie Marchlewszczyzny konsulat RP w Kijowie posiadał wczesną sieć kontaktów lokalnych już na początku lat trzydziestych, a co najmniej kilku oficerów Wojska Polskiego przeniknęło na ten teren w celach rozpoznawczych. Sowiecki kontrwywiad miał świadomość części tych działań. Wewnętrzne podręczniki NKWD z późniejszego okresu chwaliły się nawet, że sowieckim agentom udało się przeniknąć do polskiego Sztabu Generalnego i zainstalować tam nadajnik radiowy. Istniała zatem swoista gra wywiadowcza między Warszawą a Moskwą. Niemniej jednak rzeczywista skala polskiego szpiegostwa była nieporównywalna z fantastyczną „konspiracją POW”, jaką sobie wyobrażał Stalin. Własne dokumenty NKWD (opublikowane dekady później) wskazują, że do roku 1937 na terenie ZSRS zidentyfikowano jedynie kilkuset polskich agentów lub podejrzanych, a nie dziesiątki tysięcy „dywersantów”, o których marzył Stalin.
Narastająca stalinowska paranoja: W latach 1936–1937 Stalin coraz bardziej nieufnie odnosił się do wszelkich kontaktów zagranicznych obywateli ZSRS. Polacy, funkcjonujący na sowiecko-polskim pograniczu stali się obiektem szczególnej podejrzliwości. Na wzrost paranoi Stalina wpłynęło kilka wydarzeń: zabójstwo szefa partii w Leningradzie, Siergieja Kirowa, w 1934 roku (po którym Stalin zaczął doszukiwać się spisków), wybuch wojny domowej w Hiszpanii w 1936 roku (który podsycił lęki przed otoczeniem faszystowskim) oraz rozwijająca się teza stalinowska, według której wrogowie wewnętrzni współpracują z wrogimi mocarstwami kapitalistycznymi. Polska jawiła się Stalinowi jako wróg zarówno geopolityczny, jak i ideologiczny. Na początku 1937 roku Nikołaj Jeżow, szef NKWD, poinformował elity partyjne, że polscy szpiedzy przeniknęli do przemysłu, wojska, a nawet do samej policji politycznej. Sowiecka prasa rozpoczęła wówczas zajadłą kampanię propagandową, ostrzegając przed „faszystowskimi agentami polskimi” i przedstawiając polską mniejszość jako sabotażystów i zdradzieckich „petlurowców” (epitet utożsamiający ich z ukraińskimi nacjonalistami). Do sierpnia 1937 roku retoryka ta osiągnęła punkt kulminacyjny, tworząc klimat sprzyjający działaniom o charakterze ludobójczym.
Podsumowując, końcówka lat trzydziestych przyniosła całkowitą zmianę w podejściu państwa sowieckiego do jego obywateli polskiego pochodzenia: od ostrożnej integracji do celowej eksterminacji. Wczesna polityka promowania komunizmu w języku polskim została porzucona, a jej miejsce zajęła spiskowa narracja, zgodnie z którą Polacy byli z definicji wrogami ludu. Narracja ta została sformalizowana i nabrała śmiertelnej mocy wraz z rozkazami operacyjnymi Stalina z połowy 1937 roku.
Operacja polska: rozkazy, realizacja, logika
Rozkazy NKWD nr 00485 i 00447 – plany masowego mordu
11 sierpnia 1937 roku szef NKWD, Nikołaj Jeżow, wydał Rozkaz Operacyjny nr 00485, zatytułowany „O likwidacji polskich grup sabotażowo-szpiegowskich i jednostek Polskiej Organizacji Wojskowej”. Ten tajny dekret stał się aktem założycielskim operacji, która przeszła do historii jako „operacja polska”. Dokument ten w sposób jednoznaczny zapoczątkował kampanię masowych aresztowań i egzekucji wymierzoną w mniejszość polską na terenie całego Związku Sowieckiego. Rozkaz Jeżowa był w istocie wykonaniem decyzji Biura Politycznego (zatwierdzonej przez Stalina) z dnia 9 sierpnia 1937 roku, która upoważniała do „całkowitego oczyszczenia” z rzekomych polskich agentów.
Rozkaz nr 00485 określał zarówno cele, jak i metodykę operacji:
Kategorie objęte represjami: Rozkaz nakazywał aresztowanie „absolutnie wszystkich Polaków” podejrzewanych o nielojalność. W praktyce oznaczało to, że niemal każdy obywatel Związku Sowieckiego pochodzenia polskiego potencjalnie stawał się podejrzany. Wskazano kilka grup przeznaczonych do natychmiastowych represji: byli jeńcy wojenni Wojska Polskiego z wojny 1920 roku, którzy pozostali na terytorium ZSRR; niedawni uchodźcy lub imigranci z Polski, niezależnie od momentu ich przybycia (tysiące rodzin polskiego pochodzenia uciekło przed sowieckimi represjami w latach 1920–1921, a później – na mocy różnych porozumień – stopniowo powracało do domów; wszyscy oni zostali teraz uznani za podejrzanych); polscy emigranci polityczni wymienieni do ZSRR (np. polscy komuniści, którzy przenieśli się do Związku Sowieckiego); członkowie polskich partii politycznych (takich jak Polska Partia Socjalistyczna), zamieszkujący terytorium ZSRR; najbardziej „aktywni” przedstawiciele lokalnych mniejszości polskich w regionach przygranicznych – była to kategoria nieprecyzyjna, która w praktyce obejmowała każdą wybijającą się postać, jak księży, nauczycieli czy liderów społeczności, na obszarze zachodnich republik sowieckich.
Chociaż rozkaz nr 00485 nie zawierał dosłownej instrukcji „aresztować wszystkich Polaków”, właśnie tak zinterpretowali go wykonawcy represji. Intencja Stalina była jednoznaczna: „całkowicie zniszczyć” mniejszość polską jako rzekome zagrożenie.
Limity aresztowań i egzekucji: Rozkaz 00485 był jednym z kilku tzw. „operacji narodowościowych”, zapoczątkowanych podczas Wielkiego Terroru. Powielał on schemat Rozkazu NKWD nr 00447 z dnia 30 lipca 1937 roku, który zainicjował masową operację przeciwko „byłym kułakom, przestępcom i innym elementom antyradzieckim”. Rozkaz 00447 ustalał liczbowe limity aresztowań i egzekucji dla każdego regionu. Limity te lokalni szefowie NKWD często przekraczali z nadgorliwości. W operacji polskiej zastosowano podobny system kwotowy. Jeżow wyznaczył początkowo trzymiesięczny harmonogram realizacji operacji (od połowy sierpnia do listopada 1937 roku), co sugerowało z góry zaplanowane, szybkie represje. Każda republika lub prowincja otrzymała określoną liczbę polskich „szpiegów” do wykrycia. Na przykład na Ukrainie ustalono początkowo kwotę około 17 000 aresztowań za działalność szpiegowską na rzecz Polski; na Białorusi — 10 000, i tak dalej (liczby te z czasem rosły). W rozkazie wprowadzono też makabryczny podział: Kategoria I oznaczała osoby przeznaczone do rozstrzelania, a Kategoria II do zesłania do łagrów (zwykle na okres od 5 do 10 lat). Moskwa oczekiwała, że większość przypadków będzie kwalifikowana do kategorii I i faktycznie, w praktyce około 80% aresztowanych Polaków zostało skazanych na śmierć. Dla przyspieszenia egzekucji zastosowano uproszczone procedury sądowe. O ile rozkaz 00447 ustanowił trzyosobowe komisje („trójki”), które wydawały wyroki wobec kułaków, o tyle rozkaz 00485 początkowo dopuszczał dwuosobowe zespoły NKWD („dwójki”), które zatwierdzały wyroki śmierci. Później, w 1938 roku, utworzono specjalne „trójki operacji polskiej”, oddzielne od trójek kułackich, aby zlokalizować i usprawnić przebieg egzekucji. Wprowadzono także system tzw. „procedury albumowej”: lokalne jednostki sporządzały listy („albumy”) osób skazanych, często na podstawie jedynie wymuszonych zeznań, i przesyłały je do centrali NKWD w Moskwie celem zbiorczego zatwierdzenia. Po akceptacji przez Moskwę, ofiary były natychmiast wywożone i rozstrzeliwane.
Mechanizmy operacyjne: Rozkaz NKWD nr 00485 był zarazem wysoce scentralizowany i brutalnie skuteczny. Nakazywał wszystkim regionalnym oddziałom NKWD rozpoczęcie masowych aresztowań w tym samym terminie — 20 sierpnia 1937 roku oraz zawierał szczegółowe instrukcje dotyczące trybu działania. Aresztowań należało dokonywać w dwóch falach:
Pierwsza fala: Wszystkich Polaków zatrudnionych we wrażliwych sektorach, jak np. funkcjonariuszy NKWD polskiego pochodzenia, oficerów Armii Czerwonej polskiego pochodzenia, Polaków pracujących w fabrykach zbrojeniowych, transporcie, łączności oraz w zarządach kołchozów należało natychmiast aresztować. Były to osoby, których reżim szczególnie się obawiał, podejrzewając, że ze względu na zajmowane stanowiska mogą być „dywersantami”.
Druga fala: Pozostali Polacy, zatrudnieni w mniej strategicznych sektorach, takich jak inne zakłady przemysłowe i gospodarstwa rolne. W praktyce, gdy czystka już się rozpoczęła, niemal żadna polska rodzina nie została nietknięta, zwłaszcza na terenach sowieckiej Ukrainy i Białorusi. Wyludniane były całe wsie zamieszkane przez ludność polską, ponieważ po aresztowaniu mężczyzn, deportowano kobiety i dzieci.
Przesłuchania aresztowanych były od początku zaprojektowane jako farsa. Jeżow polecił, by podczas śledztw koncentrowano się na wymuszaniu od zatrzymanych nazwisk „wspólników”, co prowadziło do samonapędzających się fal kolejnych aresztowań. Zalecał, by „wszyscy wskazani w zeznaniach aresztowanych szpiegów i dywersantów zostali natychmiast aresztowani”. Tworzyło to potworną zachętę do tortur. Lokalni funkcjonariusze NKWD szybko zrozumieli, że wymuszanie nazwisk jest najprostszym sposobem na realizację wyznaczonych kwot i wykazanie czujności. Wielu polskich ofiar, poddanych niewyobrażalnym torturom, przyznawało się do nieistniejącego członkostwa w „POW” i obciążało sąsiadów, współpracowników, a nawet członków rodziny uczestnictwem w rzekomym spisku. To z kolei utwierdzało NKWD w przekonaniu, że odnosi wielkie sukcesy kontrwywiadowcze. Jak trafnie zauważył historyk Timothy Snyder, „przyczyną tych aresztowań nie był realny szpiegostwo, lecz wirus informacyjny zrodzony z tortur”, samopowielająca się sieć fałszywych zeznań, generowanych przez samą policję polityczną.
Logika Stalina i Jeżowa: Operacja polska musi być rozumiana w szerszym kontekście Wielkiego Terroru, który osiągnął swoje apogeum w latach 1937–1938. Stalin nie wybierał Polaków przypadkowo, realizował to, co postrzegał jako prewencyjne „czyszczenie etniczne” potencjalnie nielojalnych narodowości na zachodnich rubieżach ZSRS. Równoległe „operacje narodowościowe” objęły także inne mniejszości narodowe posiadające ojczyzny poza granicami Związku Sowieckiego. NKWD przeprowadziło między innymi operacje niemiecką, łotewską, fińską, grecką, koreańską i inne, z których każda była wymierzona w określoną grupę etniczną powiązaną z zagranicą. Operacja polska była jednak zdecydowanie największa i najbardziej śmiercionośna spośród nich. Rozumowanie Stalina łączyło motywy ideologiczne i strategiczne:
Na płaszczyźnie ideologicznej obywatele narodowości polskiej postrzegani byli jako nosiciele „burżuazyjnego nacjonalizmu” oraz katolicyzmu, wartości nie do pogodzenia z sowieckim komunizmem. W uproszczonym spojrzeniu Stalina „polscy szpiedzy” przeniknęli nawet do partii komunistycznej, dlatego cała społeczność polska stawała się podejrzana.
Na płaszczyźnie strategicznej Stalin już pod koniec 1937 roku rozważał scenariusze wojny w Europie. Obawiał się, że w przypadku konfliktu z Polską lub jej sojusznikami, Francją czy Niemcami, Polacy mieszkający w ZSRS staną się „piątą kolumną”. Rzeczywiście, tajna dyrektywa Biura Politycznego z połowy 1937 roku wprost mówiła o konieczności zapobieżenia „polskiej dywersji na zapleczu” na wypadek wojny. Masakra miała więc na celu zlikwidowanie z wyprzedzeniem takiej ewentualności.
Funkcjonowała również inna, wypaczona logika: zemsta i odstraszanie. W sowieckim kierownictwie wciąż żywa była pamięć o wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku, w której Polska pokonała Armię Czerwoną. Stalin, który służył na tym froncie, żywił osobistą urazę. Część badaczy twierdzi, że operacja polska była rewanżem Stalina i karą wymierzoną Polakom za upokorzenie z 1920 roku.
Wewnętrzne notatki NKWD z 1937 roku ukazują, jak Jeżow ganił swoich funkcjonariuszy za „niedbałość” w dopuszczeniu do działalności polskich „agentów” i domagał się gwałtownego wzrostu liczby aresztowań. Przedstawiał operację jako dawno spóźnione „czyszczenie”: „fakt, że [polska] działalność nie została ukarana, można wyjaśnić wyłącznie złą pracą organów… Podstawowym zadaniem jest teraz rozbicie bazy Polskiej Organizacji Wojskowej i polskiego aparatu wywiadowczego w ZSRS”. Przez zdefiniowanie całej narodowości jako wrogich agentów, Stalin i Jeżow stworzyli warunki dla ludobójstwa, choć formalnie nie nadano mu tej nazwy.
Mechanizmy masowego terroru: jak przebiegała operacja
Operacja polska rozpoczęła się w sierpniu 1937 roku i trwała około szesnastu miesięcy, aż do końca 1938 roku. Jej realizacja przebiegała zgodnie z wcześniej opisanym schematem, jednak na skalę, która zdewastowała niezliczone życia i społeczności:
Masowe aresztowania: Po wydaniu rozkazu Jeżowa NKWD rozpoczęło błyskawiczne akcje w rejonach zamieszkiwanych przez Polaków. Powszechnie stosowano taktykę „noc i mgła”: funkcjonariusze przychodzili nocą, by zatrzymać osoby z list, zanim informacja mogła się rozprzestrzenić. W miastach takich jak Kijów, Mińsk czy Charków Polaków wyciągano także z fabryk i bocznic kolejowych za dnia. Często NKWD korzystało z książek telefonicznych, aby identyfikować osoby o polsko brzmiących nazwiskach i dopisywać je do list aresztowanych. Każdy, kto mówił po polsku, nosił polskie nazwisko lub był aktywny w środowiskach kulturalnych, ryzykował donosem. Zachowane dokumenty NKWD wykazują, że nawet zupełnie apolityczni polscy chłopi byli aresztowani tylko dlatego, że donoszono na nich, iż „mają krewnych w Polsce” lub „służyli kiedyś w polskim wojsku”. W paranoicznej atmosferze 1937 roku takie informacje, często błahe lub fałszywe, wystarczały za dowód szpiegostwa.
Tortury i wymuszone zeznania: Metody przesłuchań stosowane przez NKWD podczas Wielkiego Terroru były brutalne i bezwzględne. Zatrzymani byli bici, pozbawiani snu, straszeni represjami wobec ich rodzin i poddawani torturom. Celem było nie tylko wymuszenie przyznania się do winy, ale przede wszystkim uzyskanie nazwisk rzekomych współspiskowców. W sprawach związanych z operacją polską obowiązywał schemat: zmuszenie zatrzymanego do przyznania się do członkostwa w mitycznej „POW” i wskazania innych jej członków. Nastąpiła wówczas lawina fałszywych zeznań. Jeden z polskich księży w sowieckiej Ukrainie, aresztowany pod koniec 1937 roku, po tygodniach tortur przyznał się do bycia watykańskim szpiegiem i obciążył dziesiątki parafian jako agentów polskich. Wszystko to było fikcją, jednak niemal wszystkie wymienione osoby zostały aresztowane i rozstrzelane. W innym przypadku o utworzenie siatki sabotażowej oskarżono grupę polskich kolejarzy na Syberii. Zaprzeczali temu do czasu, aż jeden z nich, złamany torturami, „przyznał się” i wskazał innych. Procedury NKWD działały jak samospełniająca się przepowiednia: każde zeznanie „udowadniało” istnienie rozległego spisku i usprawiedliwiało dalsze aresztowania.
Egzekucje: Większość aresztowanych Polaków została rozstrzelana w trybie doraźnym. Po pobieżnym rozpatrzeniu akt sprawy (często ograniczających się do protokołu przesłuchania) „trojka” lub „dwójka” NKWD kwalifikowała ofiarę do kategorii I, czyli do natychmiastowej egzekucji. Egzekucje przeprowadzano potajemnie, zwykle nocą. Ofiary transportowano do miejsc kaźni NKWD, najczęściej do odosobnionych lasów lub pustkowi na obrzeżach miast i zabijano strzałem w tył głowy, pojedynczo, nad masowymi grobami. Znanych jest już wiele miejsc takich egzekucji. W Kijowie był to las Bykownia, gdzie w latach 1937–1938 zwożono ciężarówkami ofiary operacji polskiej z miejskich więzień i zakopywano je w zbiorowych mogiłach. W rejonie Leningradu miejscem masowych pochówków była polana w Lewaszowie, gdzie pogrzebano ponad 4 000 Polaków straconych w ramach tej operacji. W podmoskiewskim ośrodku egzekucyjnym Butowo przeprowadzano egzekucje na taką skalę, że później zainstalowano tam specjalne piece do kremacji ciał. Choć dokładna liczba ofiar pozostaje tajna, wewnętrzne raporty NKWD wskazują, że do końca 1938 roku wydano 111 091 wyroków śmierci w ramach operacji polskiej. Liczba ta uchodzi za najlepiej udokumentowaną. Dodatkowo około 28 000–30 000 osób zostało wysłanych do obozów pracy (kategoria II). Wiele z nich zmarło w Gułagu w ciągu roku lub dwóch z powodu głodu i wycieńczenia, co oznacza, że całkowita liczba ofiar śmiertelnych tej operacji znacznie przekracza 100 000. Współczesne szacunki polskie, uwzględniające deportacje i zgony pośrednie, podają liczbę Polaków, którzy zginęli, jako sięgającą nawet 150–200 tysięcy.
Deportacje i Gułag: Obok egzekucji, reżim Stalina stosował masowe deportacje jako uzupełniające narzędzie represji etnicznych. Już przed rozkazem 00485, w 1936 roku, około 70 000 polskich chłopów z rejonów przygranicznych zostało deportowanych do Kazachstanu i na Syberię. Były to rodziny przesiedlone z likwidowanych polskich rejonów narodowościowych (Marchlewszczyzny i Dzierżyńszczyzny), wywiezione do odległych osiedli na stepie. Podczas samej operacji polskiej NKWD kontynuowało deportacje osób aresztowanych, ale nie rozstrzelanych od razu. Całe rodziny „polskich szpiegów” były ładowane do bydlęcych wagonów i wysyłane na zesłanie. Polskie wspomnienia z Kazachstanu przywołują pociągi zapełnione wysiedleńcami, którzy w 1938 roku rozumieli tylko tyle z całej sytuacji, że mówienie po polsku było ich jedyną winą. W obozach Gułagu liczba więźniów o polskich nazwiskach gwałtownie wzrosła. Szczególnie więzienie na Sołowkach (gdzie wcześniej stracono polskich intelektualistów w 1937 roku), a także nowo otwarte obozy w Kołymie i Komi, przyjmowały tysiące skazanych w ramach kategorii II. Ich przeżywalność była znikoma. Dokumenty NKWD wykazują, że wielu zmarło z głodu i przepracowania w ciągu kilku miesięcy.
Skutki lokalne: Operacja polska doprowadziła do zniszczenia wielu społeczności lokalnych w stopniu, który można określić mianem czystki etnicznej. W rejonie Żytomierza na Ukrainie, gdzie Polacy stanowili do 10% ludności wiejskiej, aresztowano około 30 000 osób, z czego co najmniej 20 000 rozstrzelano. Wsie zamieszkałe przez Polaków straciły znaczną część męskiej populacji. W syberyjskim obwodzie omskim, gdzie żyły społeczności deportowanych polskich chłopów z 1936 roku, oddziały NKWD przybyły i rozstrzelały wielu z nich, uznając nawet zesłańców za „zbyt bliskich” potencjalnym liniom frontu. To wielowarstwowe doświadczenie terroru oznaczało, że żaden Polak w ZSRS nie mógł czuć się bezpieczny. Psychologiczne skutki dla tych społeczności były ogromne. Życie kulturalne Polaków w ZSRS zostało ścięte u podstaw. Polskie kościoły zamykano już wcześniej, lecz teraz zniknęły także nieformalne sieci, takie jak chóry czy amatorskie teatry. Wśród pozostałych przy życiu rodzin polskich zapanował strach przed mówieniem po polsku, przyznawaniem się do pochodzenia, a nawet pytaniem o losy zaginionych krewnych. W wielu społecznościach mieszanych Polacy zaczęli próbować „uchodzić” za Rosjan lub Ukraińców, by uniknąć prześladowań.
Rola najbliższego kręgu Stalina: Choć za operację odpowiadał Jeżow, Stalin osobiście nadzorował tempo masowego terroru. To on podpisywał listy egzekucyjne dotyczące najbardziej znanych polskich emigrantów komunistycznych i nakazał całkowitą likwidację Komunistycznej Partii Polski (KPP) na emigracji. W 1938 roku niemal całe kierownictwo KPP, które schroniło się w Moskwie, zostało rozstrzelane jako „polscy agenci faszystowscy”. Warto zauważyć, że pod rozkazami egzekucji na Polakach swoje podpisy składali także inni aparatczycy reżimu, tacy jak Wiaczesław Mołotow i Łazar Kaganowicz. Nikt z sowieckiego kierownictwa nie wyraził sprzeciwu wobec masowego ataku na Polaków. Przeciwnie, była to zbrodnia zaplanowana i rozpoczęta na najwyższym szczeblu władzy.
Do końca 1938 roku fala masowych operacji zaczęła wygasać. Sam Jeżow popadł w niełaskę u Stalina (został aresztowany i stracony w 1940 roku). Jednak szkody już się dokonały. Całe pokolenie Polaków w ZSRS zostało unicestwione.
W czysto liczbowym ujęciu operacja polska była jedną z największych skoordynowanych akcji masowego mordu państwowego w Europie w okresie międzywojennym. Polski historyk, prof. Wojciech Materski, zauważa, że „masowy mord Polaków w latach 1937–1938 był jednym z największych aktów ludobójstwa w historii naszego narodu”. Co istotne, było to ludobójstwo dokonane w czasie pokoju, przez państwo przeciwko jego (nominalnym) obywatelom, wyłącznie na tle etnicznym. „Bycie Polakiem wystarczało, żeby umrzeć” — pisał prof. Materski. Jeśli zdefiniować ludobójstwo jako zamiar zniszczenia w całości lub w istotnej części grupy narodowej lub etnicznej, operacja polska tragicznie wpisuje się w tę definicję.
Wymazywanie pamięci i uciszanie świadków
W następstwie Wielkiego Terroru państwo sowieckie podjęło nadzwyczajne środki w celu ukrycia operacji polskiej oraz stłumienia wszelkiej pamięci o niej. W przeciwieństwie do głośnych pokazowych procesów tamtej epoki, „operacje narodowościowe” były prowadzone w całkowitej tajemnicy, a ich ofiary miały zniknąć bez śladu. Mechanizmy tego wyciszenia miały zarówno charakter biurokratyczny, jak i psychologiczny:
Fałszowanie aktów zgonu: Znakiem rozpoznawczym stalinowskich represji było oszustwo wobec rodzin ofiar. Gdy dana osoba została stracona w latach 1937–1938, NKWD nie informowało rodziny o jej prawdziwym losie. Zamiast tego krewnym, którzy dopytywali, zazwyczaj przekazywano informację, że zatrzymany został „skazany na 10 lat obozu pracy poprawczej bez prawa korespondencji”. To standardowe sformułowanie: bez prava perepiski, było w istocie kłamstwem, maskującym egzekucję. Sugerowało, że dana osoba żyje, choć pozbawiona prawa do wysyłania listów, dając tym samym rodzinom fałszywą nadzieję. W rzeczywistości większość takich osób została rozstrzelana krótko po aresztowaniu. Rodziny ofiar operacji polskiej wielokrotnie słyszały tę formułkę i wiele z nich przez lata wierzyło, że ich bliscy przebywają gdzieś w odległym Gułagu. Gdy mijał okres rzekomego wyroku, tj. do 1947–1948 roku, a nikt nie wracał, w rodzinach narastał niepokój. Zarówno pod rządami Stalina, jak i po wojnie, władze sowieckie podtrzymywały tę fikcję. Dopiero w latach pięćdziesiątych, po śmierci Stalina, reżim zaczął „regulować” te sprawy, ale nawet wtedy robiono to poprzez wydawanie fałszywych aktów zgonu. Przykładowo, w 1955 roku KGB (następca NKWD) zaczęło po cichu wysyłać rodzinom zawiadomienia, że „Iwan X zmarł w areszcie w 1943 roku na niewydolność serca” lub inną naturalną przyczynę. Daty i przyczyny były sfabrykowane, aby ukryć egzekucje z 1937 roku. Jak ujawniają wewnętrzne dokumenty, polityka ta miała na celu „ukrycie prawdy o losie skazanych”. Dla tysięcy polskich rodzin zamknięcie sprawy nigdy nie nastąpiło. Zamiast tego otrzymywały jedynie kłamstwa. Pewna Polka z Kijowa, której mąż został zabrany w 1938 roku, otrzymała w latach pięćdziesiątych zawiadomienie, że zmarł na zapalenie płuc w obozie w 1942 roku. Później dowiedziała się, że został rozstrzelany w noc aresztowania. Taki fałszywy „koniec historii” był zjawiskiem powszechnym.
Prześladowania rodzin ocalałych: Terror Stalina często obejmował również żony i dzieci „wrogów ludu”. W lipcu 1937 roku Rozkaz NKWD nr 00486 zarządził aresztowanie wielu „żon zdrajców” oraz umieszczanie ich dzieci w sierocińcach państwowych. Polacy nie stanowili wyjątku. Operacja polska stworzyła w ten sposób drugą falę ofiar: polskie kobiety: żony, siostry i matki rozstrzelanych trafiały do Gułagu, często skazywane jako „członkowie rodzin szpiegów”, co stanowiło osobne przestępstwo. W kazachskim obozie ALŻIR („Akmoliński Obóz dla Żon Zdrajców Ojczyzny”) znajdowało się znaczące grono więźniarek polskiego pochodzenia, których mężowie zostali rozstrzelani jako rzekomi członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej. Ich dzieci były odbierane i trafiały do sierocińców.
Cenzura i propaganda: Od 1938 roku reżim sowiecki systematycznie usuwał wszelkie odniesienia do operacji polskiej ze sfery publicznej. W gazetach nie ukazywały się żadne artykuły wspominające masowe aresztowania Polaków. wręcz przeciwnie, po zakończeniu operacji sowieckie media nagle zamilkły na temat „polskich szpiegów”, przechodząc do innych tematów. Wewnątrz aparatu NKWD wiele dokumentów związanych z operacją zostało zniszczonych lub ukrytych. Gdy w czasie II wojny światowej Polska stała się sojusznikiem (po 1941 roku), konieczność zatarcia śladów wcześniejszych antypolskich zbrodni stała się jeszcze bardziej nagląca. Przykładowo, gdy ZSRS zaanektował w 1939 roku wschodnie tereny Polski, sowieckie służby zadbały, by miejscowi Polacy nie dowiedzieli się niczego o losie krewnych z lat 1937–1938. Propaganda po 1938 roku zasadniczo przepisała najnowszą historię, z Polakami całkowicie usuniętymi z przekazu lub przedstawianymi wyłącznie jako wojenni wrogowie (np. burżuazyjna Polska z wojny 1920 roku). Nie było pomników, nie było grobów, nie było statystyk. Ofiary miały zniknąć zarówno fizycznie, jak i historycznie.
Ukrywanie i niszczenie ciał: NKWD podejmowało szczególne wysiłki, by zatuszować materialne dowody masowych mordów. Miejsca egzekucji, takie jak Bykownia czy Kuropaty (pod Mińskiem), objęto najwyższym poziomem tajemnicy. Tereny te ogrodzono lub zamaskowano jako strefy wojskowe. W niektórych przypadkach mieszkańcy natrafiali na ludzkie szczątki lub słyszeli pogłoski o masowych grobach, lecz mówienie o tym było niebezpieczne. Dopiero po upadku ZSRS udało się potwierdzić i upamiętnić te miejsca. Szczególnym przypadkiem była Bykownia. Przez lata władze sowieckie twierdziły, że znajdują się tam „ofiary niemieckich zbrodni z lat 1941–1943”, unikając odpowiedzialności. Dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych niezależni badacze udowodnili, że Bykownia skrywała ofiary egzekucji NKWD z lat 1937–1938 (w tym wielu Polaków). Podobnie Lewaszowo pod Leningradem było przez lata strefą zamkniętą. Fakt, że spoczywa tam ponad 4 000 Polaków, nie został oficjalnie potwierdzony aż do lat dziewięćdziesiątych. Gdy rodziny pytały o miejsce pochówku, władze prawie zawsze kłamały: „brak informacji”, „zmarł w więzieniu, pochowany na cmentarzu obozowym” itp. Efekt był taki, że przez pół wieku ofiary operacji polskiej były pozbawione imion, grobów i pamięci. Wymowne jest, że dopiero w 2022 roku Polska postawiła pierwszy pomnik na swoim terytorium ku czci ofiar operacji z lat 1937–1938. Pokazuje to, jak długo trwało tłumienie tej pamięci. W Polsce Ludowej (1945–1989) temat zbrodni sowieckich był objęty cenzurą z uwagi na sojusz z ZSRS. W efekcie nawet wśród samych Polaków wiedza o ludobójstwie z 1937 roku pozostawała znikoma aż do lat dziewięćdziesiątych.
Przypadek Bykowni jako studium uciszania: Bykownia pod Kijowem to klasyczne studium sowieckiego zacierania śladów. Podczas operacji polskiej dokonywano tam niezliczonych nocnych egzekucji. Ofiary były wywożone z kijowskich więzień, rozstrzeliwane i zakopywane w zbiorowych mogiłach. Po II wojnie światowej, gdy polscy dyplomaci dopytywali władze sowieckie o los zaginionych obywateli (część zapytań dotyczyła ofiar z lat 1937–1938), nigdy nie otrzymali jasnych odpowiedzi. W latach siedemdziesiątych sowieckie władze zasadziły nowe drzewa i ustawiły tablice z zakazem wstępu na części terenu Bykowni, by uniemożliwić przypadkowe odkrycia ofiar zbrodni. Oficjalna wersja głosiła, że jeśli znajdowane są groby, to pochodzą z masakr dokonanych przez nazistów w latach 1941–1943. Narracja ta utrzymywała się aż do momentu, gdy działacze społeczni i później niezależne władze ukraińskie ujawniły prawdę. W latach dwutysięcznych, wśród zidentyfikowanych grobów w Bykowni, odnaleziono szczątki ofiar Wielkiego Terroru pochodzenia polskiego, rozstrzelanych na podstawie sfabrykowanych zarzutów w 1937 roku. Wśród nich byli polscy artyści i działacze społeczni, którzy żyli w sowieckiej Ukrainie. W przypadku Stalina nawet śmierć nie kończyła okrucieństwa. Pamięć o tych ludziach również została zakopana pod warstwą kłamstw. Dopiero po rozpadzie Związku Sowieckiego ich potomkowie mogli dowiedzieć się, gdzie spoczywają ich szczątki.
Efektem wszystkich tych działań represyjnych było niemal całkowite wymazanie operacji polskiej z oficjalnej historii na dwie generacje. W sowieckim dyskursie publicznym nie istniał termin „operacja polska”. Pojawił się on dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych, gdy otwarto archiwa. Nawet sam Wielki Terror był często eufemistycznie określany jako „wydarzenia 1937 roku” lub przypisywany Jeżowowi jako „odchylenie od normy”.
Strategie narracyjne ZSRR i Rosji
Uzasadnienia stalinowskie i powojenna cisza
Za życia Stalina oficjalna narracja dotycząca operacji polskiej była prosta: nie istniała, a przynajmniej nie dla opinii publicznej. Masowe represje wobec Polaków stanowiły tajemnicę państwową, wspominaną co najwyżej eufemistycznie (jeśli w ogóle) w dokumentach zastrzeżonych. Jednak w ramach aparatu bezpieczeństwa i komunikacji partyjnej podawano jedno, zasadnicze uzasadnienie, zgodne z treścią Rozkazu nr 00485: Związek Sowiecki musi zneutralizować rozległy polski spisek szpiegowski.
Cechy charakterystyczne narracji stalinowskiej obejmowały:
Akcent na „szpiegostwo” i „sabotaż”: W wewnętrznych raportach policji politycznej, takich jak zamknięty list Jeżowa, operacja przedstawiana była jako heroiczna akcja wymierzona w polskie „faszystowsko-insurekcyjne” siatki. Reżim stalinowski ukazywał każdy areszt jako demaskację szpiega. Nie była to propaganda przeznaczona dla społeczeństwa (któremu w zasadzie nie przekazywano żadnych szczegółów), lecz motywacja dla funkcjonariuszy NKWD oraz uzasadnienie działań wobec Biura Politycznego. Polacy byli kategorycznie określani mianem zdrajców. Nawet lojalni polscy komuniści, którzy latami służyli partii, byli z mocą wsteczną oskarżani o współpracę z polskim wywiadem. Mechanizm narracyjny opierał się tu na totalizującej paranoi: każdy etniczny Polak mógł być agentem wroga. Tego rodzaju propaganda była wewnętrznie spójna z ideologią stalinowską, według której pochodzenie klasowe lub narodowościowe determinowało polityczną lojalność. Odwoływała się ona do starszego toposu „wroga wewnętrznego”.
Zaprzeczenie motywacji etnicznej: Oficjalnie rząd Stalina nigdy nie ogłosił, że „zabijamy Polaków, bo są Polakami”. Retoryka represji była zawsze osnuta wokół kwestii bezpieczeństwa i polityki, a nie etniczności. Przykładowo, w razie pytań urzędnik mógł powiedzieć: „aresztowaliśmy szpiegów Polskiej Organizacji Wojskowej”, co sugerowało winę i spisek, zamiast przyznać się do czystki etnicznej. Tego rodzaju sformułowania zapowiadają późniejsze rosyjskie narracje, według których ci Polacy byli aresztowani „nie za to, że byli Polakami, lecz dlatego, że byli szpiegami”. To zabieg semantyczny: reżim wymierzył represje w fikcyjną organizację szpiegowską, która akurat całkowicie pokrywała się z polską mniejszością narodową. Od samego początku sowiecki dyskurs negował więc fakt, że była to prześladowanie na tle narodowym. Taki zabieg pozwalał ZSRS uniknąć piętna pogromu czy ludobójstwa.
Tłumienie w historiografii: Po śmierci Stalina w 1953 roku nastąpiła ograniczona odwilż i częściowe przyznanie się do „nadużyć kultu jednostki”. Chruszczow w 1956 roku potępił stalinowskie czystki, ale nie wspomniał ani słowem o szczególnym ukierunkowaniu represji na Polaków (ani na inne mniejszości narodowe) podczas Wielkiego Terroru. Narracja została przekształcona: „Stalin represjonował wielu lojalnych obywateli radzieckich, popełniono błędy”. Polskie ofiary zostały wchłonięte w ogólną kategorię „niewinnych ofiar”, bez uznania wymiaru etnicznego. Podręczniki historii sowieckiej milczały o operacji polskiej z 1937 roku. Zarówno w ZSRS, jak i w powojennej Polsce Ludowej, historiografia niemal całkowicie wymazywała istnienie polskich rejonów narodowościowych i brutalny kres ich funkcjonowania. Jak wcześniej wspomniano, obie strony miały w tym interes: sowieckie władze nie chciały przyznać, że ich „internacjonalizm proletariacki” zawiódł, zaś komunistyczne władze w Polsce wolały unikać drażliwego tematu, który mógłby zaszkodzić relacjom z Moskwą. W rezultacie ukształtowała się milcząca zmowa. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych polscy badacze na emigracji lub dysydenci w kraju niekiedy szeptem mówili o „zapomnianym ludobójstwie”, sformułowaniu spopularyzowanym przez emigracyjnego historyka Mikołaja (Nikitę) Iwanowa. Jednak za żelazną kurtyną dominowała narracja, według której ofiarami Wielkiego Terroru byli przede wszystkim działacze partyjni lub kułacy, bez wzmianki o próbie eksterminacji konkretnej mniejszości narodowej.
Katyń a „operacja polska”: Porównanie z narracją dotyczącą zbrodni katyńskiej jest pouczające. Katyń, czyli sowiecka masakra polskich oficerów-jeńców w 1940 roku była przez ZSRS przez pół wieku gwałtownie negowana. Władze sowieckie obarczały winą Niemców aż do 1990 roku. W przypadku zbrodni z lat 1937–1938 Sowieci nie zadali sobie nawet trudu stworzenia oficjalnej narracji kontrującej, bo po prostu pogrzebali sprawę zarówno dosłownie, jak i w sensie symbolicznym. Podczas gdy Katyń stał się przynajmniej międzynarodowo znany (choć z własnym pasmem dezinformacji: tzw. „kłamstwo katyńskie”), operacja polska pozostawała niemal całkowicie nieobecna w świadomości publicznej. Ta różnica podejścia narracyjnego sprawiła, że gdy ZSRS zmierzył się z własną przeszłością pod koniec lat osiemdziesiątych, operacja polska była niemal zupełnie nieznana. Dopiero ujawnienie archiwów w 1990 roku przyniosło odkrycie Rozkazu nr 00485 i obszernej dokumentacji, co wstrząsnęło opinią publiczną skalą antypolskiego terroru. Rosyjska organizacja praw człowieka Memoriał w latach 1990–1993 opublikowała przełomowe badania, w tym artykuł „Operacja polska NKWD 1937–1938” autorstwa Nikity Pietrowa i Arsienija Rogińskiego. Badacze jednoznacznie określili ją jako zbrodnię ludobójstwa i skrupulatnie udokumentowali ok. 139 000 ofiar, wymieniając je z imienia i nazwiska.
Kluczowe jest zrozumienie, że sowieckie strategie narracyjne od 1937 do 1987 roku miały dwa zasadnicze cele: po pierwsze: ukryć zbrodnię, po drugie: w razie konfrontacji uzasadnić ją jako legalną operację kontrwywiadowczą. Nie było otwartego zaprzeczania, ponieważ nie było otwartego przyznania się. Dopiero w epoce Gorbaczowa urzędnicy sowieccy zaczęli przyznawać, w abstrakcyjnych kategoriach, że tak, „miały miejsce masowe represje”. W 1989 roku Kongres Deputowanych Ludowych ZSRS oficjalnie potępił stalinowskie czystki. Jednak nawet wtedy uchwała nie wspominała o Polakach jako szczególnej grupie ofiar, lecz mówiła ogólnie o „niewinnych ofiarach”.
Tego rodzaju niejednoznaczne rozliczenie stworzyło przestrzeń dla późniejszych reinterpretacji. W latach dziewięćdziesiątych, gdy Rosja zaczęła zmagać się ze spuścizną Stalina, pojawił się krótki moment szczerego rachunku sumienia. Władze rosyjskie odtajniły wiele akt NKWD i współpracowały nawet z Polską i Ukrainą w działaniach upamiętniających. W 2010 roku Duma Państwowa przyjęła uchwałę potępiającą zbrodnię katyńską (choć nie określiła jej mianem ludobójstwa). Nie wydano jednak żadnego równoważnego oświadczenia w sprawie operacji polskiej. Pozostała ona w domenie historyków i środowisk pamięci.
Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku i w latach 2010–2020, za rządów Władimira Putina, kierunek rosyjskiej polityki historycznej zaczął się zmieniać. Widać wyraźne przejście od krytycznej refleksji nad zbrodniami sowieckimi ku obronnym, nacjonalistycznym interpretacjom przeszłości. Ta zmiana otworzyła drogę dla współczesnej rosyjskiej dezinformacji dotyczącej wydarzeń takich jak operacja polska.
Ciągłość narracji w Rosji postsowieckiej
W dzisiejszej Rosji dziedzictwo operacji polskiej zajmuje kontrowersyjne miejsce w tzw. „wojnach o historię”. Niechęć państwa rosyjskiego do pełnego uznania zbrodni etnicznych popełnionych przez reżim stalinowski utrwaliła się w formie polityki zaprzeczania i zaciemniania faktów. Kluczowe motywy znane z uzasadnień epoki stalinowskiej zostały odkurzone i opakowane na nowo na potrzeby współczesnej propagandy, zwłaszcza w kontekście przekazów kierowanych do odbiorców zagranicznych lub jako kontrnarracja wobec polskich interpretacji historii.
Do najbardziej znamiennych cech obecnej rosyjskiej narracji należą:
Odmowa uznania ludobójstwa: Pomimo licznych dowodów oraz oficjalnej klasyfikacji wydarzeń z lat 1937–1938 jako ludobójstwa przez władze Rzeczypospolitej Polskiej (uchwała Sejmu RP z dnia 14 lipca 2009 roku jednoznacznie stwierdza: „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej oddaje cześć pamięci 150 tysięcy Polaków zamordowanych przez NKWD w latach 1937-1939 w ramach tzw. operacji polskiej w czasie „Wielkiego Terroru”. Sejm wyraża wdzięczność działaczom rosyjskiego stowarzyszenia „Memoriał” oraz tym historykom rosyjskim i ukraińskim, którzy podtrzymują pamięć o ludobójstwie dokonanym na naszych niewinnych rodakach.”), Federacja Rosyjska konsekwentnie odrzuca to określenie. Obowiązująca narracja głosi, że operacja polska w ramach Wielkiego Terroru nie była czystką etniczną, lecz działaniem o charakterze bezpieczeństwa wewnętrznego. Argumentacja przyjmuje, że nie można mówić o ludobójstwie, ponieważ (a) nie wszyscy Polacy zostali zabici oraz (b) motywacja była rzekomo polityczna. W typowym przykładzie propagandy, czyli w artykule opublikowanym w grudniu 2022 roku w czasopiśmie rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych „Международная жизнь” („Sprawy Międzynarodowe”), autor kpił, że „nawet jeśli uznać liczbę 111 tysięcy, to nazwanie ‘operacji polskiej’ próbą całkowitego unicestwienia sowieckich Polaków wymaga ogromnej wyobraźni”. W tekście tym stwierdzano również, że określenie jej jako ludobójstwa to „bezpodstawna i sztuczna” konstrukcja forsowana przez polskich historyków w celu zaszkodzenia Rosji. Tego rodzaju retoryka odzwierciedla sowieckie zaprzeczenie motywacji etnicznych, sprowadzając sprawę do twierdzenia: „tak, wielu Polaków zginęło, ale nie dlatego, że byli Polakami, lecz dlatego, że byli szpiegami”. To klasyczny przykład zaprzeczenia poprzez minimalizację: umniejszanie skali zbrodni i zaprzeczanie istnieniu intencji eksterminacyjnej.
Obrona poprzez przywracanie mitu o szpiegach – odnowiona „szpiegomania”: Co szczególnie uderzające, niektóre współczesne rosyjskie narracje idą jeszcze dalej, próbując usprawiedliwić działania Stalina. Odbywa się to poprzez rewitalizację obrazu wszechobecnego szpiegostwa polskiego. W tym samym artykule z 2022 roku, dziennikarz Władysław Gulewicz argumentuje, że w latach 30. wywiad polski rzeczywiście głęboko infiltrował ZSRS, rekrutując wielu sowieckich Polaków jako agentów. Autor twierdzi, że Oddział II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego prowadził operacje ofensywne na terytorium ZSRS, posiadając komórki wywiadowcze w Moskwie, Kijowie, a nawet na Syberii. Gulewicz sugeruje, że agenci polscy dopuszczali się sabotażu na terenach przygranicznych, podszywając się pod bandytów, a osadników wojskowych (tzw. osadników) w zachodniej Ukrainie i Białorusi przedstawia jako terrorystów nękających lokalną ludność, co stanowi raczej dygresję, lecz służy wykreowaniu obrazu Polaków jako agresorów. Posuwa się nawet do twierdzenia, że polscy jeńcy wojenni przebywający w ZSRS „nie byli niewinnymi chłopami, lecz grupą paramilitarną”, sugerując, iż NKWD „najpierw uderzyła w rzeczywistych członków POW, a nie zwykłych Polaków”. To klasyczny zabieg odwrócenia ról, przedstawienie ofiar (Polaków) jako pierwotnych agresorów lub potencjalnych sabotażystów, a represji stalinowskich jako uzasadnionego działania prewencyjnego. W istocie, rosyjska publicystyka powiela dziś treści rodem z propagandy NKWD. Twierdzi, że Polacy rzeczywiście byli wszędzie i Stalin miał rację, by się bronić. W artykule Gulewicza pojawia się też sugestia, jakoby niektórzy polscy historycy przyznawali, że sowieccy Polacy wykształcili „antyrosyjską odmianę bolszewizmu”, a wywiad polski współpracował z nazistowskimi Niemcami i Japonią, co ma zasugerować ich rzekome powiązania z faszyzmem. Subtelny przekaz jest jasny: być może ci represjonowani Polacy rzeczywiście byli zdrajcami. Takie rozmycie granicy między winą a niewinnością zaciera ocenę moralną i podważa jednoznaczność ofiar.
Oskarżenia o rusofobię: Obecni rosyjscy urzędnicy i komentatorzy często przedstawiają polską pamięć o zbrodni z 1937 roku jako motywowaną wrogością wobec Rosji. Według tej narracji, Polska instrumentalizuje tragedie historyczne, by podsycać rusofobię. Już na początku wspomnianego artykułu Gulewicz pisze, że tzw. operacja polska to „jeden z konstytutywnych elementów antyrosyjskiego światopoglądu społeczeństwa polskiego”. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji oraz media państwowe niejednokrotnie oskarżały Warszawę o upolitycznianie historii i „bronię pamięci” przeciwko Rosji. Charakterystyczny epizod: w 2019 roku prezydent Putin ostro zaatakował Polskę w kontekście historii II wojny światowej, co spotkało się z odpowiedzią polskiego MSZ, który przypomniał o sowieckich zbrodniach, w tym o operacji polskiej. Rosyjska narracja odwróciła sytuację, oskarżając Polskę o rewizjonizm historyczny. Tego rodzaju strategia projekcyjna, czyli przedstawianie przeciwnika jako dezinformatora, to typowy mechanizm propagandowy. Zamiast odnieść się do faktów dotyczących zbrodni stalinowskiej, rosyjski przekaz sprowadza sprawę do ataku ad personam na rzekome motywacje polskie.
Whataboutism i fałszywe ekwiwalencje: Gdy rosyjska propaganda konfrontowana jest z zarzutami dotyczącymi sowieckich zbrodni, często reaguje mechanizmem „whataboutismu” wskazując na rzekome lub rzeczywiste winy innych państw w celu odwrócenia uwagi. W kontekście operacji polskiej pojawia się m.in. argument: „inne państwa też robiły podobne rzeczy, więc czemu akurat Stalin jest piętnowany?”. Przykładowo, komentatorzy rosyjscy chętnie zestawiają czystkę Polaków z przykładem Stanów Zjednoczonych i ich internowaniem obywateli pochodzenia japońskiego podczas II wojny światowej. Gulewicz wprost pyta, dlaczego polscy historycy „nie pamiętają o podobnych operacjach innych służb, jak np. USA wobec Japończyków”. Jest to fałszywy ekwiwalent pod wieloma względami (internowanie w USA, choć niesprawiedliwe, nie miało charakteru planowej eksterminacji), ale służy rozmywaniu wyjątkowości sowieckiej zbrodni. Podobnie eksponuje się rzeczywiste lub domniemane przewinienia Polski: „a co z prześladowaniami mniejszości przez Polskę?”, „a co z sojuszem Polski z Hitlerem przed wojną?”. Wszystko po to, by relatywizować winę ZSRS. Jaskrawym przykładem jest instrumentalne wykorzystywanie rzezi wołyńskiej z 1943 roku. Rosyjskie media intensywnie nagłaśniają tę tragedię, by powiedzieć: „Ukraińcy też dokonali ludobójstwa na Polakach, a Polska dziwnie im wybacza, a nas atakuje”. Ten zabieg wykorzystuje polsko-ukraińskie napięcia historyczne do odwrócenia uwagi od sowieckich zbrodni. To klasyczna dezinformacja typu „dziel i rządź”, eksponowanie cudzych win w celu zasiania wątpliwości i osłabienia krytyki wobec Rosji.
Zniekształcanie chronologii: Inną techniką jest celowe manipulowanie czasem w celu zamienienia skutków z przyczynami. Rosyjskie narracje potrafią sugerować, że to agresywne działania Polaków sprowokowały reakcję ZSRS, nawet jeśli porządek chronologiczny temu przeczy. Przykładowo, pojawiają się twierdzenia, że „w latach 30. agenci polscy siali spustoszenie, więc Stalin musiał zareagować”. Niekiedy wydarzenia z 1937 roku zestawia się z późniejszymi (np. okupacją Kresów Wschodnich w 1939 roku czy represjami 1940–41), a następnie z rzezią wołyńską, tworząc swoisty „kocioł czasowy”, w którym wszystko zlewa się w jedną, niesprecyzowaną „tragedię wojenną”. Taka operacja narracyjna utrudnia odbiorcy jednoznaczne przypisanie winy. Efektem jest rozmycie unikalności zbrodni z 1937 roku w chaosie II wojny światowej.
Marginalizowanie ustaleń naukowych: Zgodnie z linią dyskredytacji „rusofobicznych” badaczy, rosyjskie media państwowe ignorują lub umniejszają znaczenie badań archiwalnych dotyczących operacji polskiej. Historycy rosyjscy tacy jak Nikita Pietrow (z organizacji Memoriał), którzy ujawnili prawdę, są marginalizowani lub prześladowani, a sam Memoriał został w 2021 roku uznany za „agenta zagranicznego” i rozwiązany, a jego archiwum przejęto. Polskie i zachodnie badania nad Wielkim Terrorem są określane jako stronnicze. W swoim artykule Gulewicz z przekąsem pisze, że polscy autorzy opierają się na „wątpliwych badaniach niemieckiej autorki Hanny Arendt” i że Zachód, chcąc zrównywać Stalina z Hitlerem, zawsze sięga po jej prace, które rzekomo pozbawione są wartości naukowej. To próba podważenia interpretacji operacji polskiej jako ludobójstwa. (W rzeczywistości Hanna Arendt, autorka koncepcji totalitaryzmu, przywoływana jest właśnie dlatego, że zestawiła masowy terror sowiecki z nazistowskimi zbrodniami, co jest nie do przyjęcia dla ideologów Kremla). Atakując badaczy i ich „tendencyjne” prace, rosyjska narracja zachęca do podważania ustalonych faktów. Przekaz jest prosty: „Nie wierzcie tym zachodnim archiwom i książkom, bo to wszystko propaganda wymierzona w naszą historię”.
Podsumowanie: współczesne narracje rosyjskie wokół operacji polskiej
Współczesne rosyjskie narracje dotyczące operacji polskiej oscylują między zaprzeczaniem, defensywą a odwracaniem uwagi. Nie tworzą one spójnej, jednolitej opowieści, lecz raczej zestaw gotowych schematów retorycznych, które mogą być wykorzystywane zależnie od potrzeb propagandowych. Wśród nich wyróżnić można:
• „To nie było ludobójstwo, lecz operacja bezpieczeństwa wewnętrznego.”
• „W rzeczywistości ci Polacy współdziałali z nazistami, więc Stalin nie był aż tak daleko od prawdy.”
• „Po co tyle hałasu? Inni robili podobne lub gorsze rzeczy (np. Zachód wobec Japończyków).”
• „Polska porusza ten temat tylko po to, aby uderzyć w Rosję. To upolityczniona wersja historii.”
Wszystkie te twierdzenia służą zasadniczemu celowi strategicznemu: rozmyciu, umniejszeniu lub wręcz odrzuceniu odpowiedzialności Związku Sowieckiego i pośrednio także Rosji za zbrodnie z lat 1937–1938. Wpisują się one w szerszy schemat propagandy Kremla, zgodnie z którym każda próba otwartego mówienia o zbrodniach sowieckich ma charakter inspirowanego z zewnątrz rewizjonizmu historycznego, mającego na celu osłabienie dumy narodowej Rosjan oraz podważenie ich zwycięskiej narracji o II wojnie światowej.
Zanim przejdziemy do analizy współczesnych technik dezinformacyjnych, warto osadzić powyższe tezy w konkretnym przykładzie ich zastosowania. W sierpniu 2023 roku, na terenie cmentarza pamięci w Lewaszowie (niedaleko Petersburga), gdzie pochowani są m.in. polscy oficerowie zamordowani w 1937 roku, grupa polskich dyplomatów oraz aktywistów organizacji Memoriał próbowała złożyć kwiaty w rocznicę rozpoczęcia operacji polskiej. Spotkali się oni jednak z agresywnym protestem prorządowych demonstrantów, którzy zablokowali wejście na cmentarz, trzymając transparenty z hasłami „Polska wspiera nazistów” oraz „Wynocha z Rosji”. Uczestnicy protestu, jak się później okazało, zostali prawdopodobnie uprzedzeni i wspierani przez lokalne władze, które zamknęły cmentarz pod pretekstem „dnia sanitarnego”. Warto dodać, że oficjalny pomnik ku czci polskich ofiar w Lewaszowie został wcześniej zdewastowany i usunięty przez „nieznanych sprawców”, a tym razem uniemożliwiono nawet symboliczne upamiętnienie ofiar.
Ten incydent zawiera w sobie wiele elementów charakterystycznych dla obecnej strategii informacyjnej Rosji: milczenie instytucjonalne (brak przedstawicieli władz przy obchodach), wyparcie (brak oficjalnego uznania zbrodni), a także inwersję narracyjną (przedstawienie Polaków jako „nazistów”, co stanowi jadowitą aluzję do obecnego wsparcia Polski dla Ukrainy, zinterpretowanego jako zdrada pamięci historycznej). Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej całkowicie zignorowało polską notę dyplomatyczną w tej sprawie.
Wrogość wobec prób upamiętnienia operacji polskiej ukazuje ciągłość pomiędzy cenzurą sowiecką a współczesną wojną informacyjną. Moskwa najwyraźniej woli, aby ofiary tej zbrodni pozostały zapomniane, a każda próba przypomnienia światu o ich losie zostaje przedstawiona jako nieprzyjazny gest wymierzony w państwo rosyjskie.
Dezinformacja i operacje informacyjne: zidentyfikowane mechanizmy
Analiza narracji sowieckich i rosyjskich pozwala zidentyfikować szereg powtarzających się technik dezinformacyjnych, stosowanych w celu zniekształcenia historii operacji polskiej. Choć nie są one unikalne dla tego konkretnego przypadku, to jednak właśnie operacja z lat 1937–1938 stanowi podręcznikowy przykład ich wieloletniego zastosowania. Poniżej przedstawiono kluczowe mechanizmy, wraz z ilustracją ich wykorzystania w kontekście tej zbrodni.
1. Zaprzeczanie i minimalizacja
Najprostszą formą dezinformacji jest bezpośrednie zaprzeczenie istnienia zbrodni lub przyznanie, że miała miejsce, ale przy jednoczesnym umniejszeniu jej rozmiarów. Przez dziesięciolecia narracja sowiecka sprowadzała się do milczenia i udawania, że wydarzenie nie miało miejsca. Współczesne rosyjskie wypowiedzi, gdy już Rosja zostaje zmuszona do przyznania, że „coś” spotkało Polaków w 1937 roku, ograniczają się do minimalizacji skali („tak zwana operacja polska” – pisana często w cudzysłowie, by wzbudzić wątpliwość). Podważa się liczbę ofiar („111 tysięcy to przesada”) lub intencje sprawców („to nie była eksterminacja, a jedynie aresztowania, które poszły za daleko”). W efekcie dochodzi do konceptualnego pomniejszenia zbrodni, z ludobójstwa do „niefortunnego epizodu”. Przykładem może być argumentacja, że w ZSRS żyło 1,2 miliona Polaków, a „zaledwie” około 100 tysięcy zginęło, więc nie mogło chodzić o próbę eksterminacji. To jednak fałszywa logika statystyczna: ignoruje fakt, że w niektórych rejonach operacja miała charakter niemal całkowitego wyniszczenia (np. w wybranych okręgach zginęli niemal wszyscy mężczyźni narodowości polskiej), a także pomija ustalenie prawa międzynarodowego, zgodnie z którym ludobójstwo nie oznacza konieczności wymordowania całej grupy.
2. Whataboutism i fałszywe równoważenie win
Technika ta polega na odwracaniu uwagi przez przywoływanie innych wydarzeń. Jej celem jest wywołanie wrażenia hipokryzji lub stosowania podwójnych standardów. W rosyjskim dyskursie, ilekroć mowa o zbrodniach stalinowskich, propagandysta odpowie pytaniem o winy Zachodu. W przypadku operacji polskiej ulubionym porównaniem jest amerykańska internacja obywateli pochodzenia japońskiego podczas II wojny światowej, represje wobec mniejszości narodowych w II RP czy rzeź wołyńska z 1943 roku. Celem jest rozmycie tematu, stworzenie pozornej symetrii i przeniesienie ciężaru winy: „wszyscy mają krew na rękach, ZSRS nie był gorszy”. Jednocześnie wzmacnia to podziały (np. między Polakami i Ukraińcami) i rozprasza uwagę odbiorcy, gdyż moralny osąd zostaje przeniesiony gdzie indziej.
3. Obwinianie ofiar (odwrócenie narracji)
To strategia sugerująca, że ofiary w istocie same były winne swojego losu. Następuje tu całkowite odwrócenie ról. W propagandzie stalinowskiej wszyscy rozstrzelani Polacy byli „wrogami ludu”. W dzisiejszych rosyjskich przekazach nie mówi się już wprost, że „należało ich zabić”, ale akcentuje się domniemaną nielojalność Polaków. Przykład: teza, że „NKWD przede wszystkim tropiło członków Polskiej Organizacji Wojskowej, a nie zwykłych obywateli”, co jest nieprawdą, ponieważ organizacja ta w ZSRS nie istniała. Albo sugestie, że polski wywiad współpracował z nazistami i Japończykami, co pozwala na insynuację, iż ofiary były powiązane z faszyzmem. Tego typu zabiegi nie tylko usprawiedliwiają działania Stalina, ale również moralnie deprecjonują ofiary ukazując je jako zdrajców. Obwinianie przejawia się także w twierdzeniu, że „agresywna polityka Polski wywołała odwet”. W ten sposób ciężar winy przenoszony jest z katów na całe społeczeństwo polskie lub Zachód.
4. Dezinformacja przez wyjęcie z kontekstu (zaburzenie chronologii)
Jedną z technik manipulacji jest wyrywanie wydarzeń z ich kontekstu historycznego lub celowe przestawianie ciągu przyczynowo-skutkowego. Operacja polska była decyzją wewnętrzną, podjętą przez Stalina w czasie pokoju, przed II wojną światową. Rosyjskie wypowiedzi często mieszają ją z wydarzeniami wojennymi, jakby była częścią szerszego konfliktu. Ofiary z lat 1937–1938 przedstawiane są jako „ofiary II wojny światowej”, co zaciera granicę między różnymi epokami i rodzajami represji. Czasami też operację polską zestawia się z represjami po agresji ZSRS na Polskę w 1939 roku, jakby były jednym ciągiem zdarzeń. Jeszcze innym zabiegiem jest sugerowanie, że „Polska odrzuciła sojusz z ZSRS” czy „wspierała Hitlera”, co miałoby uzasadniać czystkę, choć są to wydarzenia późniejsze. Przestawienie chronologii pozwala przedstawić zbrodnię jako akt prewencji.
5. Selektywne przemilczanie i „dziury pamięci”
Dezinformacja to nie tylko kłamstwa, to także strategiczne milczenie. Przykładem jest wieloletnie wymazywanie operacji polskiej z pamięci historycznej. W podręcznikach szkolnych w Rosji temat ten praktycznie nie istnieje. Nawet w dniach oficjalnych uroczystości upamiętniających ofiary represji politycznych nie wspomina się o Polakach z 1937 roku. Używa się ogólnikowego sformułowania „ofiary obywatelskie”. Oprócz przemilczania historycznego, następuje również fizyczne wymazywanie pamięci: zamknięcie organizacji Memoriał, ograniczenie dostępu do archiwów, usunięcie pomników (np. krzyża w Lewaszowie w 2023 roku). To próba powrotu do sowieckiej „ciszy”.
6. Dyskredytacja świadków prawdy (atak na źródła)
W ramach operacji dezinformacyjnych częstym zabiegiem jest atakowanie osób i instytucji ujawniających prawdę. Przykład stanowi oczernianie Hannah Arendt jako „narzędzia zachodniej propagandy” w rosyjskich mediach. Podobnie traktowani są badacze tacy jak Nikita Pietrow, oskarżani o „rusofobię” i „fałszowanie historii”. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej i media państwowe rutynowo przedstawiają wszelkie niezależne narracje o historii ZSRR jako atak na Rosję. W 2021 roku zdelegalizowano Memoriał, a w Rosji procedowano projekt ustawy penalizującej „zrównywanie Stalina z Hitlerem”. Celem takich działań jest całkowite pozbawienie autorytetu niezależnych źródeł wiedzy i uznanie wyłącznie oficjalnych interpretacji historii.
Warto podkreślić, że techniki te bardzo często występują łącznie. Jeden artykuł w rosyjskich mediach może jednocześnie zaniżać liczbę ofiar, obwiniać Polaków, przywoływać niespójne porównania z Zachodem oraz oczerniać historyków, a wszystko w ramach jednego przekazu. Efektem takiej kumulacji jest dezinformacyjny chaos: czytelnik czuje się zagubiony, zniechęcony do dalszych poszukiwań, a często ostatecznie dochodzi do wniosku: „nikt już nie wie, co się wtedy naprawdę wydarzyło, to wszystko kontrowersyjne”.
Perspektywa operacji informacyjnych: historia operacji polskiej jako przykład strategicznej kontroli narracji
Z punktu widzenia analizy operacji informacyjnych, sposób, w jaki Federacja Rosyjska zarządza historią operacji polskiej, stanowi studium przypadku w zakresie strategicznego zarządzania narracją.
Cel:
Głównym celem jest utrzymanie mitu moralnej wyższości Związku Radzieckiego, zwłaszcza w odniesieniu do II wojny światowej, poprzez eliminację lub wypieranie tych opowieści historycznych, które mogą ten mit komplikować. W tym kontekście operacja polska z lat 1937–1938 stanowi narracyjnie niewygodny dowód ludobójstwa popełnionego przez ZSRR na narodzie, który później był sojusznikiem w walce z nazizmem. Przyznanie się do tej zbrodni osłabiałoby obraz ZSRS jako wyzwoliciela i podważało podstawy rosyjskiej mitologii wojennej.
Środki:
Aparat państwowy wykorzystuje cały zestaw narzędzi: prorządowe media, instytucje akademickie, dyplomację oraz instrumenty prawne (np. ustawy o „agentach zagranicznych” czy penalizacja „fałszowania historii”), by wspierać preferowaną narrację lub tłumić przekaz alternatywny. Wewnętrznych krytyków ucisza się metodami administracyjnymi lub poprzez zastraszanie, czego najdobitniejszym przykładem jest likwidacja stowarzyszenia Memoriał, organizacji, która dokumentowała sowieckie zbrodnie i ujawniała ich ofiary.
Dobór grup docelowych:
W przekazie wewnętrznym, skierowanym do społeczeństwa rosyjskiego, kluczowym komunikatem jest twierdzenie, że „Polska i Zachód celowo wyolbrzymiają lub fałszują historię, by oczernić Rosję”. Taka narracja wzmacnia poczucie oblężenia i mobilizuje społeczeństwo wokół obrony narodowej tożsamości. Z kolei na zewnątrz, w przekazie międzynarodowym, zwłaszcza wobec odbiorców zachodnich o ograniczonej wiedzy historycznej, celem jest wprowadzenie wystarczającego zamętu, by uniemożliwić jednoznaczne uznanie operacji polskiej za ludobójstwo. Ma to na celu rozmycie faktów i zapobieżenie powstaniu międzynarodowego konsensusu.
Powiązania z bieżącą geopolityką:
Szczególnym aspektem dezinformacji wokół operacji polskiej jest jej funkcjonalne powiązanie z aktualnymi celami propagandy Kremla. Przeszłość historyczna jest aktywnie wykorzystywana do wspierania współczesnych interesów politycznych i strategicznych. Przykładowo:
Poprzez eksponowanie zbrodni wołyńskiej z 1943 roku rosyjskie media i politycy starają się pogłębić podziały między Polakami i Ukraińcami. Celem jest osłabienie dzisiejszego sojuszu Warszawy i Kijowa przeciwko rosyjskiej agresji.
Poprzez negowanie sowieckich zbrodni i wybielanie Stalina, umacnia się rosyjski dyskurs patriotyczny, który gloryfikuje ZSRR i jego przywódców jako twórców „wielkiej Rosji”.
Poprzez oskarżanie Polski o „rusofobię” dąży się do zdezawuowania wszelkich ostrzeżeń wysuwanych przez polskie instytucje wobec obecnych zagrożeń ze strony Rosji. W ten sposób uprzedza się ewentualną krytykę i nadaje jej etykietę ideologiczną.
W tym świetle, operacja polska nie jest jedynie rozdziałem z historii XX wieku, jest to wciąż aktywnie wykorzystywany element współczesnych operacji informacyjnych. Stanowi „amunicję narracyjną” w trwającej wojnie informacyjnej XXI wieku, w której walka o pamięć historyczną przekłada się na postawy społeczne, międzynarodowe sojusze i legitymizację polityki Kremla.
Zasięg i skuteczność rosyjskiej narracji wokół operacji polskiej NKWD
Kampania dezinformacyjna i negacjonistyczna, prowadzona przez Związek Sowiecki, a następnie przez Federację Rosyjską, w odniesieniu do operacji polskiej NKWD, wywarła znaczący wpływ na poziom globalnej świadomości, czy raczej jej brak, dotyczący owej zbrodni. W przeciwieństwie do zbrodni katyńskiej czy wielkiego głodu na Ukrainie (Hołodomoru), które zyskały znaczące uznanie międzynarodowe jako zbrodnie okresu stalinowskiego, ludobójstwo dokonane na Polakach w latach 1937–1938 pozostaje względnie nieznane w światowej pamięci i edukacji. Poniżej przedstawiono kluczowe obserwacje dotyczące skuteczności oraz zasięgu rosyjskich operacji informacyjnych w tym zakresie:
Świadomość międzynarodowa
Wśród opinii publicznej na świecie operacja polska jest mało znanym faktem historycznym. Zachodnie programy nauczania historii zazwyczaj pobieżnie omawiają okres wielkiego terroru, skupiając się raczej na procesach pokazowych czy czystkach wśród elit partyjnych. Narodowy wymiar represji (tzw. „operacje narodowe”) został udokumentowany przez badaczy dopiero w latach 90. XX wieku, m.in. przez Timothy’ego Snydera czy Nicolasa Wertha („Czarna księga komunizmu”), lecz wiedza ta nie przeniknęła szeroko do świadomości społecznej. W mediach i kulturze popularnej niemal nie mówi się o masakrach na Polakach w 1937 roku. Tę ciszę częściowo tłumaczy wieloletnie przemilczanie tematu przez Związek Sowiecki. A kiedy wreszcie otwarto archiwa, temat ten nie miał już siły przebicia wobec dominujących narracji II wojny światowej i zimnej wojny. Obecna niechęć putinowskiej Rosji do nagłaśniania tej kwestii skutkuje brakiem impulsów do międzynarodowej edukacji, upamiętniania czy badania tego fragmentu historii. Nie ma globalnego dnia pamięci ofiar stalinowskich czystek etnicznych, a instytucje praw człowieka i ONZ rzadko odnoszą się do tej zbrodni jako do odrębnej kategorii.
Polska, Ukraina, Białoruś
W Polsce świadomość na temat operacji polskiej wzrosła od lat 90., jednak wciąż nie jest powszechna. Instytut Pamięci Narodowej odegrał ważną rolę w dokumentowaniu i popularyzowaniu tej historii poprzez publikację zbiorów źródeł, organizację wystaw (m.in. „Rozkaz nr 00485” prezentowany także w USA i Australii) oraz wsparcie dla badaczy. Polskie media podejmują ten temat najczęściej przy okazji rocznic, np. w 2017 roku (80-lecie) czy 2022 roku, kiedy odsłonięto pierwszy w Polsce pomnik poświęcony ofiarom tej operacji. Mimo to przeciętny obywatel zna raczej zbrodnię katyńską niż czystkę z lat 1937–1938. Zbrodnia ta miała miejsce na terytorium ZSRS i dotknęła osób narodowości polskiej, które nie były obywatelami Polski, dlatego też przez wiele lat nie znalazła się w kanonie polskich narracji wojennych.
Na Ukrainie i Białorusi pamięć o operacji jest różnie kształtowana. Ukraina po 1991 roku zaczęła oficjalnie upamiętniać ofiary wielkiego terroru wszystkich narodowości. W Bykowni wydzielono sekcję dla zamordowanych Polaków (zarówno z 1937, jak i z 1940 roku), a w 2012 roku prezydenci Polski i Ukrainy wspólnie otworzyli tam cmentarz wojenny. Jednak ukraińska pamięć historyczna koncentruje się przede wszystkim na Hołodomorze i losie ludności ukraińskiej pod rządami Stalina. Na Białorusi natomiast reżim Aleksandra Łukaszenki konsekwentnie minimalizuje zbrodnie stalinowskie, podtrzymując neo-sowiecką historiografię. W 2018 roku władze białoruskie usunęły część krzyży upamiętniających Polaków na masowym miejscu pochówków w Kuropatach, co spotkało się z protestem Polski. Zatem nawet na ziemiach, gdzie doszło do zbrodni, pamięć bywa tłumiona w zależności od aktualnego kontekstu politycznego.
Percepcja w Rosji
W Federacji Rosyjskiej, pod wpływem oficjalnych narracji państwowych, znaczna część społeczeństwa nie zna historii operacji polskiej lub postrzega ją przez zafałszowaną perspektywę. Badania opinii pokazują wzrost pozytywnego stosunku do Stalina, co jest możliwe tylko przy jednoczesnym umniejszeniu jego zbrodni. Choć Rosja uznaje ogólnie „Wielki Terror”, nie mówi otwarcie o jego wymiarze etnicznym. Powstanie „Ściany Boleści” w Moskwie w 2017 roku było wyjątkiem, lecz i tam brak konkretnych odniesień do czystek narodowych. Likwidacja organizacji Memoriał, która prowadziła bazy danych ofiar m.in. operacji narodowych, jeszcze bardziej ograniczyła dostęp do prawdy. Efektem jest brak uznania operacji polskiej jako poważnego rozdziału w historii represji stalinowskich. Narracja o Stalinie jako wodzu zwycięstwa w II wojnie światowej całkowicie dominuje.
Status prawny: uznanie ludobójstwa
Jednym z mierników skuteczności narracji jest uznanie prawnomiędzynarodowe. Polska uznała operację polską za ludobójstwo w uchwale sejmowej. Część badaczy (np. Norman Naimark w książce Stalin’s Genocides) również klasyfikuje „operacje narodowe” jako akty ludobójstwa. Nie istnieje jednak międzynarodowa deklaracja o podobnej randze jak ta dotycząca Holokaustu czy Hołodomoru. Federacja Rosyjska jako członek Rady Bezpieczeństwa ONZ skutecznie blokuje wszelkie próby uznania takich działań za ludobójstwo. Rosyjska dyplomacja nie tylko odrzuca ten termin w kontekście zbrodni ZSRS, lecz także stara się uniemożliwiać jego użycie nawet wobec innych przypadków (np. Hołodomoru). W efekcie brak jest międzynarodowej presji na Rosję w tej sprawie.
Zasłanianie zbrodni innymi tragediami
Jak już wspomniano, inne zbrodnie XX wieku są często instrumentalnie wykorzystywane do zaciemniania historii operacji polskiej. W lipcu 2023 roku, w 80. rocznicę rzezi wołyńskiej, rosyjskie media intensywnie nagłaśniały tę tragedię, akcentując napięcia w relacjach polsko-ukraińskich. Celem było osłabienie solidarności między oboma państwami. Jednocześnie podkreślano, że „nawet sojusznicy Polski popełniali zbrodnie”, co służy relatywizacji winy ZSRS. W przestrzeni publicznej istnieje bowiem ograniczona przestrzeń na pamięć. Jeśli dominuje temat Wołynia 1943, temat NKWD 1937 znika z pola widzenia. Niektórzy komentatorzy ostrzegają, że Rosja promuje narrację „konkurencyjnego cierpienia”, by rozproszyć uwagę i zmienić priorytety pamięci historycznej. W Polsce nadal największą siłę oddziaływania mają narracje związane z II wojną światową (np. Katyń, Wołyń), podczas gdy zbrodnia sprzed 1939 roku pozostaje mniej zakorzeniona. Kreml wykorzystuje tę asymetrię, wspierając naciski na temat Wołynia, a jednocześnie marginalizując pamięć o zbrodniach stalinowskich.
Wpływ na politykę i dyplomację
Brak uznania operacji polskiej przez Rosję skutkuje napięciami dyplomatycznymi. Polska wielokrotnie prosiła o udostępnienie dokumentów, rehabilitację ofiar czy upamiętnienie tej zbrodni. Bez rezultatu. W 2017 roku rosyjskie władze wydaliły z kraju prof. Henryka Głębockiego, prowadzącego badania w archiwach NKWD, co powszechnie uznano za odwet za usuwanie pomników sowieckich w Polsce. Mimo to Polska kontynuuje działania upamiętniające, choć Rosja skutecznie zablokowała jakiekolwiek międzynarodowe rozliczenie. W przeciwieństwie do Katynia, gdzie w latach 90. uzyskano częściowe przyznanie się do winy i udostępnienie dokumentów, w sprawie operacji polskiej nigdy nie doszło do zbiorowej rehabilitacji ofiar. Możliwość odszkodowań czy oficjalnych przeprosin ze strony Rosji jest w obecnej sytuacji politycznej bliska zeru.
Reakcje społeczne – odporność czy obojętność?
Efektywność dezinformacji można również mierzyć reakcją odbiorców. W Rosji, jak wskazano, dominuje obojętność lub aprobata dla oficjalnej wersji wydarzeń. Na Zachodzie nikt otwarcie nie kwestionuje wielkiego terroru, ale niewiele osób zna jego wymiar etniczny, zwłaszcza wobec Polaków. Rosji nie musiało więc zależeć na przekonaniu świata o fałszywej wersji, wystarczyło, że prawda pozostała nieznana. W Polsce i na Ukrainie, gdzie temat ten jest bardziej obecny, rosyjska dezinformacja ma ograniczony zasięg ze względu na powszechną nieufność wobec Kremla. Jednak istnieją pewne luki podatności, np. środowiska skrajnie narodowe mogą wykorzystywać temat Wołynia jako narzędzie bieżącej walki politycznej, co zbiega się z celami rosyjskich operacji psychologicznych. Choć nie chodzi tu o bezpośrednie negowanie operacji polskiej, to wpływ polega na przesunięciu akcentów i w rezultacie marginalizacji tej historii.
Podsumowując, Rosja zdołała w obszarze defensywnym osiągnąć cel: operacja polska nie jest uznawana powszechnie za zbrodnię ludobójstwa, nie figuruje w globalnych kalendarzach pamięci, nie stanowi elementu międzynarodowej presji na Moskwę. W Moskwie nie ma pomnika ofiar tej operacji, nie ma wystaw w muzeach wojennych, nie ma oficjalnej narracji o tej zbrodni. To pokazuje, jak skuteczna może być długofalowa dezinformacja w warunkach autorytarnych, gdy po początkowym ukryciu następuje dekady milczenia, a potem aktywne fałszowanie. Jak zauważono trafnie: kiedy współcześnie wylicza się największe zbrodnie XX wieku: Holokaust, Hołodomor, rzeź w Nankinie, ludobójstwo Ormian, to niezwykle rzadko pada hasło „operacja polska NKWD”. Za tę zbiorową amnezję w dużej mierze odpowiada właśnie starannie prowadzona kampania dezinformacyjna.
Refleksja porównawcza: Od terroru Stalina do wojny Putina. Dziedzictwo logiki i kłamstwa
Wzorce zachowań państwowych i propagandy, widoczne w trakcie operacji polskiej, nie tylko przetrwały, lecz znalazły upiorne echo w działaniach Federacji Rosyjskiej pod rządami Władimira Putina, zwłaszcza w jej wojnach i represjach XXI wieku. Historia nie powtarza się dosłownie, jednak pewne „logiki terroru” wydają się tragicznie niezmienne:
Masowy terror i dehumanizacja grup uznanych za wrogie. Stalin w 1937 roku demonizował Polaków jako zbiorowy „naród wroga” zakorzeniony w społeczeństwie sowieckim, stanowiący rodzaj zakażenia, które należy wyeliminować. W czasie pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku obserwowaliśmy podobną retoryczną demonizację Ukraińców, zwłaszcza mieszkańców wschodniej Ukrainy przeciwnych rosyjskim wpływom, jako „nazistów” lub groźnego elementu ultranacjonalistycznego, wymagającego „denazyfikacji”. Tak jak doktryna bezpieczeństwa Stalina traktowała całą grupę etniczną z podejrzliwością, tak reżim Putina często przedstawia szerokie populacje jako zagrożenie, na przykład uznając dążenie całego narodu ukraińskiego do integracji euroatlantyckiej za przejaw faszyzmu. Tego rodzaju logika maksymalnego przeciwstawienia „my kontra oni” toruje drogę zbrodniom. W praktyce, siły rosyjskie w Buczy, Irpieniu, Iziumie i innych okupowanych miejscowościach ukraińskich dokonywały w 2022 roku masowych mordów na ludności cywilnej, które wstrząsająco przypominają taktykę NKWD – systematyczne egzekucje wykonywane stylem charakterystycznym dla służb specjalnych, z rękami związanymi z tyłu i strzałami w tył głowy. To przerażająco przywodzi na myśl metodę NKWD likwidowania „wrogów” właśnie poprzez strzał w potylicę. Uzasadnienie tych działań jako walka z „nazistami” jest zbiorowym fałszem równie groteskowym jak zarzuty Stalina o „polskich faszystowskich szpiegach”. W obu przypadkach wymyślona etykieta służy do dehumanizacji ofiar i racjonalizacji przemocy masowej.
Etniczne represje i deportacje. Etniczne operacje okresu stalinowskiego miały niewątpliwie charakter ludobójczy. W toczącej się dziś wojnie rosyjsko-ukraińskiej społeczność międzynarodowa oraz organizacje praw człowieka alarmują w sprawie deportacji ludności cywilnej z Ukrainy do Rosji, w tym także dzieci. Tego rodzaju działania mogą zostać uznane za ludobójstwo w świetle współczesnego prawa międzynarodowego, zwłaszcza jeśli dochodzi do przymusowego przenoszenia dzieci należących do danej grupy narodowej. Można tu dostrzec wyraźne odniesienie do czasów stalinowskich, kiedy całe populacje etniczne – Czeczeni, Tatarzy krymscy, a także wspólnoty polskie były deportowane masowo jako elementy uznane za „niepożądane”. W latach 2022–2023 Federacja Rosyjska ustanowiła tzw. „obozowiska filtracyjne” dla Ukraińców z terenów okupowanych, w których prowadzono selekcję i często dochodziło do „znikania” osób uznanych za „nielojalne”. Jest to echo działalności NKWD, która w latach 1939–1941 dokonywała filtracji ludności na terenach okupowanej wschodniej Polski, a wcześniej, już w 1937 roku, prowadziła selekcję obywateli sowieckich na podstawie przynależności narodowościowej. Koncepcja oczyszczania podbitych lub kontrolowanych terytoriów z „elementów niepożądanych” w oparciu o tożsamość etniczną stanowi tragiczną ciągłość od Stalina do Putina. Zmienił się cel. Obecnie są to Ukraińcy, wcześniej byli to Polacy lecz mechanizm pozostaje przerażająco podobny. Identyfikacja, zatrzymanie, deportacja lub egzekucja – te same schematy wskazują na głęboki wpływ kultury NKWD na doktrynę wojskową współczesnej Rosji.
Wymazywanie świadków i kontrola narracji. Stalin dopilnował, by niemal żaden świadek operacji polskiej nie mógł opowiedzieć o jej przebiegu. Ofiary zostały zamordowane lub zastraszone. Współczesna Rosja Władimira Putina w podobny sposób stara się uciszyć świadków własnych zbrodni wojennych. W miejscach takich jak Mariupol, ukraińskim mieście zbombardowanym i następnie okupowanym przez Rosjan, rosyjskie siły miały według doniesień używać mobilnych krematoriów do pozbywania się ciał, a dostęp do miejsc takich jak zbombardowany teatr został ściśle kontrolowany, aby ukryć rzeczywistą liczbę ofiar. Dziennikarze próbujący ustalić fakty, czy to w sprawie zestrzelenia samolotu MH17, czy zbrodni wojennych w Syrii i na Ukrainie, oskarżani są o szerzenie „fałszywych informacji”, a niektórzy rosyjscy dziennikarze i działacze zostali uwięzieni lub zamordowani za ujawnianie prawdy. W samej Rosji władze brutalnie tłumią wszelki sprzeciw wobec wojny. Nawet samo nazwanie jej „wojną” zamiast użycia oficjalnej nazwy: „specjalna operacja wojskowa” może prowadzić do aresztowania. Mamy tu do czynienia z polityką informacyjną przypominającą czasy sowieckie. Tak jak w Związku Sowieckim nie wolno było mówić o terrorze, tak dziś w Rosji nie wolno legalnie nazywać inwazji na Ukrainę wojną ani publicznie dyskutować o zbrodniach wojennych. Na terenach okupowanych Rosja odcina dostęp do internetu i narzuca własną propagandę, co stanowi analogię do stalinowskiej cenzury informacji i rozpowszechniania fałszywych komunikatów do rodzin ofiar.
Dezinformacja jako forma wojny. Przypadek operacji polskiej uczy nas, że dezinformacja była integralnym elementem zbrodni. Fałszywa narracja o rzekomej organizacji POW nie tylko stanowiła pretekst do rozpoczęcia terroru, lecz także miała go ukryć. Współczesna wojna prowadzona przez Rosję również opiera się na dezinformacji, która nie jest dodatkiem, lecz narzędziem centralnym. Dobrym przykładem są wydarzenia w Buczy. Gdy w kwietniu 2022 roku opublikowano zdjęcia cywilów zamordowanych przez wycofujące się wojska rosyjskie, Kreml natychmiast rozpoczął kampanię zaprzeczania. Twierdzono, że ciała zostały upozorowane przez stronę ukraińską, a całość miała być prowokacją mającą na celu obarczenie Rosji winą. Media państwowe rozpowszechniały wiele sprzecznych wersji. Jedne utrzymywały, że nikt nie zginął, inne, że odpowiedzialni byli ukraińscy radykałowie. Jest to uderzająco podobne do sprawy Katynia z 1943 roku, gdy Niemcy odkryli masowy grób polskich oficerów, Związek Sowiecki przez dekady zaprzeczał i fabrykował alternatywne wersje wydarzeń. W obu przypadkach reakcją na dowody zbrodni było zaprzeczanie, odwracanie uwagi i podważanie wiarygodności źródeł. Kolejnym punktem wspólnym jest stosowana retoryka minimalizująca lub relatywizująca zbrodnie. Rosyjscy urzędnicy nazywali sceny z Buczy „upozorowaną prowokacją”, tak jak zbrodnie z 1937 roku są obecnie określane jako „wyolbrzymione przez Polaków”. Ta ciągłość metod wskazuje, że kultura dezinformacji jest w Rosji zinstytucjonalizowana od czasu sowieckiego KGB po współczesną FSB i organy propagandy państwowej.
Instrumentalizacja historii. Reżim Władimira Putina jawnie wykorzystuje historię jako narzędzie propagandowe. Kreml powołał specjalne „komisje historyczne”, których zadaniem jest kontrola interpretacji II wojny światowej oraz okresu stalinowskiego. Wprowadzono przepisy penalizujące „znieważanie pamięci bohaterów wojny”, co w praktyce służy także do tłumienia debaty na temat sowieckich zbrodni. Historyczne krzywdy są regularnie przywoływane w celu uzasadniania bieżącej polityki. Przykładowo, Putin uzasadniał inwazję na Ukrainę, twierdząc, że Ukraina jest sztucznym państwem, stworzonym przez bolszewików, lub że jest to „ziemia historycznie rosyjska”. Są to narracje zniekształcające przeszłość w celu racjonalizacji agresji. Podobnie przed aneksją Krymu w 2014 roku rosyjskie media rozpowszechniały opowieści o rzekomych prześladowaniach rosyjskojęzycznych obywateli oraz przywoływały II wojnę światową, nazywając nowe władze Ukrainy „banderowcami”, czyli kolaborantami nazistów. Takie zabiegi mają swe analogie w sowieckiej propagandzie, która demonizowała całe grupy społeczne przy pomocy odniesień historycznych (np. przedstawianie Polaków z lat 30. jako faszystów lub petlurowców, w nawiązaniu do konfliktów z lat 20.). Zawsze chodzi o to, aby ukazać aktualnego wroga w świetle dawnego zagrożenia egzystencjalnego. Zrozumienie, jak dokładnie Stalin manipulował historią (np. poprzez wymazanie operacji polskiej), pozwala dziś dostrzec, jak Putin czyni coś odwrotnego. On nie usuwa, lecz dopisuje i zniekształca. Na przykład w 2019 roku twierdził, że Polska i Ukraina współdziałały z Hitlerem, co spotkało się z międzynarodowym oburzeniem. Obie strategie, zarówno stalinowska przez wymazywanie i putinowska przez fabrykację i nadpisywanie, są formami instrumentalizacji historii. Cel pozostaje ten sam: legitymizacja obecnej polityki oraz delegitymizacja przeciwników.
Uczenie się z przeszłości, by stawiać opór dziś. Warto w tym miejscu wskazać na element nadziei: ujawnienie prawdy o operacji polskiej w latach 90. i 2000. przez polskich i rosyjskich działaczy na rzecz pamięci historycznej (m.in. stowarzyszenie Memoriał, Instytut Pamięci Narodowej) stanowi wzorzec oporu wobec dezinformacji. Dzięki współpracy transgranicznej, udostępnianiu archiwów i edukacji publicznej udało się wydobyć z zapomnienia ukrywane ludobójstwo. Doświadczenie to pozostaje aktualne również dziś. Pokazuje, jak ważna jest staranna dokumentacja faktów i zachowanie pamięci, nawet w warunkach niesprzyjających. Ukraina i Polska aktywnie gromadzą obecnie dowody rosyjskich zbrodni wojennych w czasie rzeczywistym, nie pozwalając im ulec zapomnieniu. Lekcje z 1937 roku przypominają, jak istotne to zadanie: gdyby wówczas istniał międzynarodowy monitoring lub społeczny sprzeciw (co oczywiście było niemożliwe w zamkniętym ZSRS), być może liczba ofiar byłaby mniejsza, a prawda wyszłaby na jaw szybciej. Obecnie technologia i media otwarte umożliwiają szybsze pozyskiwanie faktów, ale jednocześnie przyspieszają też rozprzestrzenianie dezinformacji. Zwalczanie współczesnej kremlowskiej dezinformacji dotyczącej takich wydarzeń jak Bucza czy Mariupol wymaga tej samej staranności i odwagi, jaka była potrzebna, by ujawnić prawdę o operacji polskiej: zeznań naocznych świadków, ujawnionych dokumentów, śledztw sądowo-medycznych i gotowości ocalałych, by mówić.
W konkluzji należy podkreślić, że operacja polska z lat 1937–1938 nie jest jedynie mrocznym epizodem historii stalinowskiej. Stanowi ona zwierciadło, w którym można rozpoznać wzorce obecnego postępowania państwa rosyjskiego. Zasady leżące u podstaw działań, czyli demonizowanie określonej grupy jako wroga, fizyczna eliminacja, całkowite zakłamywanie faktów niestety powracają. Uznanie tej ciągłości daje narzędzia do przeciwdziałania współczesnej propagandzie.
Badanie i nauczanie o operacji polskiej to nie tylko kwestia sprawiedliwości historycznej, ale również element budowania odporności na rosyjską dezinformację. Za każdym razem, gdy ujawniane i analizowane są zbrodnie stalinizmu, osłabiany jest mit założycielski Kremla, który nadal opiera się na „dziedzictwie” Stalina. W Polsce edukowanie kolejnych pokoleń na temat roku 1937 stanowi formę uodparniania ich na uproszczone rosyjskie narracje gloryfikujące ZSRS. W wymiarze międzynarodowym świadomość tuszowania zbrodni stalinowskich ułatwia demaskowanie prób ukrywania zbrodni Putina.
Ujawniając prawdę o „nieopłakanym ludobójstwie” Polaków z czasów stalinowskich, oddajemy hołd ofiarom, ale zarazem wysyłamy sygnał do współczesnych propagandystów: świat prędzej czy później odkryje prawdę, a pamięć może zostać odzyskana. Operacja polska uczy, że prawda historyczna może być tłumiona przez dekady, lecz nie na zawsze. Gdy wreszcie wychodzi na światło dzienne, osłabia pośmiertny wpływ tyrana. W kontekście obecnego konfliktu to ważne przypomnienie: kłamstwa mogą zwyciężać przez pewien czas, ale prawda, wspierana wytrwałością, zwycięża historię.
„Zginęli za to, że byli Polakami” – głosi inskrypcja na nowym pomniku w Sokołach, odsłoniętym w 2022 roku. Opowiedzenie światu, dlaczego zginęli i w jaki sposób prawda o tym była ukrywana, to nie tylko akt pamięci, lecz również sygnał ostrzegawczy przed odrodzeniem się podobnego terroru i kłamstw, które go umożliwiają.
Autor: Wojciech Pokora, redaktor naczelny Disinfo Digest
Źródła:
- Marek Jan Chodakiewicz, Nieopłakane ludobójstwo, „Rzeczpospolita”, 15 stycznia 2011.
- Anatol Wialiki, Dzierżyńszczyzna 1932-1937. Rejon skazany na likwidację (Warszawa 2021).
- Anna Zechenter, Zagłada Polaków w Związku Sowieckim (Warszawa 2020).
- Jurij Szapował, Wołodymyr Prystajko, Wadym Zołotarow, ЧК–ГПУ–НКВД в Україні: особи, факти, документи (Kijów 1997).
- Christopher Andrew, Wasilij Mitrochin, Archiwum Mitrochina I. KGB w Europie i na Zachodzie (Poznań 2009).
- Timothy Snyder, Tajna wojna. Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę (Kraków 2008).
- Stephane Courtois, Nicolas Werth, Jean-Louis Panne, Adrzej Paczkowski, Karel Bartosek, Jean-Louis Margolin, Czarna księga komunizmu. Zbrodnie, terror, prześladowania (1999).
- Nikita Pietrow i Arsenij Rogiński, Polska operacja NKWD 1937–1938, w: Represje wobec Polaków i obywateli polskich (Moskwa: Zwenja, 1997) – archiwum Stowarzyszenia „Memoriał”.
- Tomasz Sommer, Rozstrzelać Polaków. Ludobójstwo Polaków w Związku Sowieckim 1937–1938 (Warszawa: 2014) – odniesienie do wywiadu z en.wikipedia.org.
- Instytut Pamięci Narodowej (Polska), wystawa Rozkaz nr 00485 – plansze dostępne na edukacja.ipn.gov.pl.
- Polska Agencja Prasowa (serwis anglojęzyczny), 80 lat temu: Związek Sowiecki zapoczątkował ludobójstwo narodu polskiego, 12 sierpnia 2017.
- Polska Agencja Prasowa (serwis rosyjskojęzyczny), „Представителей польской общины… не пустили на кладбище жертв репрессий”, 20 sierpnia 2023.
- Władysław Gulewicz, „Польская операция НКВД: выдумки и правда”, Międzynarodnaja Żizń (czasopismo MID Federacji Rosyjskiej), 17 grudnia 2022, interaffairs.ru.
- Wikipedia: Polskie Rejony Narodowe, Rozkaz NKWD nr 00485, Polska operacja NKWD.
- Paul R. Gregory, Mózg Lenina i inne opowieści z tajnych archiwów sowieckich (Hoover Institution Press, 2008) – rozdział 7: o fałszywych aktach zgonu.
- Andrzej (nazwisko nieznane), W Sokołach odsłonięto pomnik…, Znadniemna.pl (portal mniejszości polskiej na Białorusi), 14 grudnia 2022.
- Sylwia Wieczeryńska i Robert Fiłończuk dla PAP/Dzieje.pl, przez Znadniemna.pl – relacja z uchwały Sejmu RP z 2009 roku.
- Oświadczenie MSZ RP, 21 grudnia 2019: w sprawie fałszywych narracji Federacji Rosyjskiej (gov.pl).
- Wyciągi z bazy danych Stowarzyszenia „Memoriał” (listy rozstrzelanych Polaków) – dostęp przez źródła archiwalne.
- Polskie Radio 24, Rosja potwierdza: Henryk Głębocki wydalony w ramach retorsji, https://polskieradio24.pl/artykul/1937995,rosja-potwierdza-henryka-glebocki-wydalony-w-ramach-retorsji [dostęp: 03.08.2025].
- Polskie Radio, Konsul gen. RP w Rosji: po polskim pomniku na cmentarzu ofiar stalinowskich pozostało tylko puste miejsce, https://www.polskieradio.pl/399/7980/artykul/3214479,konsul-gen-rp-w-rosji-po-polskim-pomniku-na-cmentarzu-ofiar-stalinowskich-pozostalo-tylko-puste-miejsce [dostęp: 03.08.2025].
- Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, https://orka.sejm.gov.pl/proc6.nsf/uchwaly/2174_u.htm [dostęp: 03.08.2025].














