12
Najnowsza aktywność

3

Najnowsza aktywność

Tysiącletni konflikt? Rosyjska narracja historyczna jako narzędzie propagandy w świecie arabskim

Tysiącletni konflikt? Rosyjska narracja historyczna jako narzędzie propagandy w świecie arabskim

Rosyjski film dokumentalny „Rosja – Polska. Konflikt trwający od tysiąca lat” przedstawia historię relacji polsko-rosyjskich jako nieprzerwany ciąg konfliktów i wrogości od czasów średniowiecza po dziś dzień. Już na wstępie narrator podkreśla rzekomą odwieczną nienawiść – stwierdza, że „Rosjanie i Polacy to dwa słowiańskie narody, które od wieków żyją obok siebie… ale od dziesiątego wieku Polska i Rosja były ze sobą skonfliktowane”. Tę fatalistyczną tezę rozwija dalej, przypisując różnicom religijnym główną rolę w rozbiciu jedności: Polska została „ochrzczona przez Watykan”, a Rosja „przez Bizancjum”. W ten sposób już na początku film kreuje obraz dziejowego starcia cywilizacji – katolickiego Zachodu reprezentowanego przez Polskę i prawosławnego Wschodu uosabianego przez Rosję.

Takie ujęcie historyczne nie służy jednak rzetelnej analizie dziejów, lecz stanowi element propagandowej strategii. Kreml wykorzystuje atrakcyjnie podaną narrację historyczną, by oddziaływać na arabską przestrzeń informacyjną. Historyczne wątki zostały dobrane i zinterpretowane tak, aby rezonowały z doświadczeniami i emocjami bliskimi odbiorcom w regionie MENA.

Historyczna narracja w służbie propagandy Kremla

Narrator stosuje tutaj historyczny fatalizm. Konflikt przedstawia jako nieunikniony od tysiącleci, co ma sugerować arabskim widzom prosty wniosek: Polacy i Rosjanie zawsze byli wrogami, więc obecne napięcia są naturalną kontynuacją odwiecznej wojny. Taki deterministyczny przekaz wyklucza inne interpretacje i pomija długie okresy pokojowej koegzystencji czy współpracy między narodami.

Co istotne, samo założenie o tysiącletnim sąsiedztwie Polski i Rosji jest historycznie fałszywe. Państwowość rosyjska w sensie moskiewskim, uważana za bezpośredniego protoplastę współczesnej Rosji, ukształtowała się dopiero w XIV wieku, natomiast do regularnych kontaktów dyplomatycznych i konfliktów z Polską doszło znacznie później, dopiero w XV–XVI wieku. Wcześniejsze dzieje Rusi Kijowskiej nie mają bezpośredniego związku z Moskwą, zarówno geograficznie, jak i politycznie. Tymczasem film świadomie zaciera granice między Rusią Kijowską, Wielkim Księstwem Moskiewskim, Carstwem Rosyjskim, Związkiem Radzieckim i Federacją Rosyjską, traktując je jako jedną, nieprzerwaną ciągłość dziejową. Taki zabieg służy zbudowaniu iluzji, że Rosja zawsze była obecna jako jednolity podmiot polityczny i geostrategiczny, co nie odpowiada prawdzie historycznej. Dla nieświadomego odbiorcy w świecie arabskim, nieznającego subtelności wschodnioeuropejskiej historii, narracja ta może jednak wydawać się spójna i przekonująca. W rzeczywistości jest to jedno z najbardziej perfidnych uproszczeń, mające zatuszować fakt, że Rosja jako twór imperialny weszła na arenę europejską dopiero wieki po powstaniu Królestwa Polskiego.

Co więcej, od pierwszych minut dokument łączy historyczną narrację z bieżącą polityką. Obecna Polska zostaje przedstawiona jako „forpoczta NATO wymierzona w Rosję”, kraj bezrefleksyjnie wrogi Rosji, rzekomo z powodu zachodniej propagandy. Narrator podaje, że „Polska jest dziś jednym z najbardziej wrogich krajów wobec Rosji”, na którego terytorium po II wojnie światowej rozmieszczono bazy wojskowe, a obecnie stacjonują amerykańskie. W filmie pada nawet liczba – ponad 100 baz – które rzekomo USA planują ulokować w Polsce w najbliższych latach. Tego typu przesadne twierdzenia mają wywrzeć na arabskim widzu wrażenie, że Polska jest agresywnie zmilitaryzowana i stanowi bezpośrednie zagrożenie dla Rosji. Narrator konkluduje bowiem: „rosyjski naród postrzega to jako poważne zagrożenie ze strony Polski – zagrożenie wspierane przez Stany Zjednoczone”.

Tak zarysowana opowieść (Polska jako marionetka Zachodu, wysunięta baza antyrosyjskiej ofensywy) celowo odwołuje się do znanych w świecie arabskim motywów. Podkreślanie roli NATO i „zamorskich partnerów” (USA) rezonuje z obecnymi w regionie MENA nastrojami antyzachodnimi i podejrzliwością wobec ingerencji obcych mocarstw. Wielu arabskich odbiorców, mających własne doświadczenia interwencji zachodnich, z łatwością odbierze taką narrację jako analogię do polityki imperialnej – NATO jawi się tu jako współczesna wersja kolonizatora, a Polska jako jego lokalny sprzymierzeniec. Kremlowski przekaz sprytnie wpisuje się zatem w istniejące stereotypy i resentymenty: NATO i USA to siły destabilizujące, więc kraj goszczący ich bazy (Polska) musi być co najmniej podejrzany. Taka implikacja może budzić u arabskich widzów odruchową niechęć do Polski, zanim jeszcze poznają oni jakiekolwiek fakty.

Warto zauważyć, że rosyjska propaganda historyczna nie unika też narracji o „bratnich narodach”. W filmie mimo wszystko wspomina się, że Polacy i Rosjanie mają wiele wspólnych cech jako Słowianie. Ów motyw braterstwa od razu zostaje jednak skontrastowany ze scenami konfliktu. Zabieg ten może być celowy: na Bliskim Wschodzie znane są przecież opowieści o skłóconych braciach. W regionie arabskim, mimo wspólnego języka i religii, również dochodziło do rozłamów i wewnętrznych wojen. Arabscy widzowie mogą więc podświadomie porównać słowiański rozłam katolicko-prawosławny do własnych doświadczeń, np. rywalizacji między państwami arabskimi czy konfliktów na tle sekciarskim. Tego typu kulturowe odniesienia („bratobójcze” spory) czynią rosyjski przekaz bardziej zrozumiałym i wiarygodnym dla odbiorcy z regionu MENA. Historia zostaje tu więc użyta jako uniwersalna parabola, której morał, podany z rosyjskiej perspektywy, ma przekonać widza do określonych wniosków politycznych.

Podsumowując, Kreml świadomie pisze historię na nowo pod wybraną publiczność. Wykorzystuje przy tym mieszankę faktów, półprawd i interpretacji osadzonych w atrakcyjnej, emocjonalnej narracji. Cel jest jasny: zbudować w oczach arabskiego odbiorcy zrozumienie (a nawet usprawiedliwienie) dla dzisiejszej polityki Rosji wobec Polski i regionu, przedstawiając ją jako logiczną konsekwencję tysiącletniej historii. Zanim przejdziemy do szczegółowych przykładów takich manipulacji, warto przyjrzeć się ogólnym mechanizmom dezinformacji zastosowanym w filmie.

Mechanizmy manipulacji i dezinformacji w filmie „Rosja – Polska. Konflikt trwający od tysiąca lat”

Mechanizmy manipulacji i dezinformacji w filmie

Film RT obfituje w techniki typowe dla propagandy historycznej. Jednym z głównych mechanizmów jest selektywne przedstawianie faktów historycznych – wydarzenia wygodne dla rosyjskiej narracji są wyolbrzymiane, a niewygodne przemilczane lub zniekształcane. Przykładowo, wspomniany na wstępie „tysiącletni konflikt” to narracja wybiórczo koncentrująca się na momentach sporów zbrojnych, pomijając długie okresy pokojowego współistnienia czy sojuszy polsko-rosyjskich (jak chociażby wspólne zwycięstwo nad nazizmem w 1945, którego znaczenie w filmie jest umniejszane). Ten zabieg kreuje fałszywe wrażenie nieuchronności wrogości. Historyczny fatalizm, gdzie dwa narody rzekomo są skazane na konflikt bez względu na okoliczności.

Uproszczenie i zniekształcenie przyczyn zjawisk to kolejna taktyka. Skomplikowane procesy historyczne sprowadzane są do prostej tezy, że Polska zawsze knuła przeciw Rosji wraz z obcymi mocarstwami. W filmie np. winą za rozbiory Polski w XVIII wieku obarcza się… samą Polskę. Narrator sugeruje, że w 1795 r. to Polska „po raz kolejny zagroziła Rosji wojną”, zmuszając Petersburg do reakcji. Fakty historyczne są tu na opak. III rozbiór Polski nie był wynikiem agresji Polaków na Rosję, lecz wspólnej inwazji mocarstw zaborczych na Rzeczpospolitą. Film jednak odwraca role ofiary i agresora, usprawiedliwiając carską ekspansję obroną przed rzekomo agresywną Polską. Podobny zabieg zastosowano wobec wydarzeń 1939 roku: przemilczane lub wybielone zostały działania ZSRR, które we wrześniu 1939 wspólnie z III Rzeszą dokonały czwartego rozbioru Polski. Zamiast tego podkreśla się, że Polska wcześniej odmówiła współpracy z Moskwą przeciw Hitlerowi, co film określa wręcz jako „zdradę” ze strony Warszawy. Przypomina się, że Polska podpisała pakt o nieagresji z Niemcami (1934), sugerując jakoby sojusz z nazistami, a przemilcza fakt, że pakt Ribbentrop-Mołotow z 1939 zawierał tajny protokół rozbiorowy. Gdy już o nim wspomniano, narrator natychmiast dodaje usprawiedliwienie: pakt z Hitlerem został zawarty dopiero po tym, jak „wszystkie znane państwa europejskie” podpisały swoje układy z III Rzeszą. Jest to klasyczna whataboutism, czyli odwrócenie uwagi na grzechy innych, by pomniejszyć winę własną. Widz otrzymuje komunikat: „skoro inni dogadywali się z Hitlerem, ZSRR też miał prawo”.

W filmie zastosowano także cherry-picking wypowiedzi „ekspertów” sprzyjających rosyjskiej narracji. Twórcy przytaczają głosy osób przedstawianych jako polscy historycy czy dziennikarze, którzy de facto powielają prorosyjskie tezy. Jan Engelgard, opisany jako renomowany warszawski publicysta, stwierdza przed kamerą, że w Polsce „obraz powszechnej nienawiści do Rosji jest przesadzony… z jednej strony mamy oficjalne stanowisko władz i mediów, z drugiej, opinie zwykłych ludzi”. Ta wypowiedź sugeruje głęboki rozłam: polskie elity, sterowane przez Zachód, są antyrosyjskie, ale prosty lud polski rzekomo myśli inaczej. Jest to manipulacja, która ma podważyć wiarygodność demokratycznie wybranego polskiego rządu. Przedstawia się go jako marionetkę działającą wbrew narodowi. Przy tym film nie wspomina, że Engelgard to redaktor pisma o marginalnym zasięgu, znanego z prorosyjskich sympatii. Przeciętny arabski widz odbiera go jako głos reprezentatywny dla Polaków, co fałszuje obraz rzeczywistych nastrojów społecznych (np. badania wskazują, że większość Polaków nie ufa Rosji z powodu historycznych agresji).

Mechanizm „głos ludu kontra skorumpowane elity” jest zresztą w regionie MENA dobrze znany. Tamtejsi odbiorcy nieraz słyszeli narracje, że władze ich krajów ulegają Zachodowi wbrew woli narodu. Rosyjska propaganda celowo więc uderza w te tony, licząc, że arabscy widzowie zidentyfikują się z rzekomo oszukiwanym polskim społeczeństwem. To odwraca uwagę od faktu, że akurat w przypadku Polski postawa władz pokrywa się z wolą znacznej części obywateli, którzy mają powody obawiać się Rosji.

Inną techniką jest wyolbrzymianie wyjątków i przedstawianie ich jako reguły. Film pokazuje np. sceny protestu mieszkańców miasteczka Drawsko Pomorskie przeciw usunięciu pomnika radzieckiego czołgu T-34. Widzimy tłum z dziećmi i flagami. Narrator relacjonuje „gwałtowne demonstracje. Ludzie, w tym dzieci, stanęli w obronie pomnika”, po czym konkluduje, że przeciętny Polak nie żywi nienawiści do Rosjan. Prawda jest taka, że podobne protesty były rzadkością. W większości polskich miast radzieckie monumenty usuwano bez większych sprzeciwów. Jednak propaganda wykorzystuje pojedynczy incydent jako dowód na ogólną tezę, że Polacy szanują Armię Czerwoną, a tylko władze na pasku Zachodu chcą zacierać historyczną pamięć. Jest to klasyczny zabieg perswazyjny – poprzez anegdotę (poruszającą emocjonalnie scenę z dziećmi broniącymi pomnika) buduje się uogólnienie na cały naród. Taka manipulacja trafia zwłaszcza do odbiorcy mniej obeznanego z realiami. Dla widza arabskiego obraz polskich dzieci broniących czołgu może być poruszający i analogiczny np. do obrony pomników bojowników antykolonialnych. Jak zauważają analitycy, pokazanie dzieci broniących pomnika odwołuje się do wspólnotowych wartości szacunku dla męczeństwa przodków, silnie obecnych w kulturze arabskiej. W ten sposób rosyjska dezinformacja żongluje emocjami widzów, by przekaz wydawał się im bliski i zrozumiały.

Na uwagę zasługuje także język propagandy, który jest pełen skrajnych określeń i porównań historycznych, mających wywołać szok lub oburzenie. Przykładowo, polskich bohaterów walk o wolność film określa mianem „terrorystów”. Powstańcy listopadowi (1830) i styczniowi (1863) zostali ukazani jako brutalni fanatycy religijni. Narrator twierdzi, że „polscy szlachcice, którzy deklarowali ogromną nienawiść do Rosjan, stanowili główną siłę powstania, a wspierali ich duchowni rzymskokatoliccy, którzy wzywali do eksterminacji prawosławnych. Co więcej, pada sugestia: „nie pierwszy raz Watykan błogosławił masowe mordy”. Taka retoryka wręcz dehumanizuje polskich bojowników o niepodległość, przedstawiając ich jako religijnych fanatyków, którzy chcieli dokonać ludobójstwa prawosławnych. Jest to rażące odwrócenie ról. W rzeczywistości to carat brutalnie tłumił polskie powstania, dokonując egzekucji i zsyłek, zaś polski ruch oporu miał charakter narodowowyzwoleńczy, nie zaś antyprawosławny.

Rosyjska propaganda jednak celowo akcentuje wątki religijne, wiedząc jak silny wydźwięk mogą one mieć na Bliskim Wschodzie. Odwołanie do krucjat, a tak mają się kojarzyć katolicy wzywający do eksterminacji, ma wywołać u arabskich odbiorców skojarzenia z zachodnim kolonializmem i narzucaniem wiary ogniem i mieczem. W innym fragmencie filmu rosyjski duchowny opowiada o okrucieństwach średniowiecznych krzyżowców: profanacji cerkwi w Salonikach, zabiciu prawosławnych duchownych, zbezczeszczeniu relikwii. Po tak obrazowej lekcji historii narrator zadaje retoryczne pytanie: „Czy Rosjanie zabijali duchownych? … Nie – tylko Polacy to robili”. Przekaz jest skrajnie manipulacyjny: Polacy zostają wpisani w kontinuum zachodnich agresorów religijnych, kontynuatorów krucjat, zaś Rosjanie obsadzeni są w roli obrońców wiary i niewinnych ofiar. Dla arabskich widzów, pamiętających historyczne krucjaty i rywalizację mocarstw, taka czarno-biała narracja może być niezwykle sugestywna. Ma ona wzbudzić sympatię dla „uciskanego” rosyjskiego Wschodu i niechęć do „agresywnego” polsko-zachodniego Zachodu.

Podsumowując, w filmie wykorzystano całą paletę zabiegów dezinformacyjnych: od fałszowania historii przez selekcję faktów, przez emocjonalny język i analogie historyczne, po podstawianie kontrolowanych „ekspertów” i granie na istniejących uprzedzeniach odbiorców. Wszystkie te mechanizmy służą jednemu – zbudowaniu spójnej opowieści propagandowej, która uwiarygadnia rosyjski punkt widzenia i dyskredytuje Polskę oraz Zachód.

Dlaczego właśnie arabskojęzyczni odbiorcy? Polityczne cele Kremla

Nasuwają się pytania: dlaczego Rosja kieruje tego rodzaju przekaz historyczny akurat do arabskiego odbiorcy i jakie cele chce w ten sposób osiągnąć? Odpowiedź wynika z geopolitycznej strategii Moskwy i specyfiki informacyjnej regionu MENA.

Po pierwsze, region Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej od lat jest celem wzmożonych wysiłków propagandowych Rosji. Kreml dostrzegł, że w świecie arabskim istnieje podatny grunt, są to antyzachodnie resentymenty, rozczarowanie polityką mocarstw zachodnich, a także luka informacyjna, którą rosyjskie media chętnie wypełniają. Kanały RT Arabic i Sputnik Arabic nadają 24 godziny na dobę, prezentując rosyjski punkt widzenia na wydarzenia globalne. Co ważne, w przeciwieństwie do Europy, w większości krajów arabskich nie ma zakazu ani poważnych ograniczeń działalności rosyjskich mediów. Dzięki temu rosyjska narracja dociera tam bez przeszkód, często konkurując jak równy z równym z lokalnymi i zachodnimi stacjami.

RT Arabic zyskała zresztą ogromną popularność. Jak zauważa analityk H.A. Hellyer, portal RT po arabsku bywa w niektórych miesiącach czytany częściej niż Al-Jazeera, a kanał YouTube RT Arabic ma więcej subskrybentów niż jakakolwiek inna filia RT. Popularność ta jeszcze wzrosła po wybuchu wojny na Ukrainie w 2022 roku, co pokazuje, że narracje Kremla znajdują podatny grunt wśród arabskich odbiorców. Dla Moskwy jest to ogromny atut: może bezpośrednio kształtować opinię publiczną dużej części świata arabskiego, z pominięciem filtrów i krytyki obecnych w mediach zachodnich. Propagowanie filmu o „tysiącletnim konflikcie” wpisuje się w tę strategię. Jest to element szerszej kampanii, by zjednać sobie sympatię tzw. Globalnego Południa i izolować informacyjnie Zachód.

Po drugie, Rosja liczy na polityczne korzyści płynące z kształtowania narracji historycznych. Film o Polsce w arabskiej wersji językowej ma kilka celów politycznych i strategicznych:

Delegitymizacja Polski na arenie międzynarodowej: Przedstawiając Polskę jako rusofobiczną marionetkę USA, Rosja stara się obniżyć wiarygodność Polski w oczach arabskich elit i społeczeństw. Polska, aktywnie wspierająca Ukrainę i zachęcająca świat do potępienia rosyjskiej agresji, jest dla Kremla niewygodnym aktorem. Propagandowy przekaz ma sprawić, by np. głos polskich dyplomatów w sprawach Ukrainy czy polityki wschodniej był w świecie arabskim traktowany z dystansem lub podejrzliwością („to ci, którzy zawsze nienawidzili Rosji, słudzy NATO”). W ten sposób Rosja próbuje rozbić jedność przekazu Zachodu i zneutralizować wpływy Polski jako adwokata sprawy ukraińskiej.

Budowanie narracji prorosyjskiej wśród społeczeństw arabskich: Kreml dąży do tego, by opinia publiczna krajów MENA przychylnie patrzyła na Rosję lub co najmniej sceptycznie na działania Zachodu. Historyczne opowieści o „dobrotliwej Rosji” i „zdradzieckiej Polsce” mają wzbudzić sympatię dla Rosjan jako tych, którzy byli krzywdzeni przez Zachód (w filmie symbolizowany przez Polskę). Jeśli arabski widz kupi tę narrację, łatwiej mu zaakceptować dzisiejsze działania Moskwy, np. argument, że wojna w Ukrainie to tylko dalszy ciąg walki z zachodnim spiskiem, w którym Polska gra rolę pionka. Innymi słowy, takie filmy są elementem soft power Rosji: kreowania wizerunku siebie jako obrońcy sprawiedliwości dziejowej i ofiary zachodnich intryg, co w regionie o kolonialnej przeszłości brzmi znajomo.

Wykorzystywanie wątków religijnych i antykolonialnych: Jak już wspomniano, film mocno akcentuje motyw krucjat, konfliktu katolicyzmu z prawosławiem, rzekomych zbrodni Watykanu itp. Tego rodzaju przekaz może spodobać się zarówno świeckim panarabskim nacjonalistom (w narracji których Watykan i zachodnie mocarstwa kolonialne są historycznymi wrogami Arabów), jak i części konserwatywnych muzułmanów (dla których krucjaty i agresja zachodniego chrześcijaństwa to wciąż żywa pamięć historyczna). Rosja stara się uplasować jako przyjaciel świata islamu i obrońca uciśnionych (przypomnijmy, że często podkreśla swoją rolę w Syrii jako ochrona przed dżihadystami), kontakty z Iranem czy wsparcie dla Palestyńczyków na arenie ONZ. Uderzanie w tony antykatolickie i antyzachodnie w kontekście polskim ma więc budować pewną ciągłość: Rosja staje ramię w ramię z Arabami przeciw dawnym i obecnym krzyżowcom. To oczywiście cyniczne uproszczenie, ale bywa skuteczne.

Odwracanie uwagi od własnych działań: Wreszcie, kierowanie uwagi arabskich widzów na rzekome grzechy Polski (czy szerzej Zachodu) ma odwrócić ich uwagę od obecnych działań Rosji. Gdy film opowiada np. o tym, jak to Polska marzy o aneksji zachodniej Ukrainy przy pomocy NATO, celem jest zasiać wątpliwości co do intencji obecnej polityki Polski i Zachodu w kwestii Ukrainy. Ma to rozmywać obraz, w którym Rosja jest jedynym agresorem. Propaganda sugeruje: „wszyscy mają brudne ręce – spójrzcie na Polaków, oni też chcą rozdrapać Ukrainę, jak to już zrobili z Hitlerem podczas II wojny światowej”. W arabskich mediach, gdzie wiadomości o Europie Środkowej są rzadkie, taki przekaz może łatwo zapełnić lukę informacyjną i ustawić narrację pod dyktando Moskwy.

Podsumowując, Rosja adresuje ten film do arabskich odbiorców, bo tam jej propaganda może rezonować najgłośniej i napotkać najmniej kontrargumentów. Kreml realizuje tym samym kilka celów naraz: zbija kapitał w wojnie informacyjnej z Zachodem, buduje własną strefę wpływów medialnych w świecie arabskim i wzmacnia antyzachodnie nastroje, z których politycznie korzysta. Polska, przedstawiona jako wrogi pionek Zachodu, jest w tej opowieści jedynie wygodnym symbolem, czy „straszakiem”, który ma przekonać arabską ulicę, że Rosja to potrzebna przeciwwaga dla zachodniej dominacji.

Propaganda w praktyce: konkretne przykłady z filmu

Aby lepiej zrozumieć, jak działają omówione wyżej mechanizmy, przyjrzyjmy się kilku kluczowym fragmentom filmu i zanalizujmy zawarte w nich manipulacje.

Mit „dwóch Polsk” i marionetkowego rządu: Już na początku filmu pada zagadkowe zdanie: „Zawsze istniały dwa państwa o nazwie Polska – jedno z nich walczyło o prawdę, drugie upadło w hańbie i podłości wobec obcych”. Ta wypowiedź narratora dzieli Polaków na dwie kategorie: tych pozytywnych (czytaj: przychylnych Rosji) oraz zdrajców na usługach obcych. W dalszej części dokumentu staje się jasne, że do tej drugiej kategorii zaliczane są obecne polskie władze oraz historyczni przywódcy, którzy przeciwstawiali się Rosji. Jest to jawna manipulacja mająca podważyć moralny mandat polskiego rządu. Bo skoro „upadł w podłości wobec obcych”, to znaczy, że nie działa w interesie własnego narodu. Dla widza arabskiego, przyzwyczajonego nierzadko do narracji o skorumpowanych elitach kolaborujących z Zachodem, taka teza brzmi wiarygodnie. Film nie przedstawia żadnych dowodów na „hańbę” polskich władz. Widz ma uwierzyć na słowo. Jest to klasyczny przykład gołosłownej demonizacji przeciwnika.

Uogólnienie na podstawie jednostkowego przypadku (protest w Drawsku Pomorskim): Wspomniany incydent z obroną pomnika T-34 w miasteczku Drawsko Pomorskie został w filmie użyty jako rzekomy dowód na filorosyjskie nastroje „przeciętnego Polaka”. Widz ogląda autentyczne nagrania wzburzonych mieszkańców protestujących przeciw rozbiórce pomnika i słyszy komentarz: „To pokazuje, że przeciętny polski obywatel wciąż żywi pozytywne emocje wobec Rosji”. Jest to logiczny błąd pars pro toto: propagandziści biorą część (jedno miasteczko, motywowane specyficznymi lokalnymi sentymentami) i przedstawiają jako całość (cały naród). Pomijają przy tym, że ów protest był wyjątkiem, a w wielu innych miejscowościach podobnych demonstracji nie odnotowano. Mało tego, film nie informuje, że obrona pomnika w Drawsku była inspirowana m.in. przez lokalnych działaczy postkomunistycznych, a więc nie wynikała z czystej spontanicznej miłości do Rosjan. Wszystko to jest pominięte, bo nie pasuje do tezy. Dla arabskiego widza, nieznającego realiów polskich, scena z Drawska staje się więc całą prawdą o Polsce. To świetny przykład, jak propaganda wykorzystuje autentyczne obrazy, ale nadaje im fałszywy kontekst i zbyt daleko idące uogólnienie.

Demonizacja polskich powstań i odwrócenie ról ofiara–agresor: W drugiej połowie pierwszej części filmu przedstawiono historię polskich powstań narodowych przeciw Imperium Rosyjskiemu w XIX wieku. Jednak zamiast tradycyjnej narracji o walce o wolność, widz otrzymuje obraz krwawych buntów religijnych. Narrator opisuje powstańców z lat 1830 i 1863 nie jako patriotów, ale jako „buntowników dokonujących aktów terrorystycznych”, którzy rzekomo „zabijali prawosławnych księży i chłopów, a także Polaków, którzy nie popierali powstania”. W filmie padają drastyczne oskarżenia: polska szlachta i katoliccy duchowni mieli wzywać do eksterminacji wyznawców prawosławia, a sami powstańcy przedstawieni są jako siejący terror fanatycy. Kulminacją jest cytowane wcześniej retoryczne pytanie: czy Rosjanie kiedykolwiek robili takie rzeczy? Nie – tylko Polacy. Ten fragment ilustruje skrajną dehumanizację Polaków w przekazie rosyjskim. Z ofiar carskich represji zrobiono katów prawosławnych, a z rosyjskich aparatczyków tłumiących powstania – obrońców porządku. Co istotne, tę manipulację oparto na wątkach religijnych, co celowo ma uderzyć w czułą strunę muzułmańskiego i arabskiego odbiorcy. Historyczne polskie powstania wpisano w schemat „chrześcijańskich wojen religijnych”, co w oczach arabskich widzów może je skojarzyć z agresją zachodniego chrześcijaństwa (krucjatami, kolonializmem). Prawosławna Rosja pozycjonuje się tu jako ofiara podobna do np. prawosławnych Arabów (jak syryjscy chrześcijanie), których Zachód także niegdyś prześladował. Jest to celowe pomieszanie porządków historycznych, mające wywołać moralne potępienie polskich zrywów przez pryzmat religijny, a nie narodowy. W rezultacie arabski widz ma odczuć, że Polacy byli agresorami nie tylko wobec Rosjan, ale wręcz wobec całego „wschodniego chrześcijaństwa”, co z kolei czyni z Rosji obrońcę uciśnionych. Ten fragment filmu doskonale pokazuje, jak rosyjska propaganda potrafi w jednym pakiecie podać widzowi zniekształcone fakty, teorii spiskowej (Watykan błogosławi ludobójstwo) i emocjonalne chwyty odwołujące się do pamięci o krucjatach.

Szkalowanie Polski w kontekście II wojny światowej: W części drugiej filmu (obejmującej okres dwóch wojen światowych) również znajdziemy konkretne przykłady dezinformacji. Jedna z tez brzmi: Polska sama jest sobie winna, że padła ofiarą Hitlera. Widz słyszy, że Polska odrzuciła ofertę ZSRR wspólnej koalicji antynazistowskiej, co zostaje nazwane „polską zdradą”. Podkreśla się za to, że Polska miała pakt z Niemcami z 1934 roku i „weszła w sojusz z państwem, którego podstawą było ludobójstwo”. Mało tego, narrator stwierdza, iż to układ Polski z Hitlerem był wstępem do nowego podziału Europy. Jest to rażące odwrócenie kolejności i przyczyn, sugeruje bowiem, że Hitler zaatakował Polskę w 1939 m.in. dlatego, że wcześniej Polska z nim współpracowała przeciw ZSRR. To absurdalne twierdzenie pomija oczywisty fakt: to pakt Ribbentrop-Mołotow między Hitlerem a Stalinem bezpośrednio doprowadził do IV rozbioru Polski. Film jednak rozmywa temat paktu Ribbentrop-Mołotow, mówiąc o nim defensywnie: podpisano go dopiero, gdy inne kraje też miały układy z Hitlerem, a poza tym „nie odegrał decydującej roli”. Próbuje się więc pomniejszyć znaczenie współpracy nazistowsko-sowieckiej. W tej części filmu pobrzmiewa również nuta wybielania działań ZSRR 17 września 1939 roku. Rosyjska narracja standardowo określa je nie jako agresję, lecz „wkroczenie celem ochrony” ludności Zachodniej Ukrainy i Białorusi. Choć w samym filmie nie pada wprost ten eufemizm (być może by nie drażnić arabskich widzów tematem tajnego protokołu), to cała logika wywodu zmierza do usprawiedliwienia radzieckich działań jako geopolitycznej konieczności. W przekazie do Arabów pojawia się argument: małe państwo (Polska), które nie chciało współpracować z potencjalnym sojusznikiem (ZSRR), samo padło ofiarą agresji. Stalin musiał więc zabezpieczyć swoje granice. Dla wielu odbiorców z Bliskiego Wschodu, przywykłych do realpolitik mocarstw, taka argumentacja może wydawać się logiczna. Ma ona zasiać zrozumienie, a nawet akceptację dla paktu Stalina z Hitlerem, bo „skoro Zachód izolował ZSRR, poszedł on na układ z diabłem, by kupić czas”. To oczywiście niebezpieczne przekłamanie, bo pomija cenę, jaką za ten układ zapłaciły narody Europy Środkowej (w tym brutalną okupację wschodniej Polski 1939–41). Ale w filmie cenę tę zbywa się milczeniem, skupiając się wyłącznie na motywach ZSRR.

Współczesna dezinformacja: Polska rzekomo chce rozbioru Ukrainy: Film nie poprzestaje na historii. W trzeciej części płynnie przechodzi do współczesności, snując groźne analogie historyczne. Pada tam sugestia, że Polska marzy dziś o aneksji zachodnich terytoriów Ukrainy przy pomocy NATO. Narrator stwierdza, że „Polska uważa, iż może z pomocą NATO dokonać aneksji terytoriów ukraińskich”, po czym dodaje: „to dokładnie ten sam scenariusz, który rozegrał się przy pomocy Hitlera, gdy rozdzielano Czechosłowację”. W ten sposób współczesną pomoc Polski dla walczącej Ukrainy cynicznie porównano do układu Polski z Hitlerem w 1938 roku, gdy Polska zajęła Zaolzie po rozbiorze Czechosłowacji. Przekaz jest jasny: Polacy znów knują, by wykorzystać wojnę i urwać kawałek sąsiada. Oczywiście rzeczywistość przeczy tej teorii spiskowej, Polska bowiem wspiera integralność Ukrainy i nie wysuwa żadnych roszczeń terytorialnych. Jednak dla niewprawnego odbiorcy arabskiego taka sensacyjna „rewelacja” może brzmieć wiarygodnie, zwłaszcza podana z ust narratora dokumentu historycznego. Tym bardziej, że film „udokumentował” ją powołaniem się na rosyjską gazetę. Narrator mówi, że o polskich najemnikach rzekomo planujących operację pod Chersoniem pisały rosyjskie gazety. Arabscy widzowie najpewniej nie wiedzą, które tytuły są tubą kremlowskiej propagandy, ale powołanie się na rosyjskie media dodaje pozorów wiarygodności. Jest to typowy przykład dezinformacji hybrydowej łączącej fakty i domysły: fakt, że w armii ukraińskiej walczą ochotnicy z Polski, zostaje połączony z insynuacją, że to przygotowania do wzięcia Ukrainy we własne ręce. W efekcie widz ma odnieść wrażenie, że Polska stanowi zagrożenie dla integralności Ukrainy, czyli de facto, że działania Rosji mogą być usprawiedliwione zapobieganiem polskiej agresji. To szczególnie niebezpieczny przekaz, bo wybiegający w przyszłość: rosyjska propaganda jak gdyby prewencyjnie oczernia Polskę, by w razie jakichś prowokacji lub incydentów móc powiedzieć arabskiemu odbiorcy: „widzicie, ostrzegaliśmy was”.

Przytoczone przykłady, od historycznych przeinaczeń po współczesne fake newsy ilustrują, jak spójny, a zarazem wielowątkowy jest przekaz filmu „Rosja – Polska. Konflikt trwający od tysiąca lat”. Poszczególne fragmenty wzajemnie się wzmacniają: historyczne krzywdy mają tłumaczyć obecne konflikty, a obecne oskarżenia wpisują się w logikę dziejową. Wszystko to składa się na obraz Polski jako kraju z gruntu wrogiego, amoralnego, kierowanego żądzą szkodzenia Rosji przy boku zachodnich panów. Taka demonizacja to podręcznikowy przykład propagandy, która ma na celu nie tylko zniechęcić widza do jednej ze stron (Polski), ale i moralnie usprawiedliwić działania strony drugiej (Rosji). Widz, który da wiarę tym manipulacjom, zostaje przygotowany psychologicznie na przyjęcie tezy, że ewentualne starcie Rosji z Polską (czy szerzej NATO) będzie naturalnym, a nawet słusznym następstwem wielowiekowej historii.

Zagrożenia dla regionu MENA i dla wizerunku Polski

Propaganda tego typu niesie ze sobą szereg niebezpieczeństw zarówno dla arabskich odbiorców, jak i dla pozycji Polski na świecie. Przeanalizujmy pokrótce najważniejsze zagrożenia:

Dezinformacja i polaryzacja społeczeństw: Arabskojęzyczni widzowie, którzy nie mają pogłębionej wiedzy o historii Europy Środkowej, są szczególnie narażeni na przyjęcie przekazu filmu za dobrą monetę. Jeśli uznają rosyjską narrację za prawdziwą, ich obraz świata staje się zniekształcony. Rosyjska propaganda często wręcz zalewa odbiorców przekazami. Eksperci zauważyli, że RT Arabic publikuje w mediach społecznościowych znacznie więcej treści niż np. Al-Jazeera czy BBC, próbując dosłownie przebodźcować widownię prorosyjskimi materiałami i zagłuszyć inne głosy. W efekcie część arabskiej opinii publicznej może zostać spolaryzowana: wobec braku kontrargumentów ludzie uwierzą, że Rosja jest ofiarą spisku, a Polska z Zachodem są źródłem zła. Taki stan utrudnia prowadzenie rzeczowego dialogu i zrozumienie prawdziwych przyczyn konfliktów (np. agresji Rosji na Ukrainę). Społeczeństwo karmione dezinformacją jest bardziej podatne na radykalizację poglądów i wrogość wobec „wrogów Rosji”, co może przekładać się na realne napięcia polityczne w regionie (np. prorosyjskie demonstracje, nieufność wobec zachodnich dyplomatów itp.).

Oszukiwanie odbiorców i utrata zaufania do mediów: Propaganda podszyta pod film dokumentalny jest szczególnie perfidna, bo wykorzystuje autorytet gatunku non-fiction. Arabscy widzowie mogą nie zorientować się, że mają do czynienia z manipulacją, a nie obiektywną historiografią. To podważa zaufanie do mediów jako źródła rzetelnej wiedzy. Gdy kiedyś prawda wyjdzie na jaw (np. odbiorca dowie się z innych źródeł o Katyniu czy pakcie Ribbentrop-Mołotow), może poczuć się oszukany i zdezorientowany. W dłuższej perspektywie zalew propagandy erozyjnie wpływa na kulturę informacyjną społeczeństw: trudno odróżnić fakty od interpretacji, zanika konsensus co do podstawowych wydarzeń historycznych. To sprzyja dalszemu rozwojowi spiskowych teorii i podkopuje wysiłki edukacyjne.

Pogorszenie wizerunku Polski w świecie arabskim: Z punktu widzenia Polski, masowe rozpowszechnianie takich filmów jak ten stanowi poważne wyzwanie dla jej soft power. Polska, która nie ma w świecie arabskim tak silnej medialnej obecności jak Rosja, może paść ofiarą czarnego PR-u bez możliwości szybkiej reakcji. Jeśli miliony arabskich widzów uwierzą, że Polacy to zadeklarowani wrogowie Rosji, heretycy nienawidzący prawosławia i sługusy Ameryki, trudno będzie zbudować z nimi pozytywne relacje oparte na zaufaniu. Propaganda kremlowska może więc zatruć grunt pod ewentualną współpracę Polski z krajami arabskimi zarówno w sferze politycznej, gospodarczej, jak i kulturalnej. Przykładowo, arabska opinia publiczna może wywierać presję na swoje władze, by dystansowały się od Warszawy, postrzeganej negatywnie. W krajach demokratycznych regionu (np. Tunezja, Liban) niechęć społeczeństwa może utrudniać oficjalne kontakty z Polską. Nawet w krajach autorytarnych, gdzie głos ludu mniej się liczy, wizerunek „Polska = rusofobiczny pionek NATO” może łatwo przeniknąć poprzez media do elit rządzących i wpłynąć na ich kalkulacje polityczne.

Wzmacnianie narracji antyzachodniej i prorosyjskiej: Każdy sukces rosyjskiej propagandy w regionie MENA (a film o Polsce jest jednym z jej elementów) wzmacnia ogólny trend odwracania się części świata arabskiego od narracji zachodnich i przyjmowania perspektywy rosyjskiej czy chińskiej. To zjawisko ma dalekosiężne skutki i może wpływać na realne sojusze geopolityczne, wyniki głosowań w organizacjach międzynarodowych, a nawet na kwestie bezpieczeństwa (np. większa skłonność do kupowania broni od Rosji, zapraszania rosyjskich „doradców” itp.). W takim układzie Polska, będąc lojalną częścią obozu zachodniego, znalazłaby się w grupie państw o osłabionych wpływach w ważnym geostrategicznie regionie. Jest to oczywiście część większej gry, w której Rosja chce wygrać globalnie rywalizację narracyjną z Zachodem, a oczernianie Polski to tylko jedna z bitew tej wojny informacyjnej.

Możliwość szerzenia dezinformacji na inne tematy: Jeśli arabscy odbiorcy zaakceptują kłamstwa przedstawione w tym filmie, stają się bardziej podatni na inne przekazy dezinformacyjne z rosyjskiego arsenału. Mechanizm działa tak, że zaufawszy raz (w kwestii historii Polski), odbiorca chętniej uwierzy w kolejne treści płynące z tego samego źródła, np. dotyczące wojny w Syrii, konfliktu w Libii, sytuacji na Ukrainie czy czegokolwiek, co Moskwa zechce skomentować. Rosyjska propaganda często łączy różne wątki, budując spójny obraz świata. Ten, kto uwierzył, że Polska fabrykuje „rusofobię”, może również uwierzyć, że np. Zachód fabrykuje oskarżenia o zbrodnie wojenne przeciw Rosji albo że Ukraińcy to naziści, wszak wszystko wpisuje się w jedną opowieść o złym Zachodzie i niewinnej Rosji. W ten sposób propagandowy film historyczny staje się elementem większego procesu dezinformacji, która ma realny wpływ na postawy społeczne i decyzje zwykłych ludzi (np. kogo poprą, a kogo potępią moralnie).

Reasumując, emisja i popularyzacja takich filmów jak „Rosja – Polska. Konflikt trwający od tysiąca lat” w przestrzeni arabskiej zagraża zarówno jakości debaty publicznej w regionie, jak i interesom oraz reputacji Polski. To miękki, ale potężny oręż, którym Kreml stara się kształtować międzynarodowe otoczenie informacyjne na swoją korzyść. Polityka historyczna przeradza się tu w broń propagandową o wymiarze globalnym. 

Jak rozpoznawać manipulację? Rekomendacje dla arabskich odbiorców

1. Sprawdzaj źródło i kontekst: Zawsze warto zwrócić uwagę, kto jest autorem filmu lub artykułu. W tym przypadku producentem jest RT (Russia Today), medium finansowane przez rząd Rosji. To sygnał, że przekaz może być stronniczy. Gdy oglądasz podobny dokument, zastanów się: czy nie jest on elementem szerszej kampanii informacyjnej? Warto poszukać, co o danym temacie mówią inne, niezależne źródła (np. historycy spoza kręgu wpływów Rosji).

2. Uważaj na zbyt pięknie brzmiące wyjaśnienia historyczne: Jeśli film twierdzi, że jakieś skomplikowane wydarzenia mają jedną prostą przyczynę (np. „Polska straciła niepodległość, bo nienawidziła prawosławia” albo „II wojna wybuchła, bo Polska zdradziła ZSRR”), bądź sceptyczny. Historia rzadko jest czarno-biała. Gdy narracja przypomina bajkę o dobrych i złych, najpewniej jest to właśnie bajka, a nie rzetelna historia. Szukaj potwierdzenia w książkach historycznych lub na renomowanych portalach, zanim uwierzysz w taką wersję.

3. Rozpoznawaj emocjonalne chwyty: Propaganda często gra na emocjach – pokazuje drastyczne obrazy, używa mocnych słów (jak „eksterminacja”, „hańba”, „terroryści”) i odwołuje się do głęboko zakorzenionych uczuć (patriotyzmu, religii, dumy narodowej). Kiedy poczujesz silny gniew lub szok podczas oglądania, zatrzymaj się na chwilę i pomyśl: czy to oburzenie wynika z faktów, czy z tonu przekazu? Pytaj siebie, czy przedstawione sceny nie są wyrwane z kontekstu lub czy nie generalizuje się na ich podstawie.

4. Poszukaj drugiej strony medalu: W filmie przedstawiono wyłącznie rosyjski punkt widzenia. Spróbuj poznać, co na ten temat mówią Polacy lub niezależni eksperci. Jeśli film twierdzi np., że „Polacy chcą zająć Ukrainę”, sprawdź w międzynarodowych źródłach (BBC, Reuters, Al-Jazeera English), czy istnieją na to jakiekolwiek dowody. Bardzo często proste zderzenie tez propagandy z faktami pokazywanymi gdzie indziej ujawnia manipulację.

5. Uważaj na pseudonaukowych „ekspertów”: To, że ktoś w filmie przedstawiony jest jako historyk czy dziennikarz, nie gwarantuje prawdomówności. Sprawdź wiarygodność cytowanych osób. W naszym przykładzie Jan Engelgard występuje jako autorytet z Polski, ale w rzeczywistości reprezentuje skrajnie niszowe poglądy prorosyjskie. Gdy słyszysz wypowiedź eksperta, spróbuj znaleźć informacje o nim: czy jest uznawany przez środowisko naukowe? czy nie jest powiązany z reżimem autorytarnym? Wielu „ekspertów” w mediach Kremla to fasada obliczona na wywarcie wrażenia.

6. Zwracaj uwagę na język i słowa klucze: Propaganda rosyjska w języku arabskim często używa określeń typu „krzyżowcy”, „spisek Zachodu”, „eksterminacja” itp. To sygnały alarmowe. Rzetelne materiały historyczne zazwyczaj unikają tak wartościujących, emocjonalnych sformułowań, operując raczej datami, liczbami, neutralnym opisem. Jeśli więc film brzmi bardziej jak kazanie lub manifest niż spokojna opowieść o faktach, miej się na baczności.

7. Nie bój się weryfikować nawet atrakcyjnych narracji: Bywa, że propaganda opowiada wciągające historie, bo są proste i pasują do naszych poglądów. Jednak właśnie wtedy należy być najbardziej czujnym. Jeśli coś idealnie potwierdza Twoje istniejące przekonania lub uprzedzenia, sprawdź to podwójnie. Propagandyści często mówią ludziom to, co ci chcą usłyszeć. Prawda bywa mniej wygodna. Dlatego, choć może być kuszące uwierzyć, że np. „wszyscy wrogowie są źli od zawsze”, rzeczywistość może być bardziej skomplikowana.

8. Edukuj się z różnych źródeł: Na koniec, najlepszą obroną przed manipulacją jest wiedza. Sięgaj po źródła z różnych krajów i kręgów kulturowych. Jeśli interesuje Cię historia Polski i Rosji, zobacz co piszą o niej nie tylko Rosjanie, ale i polscy historycy, a także badacze z krajów arabskich czy zachodnich. Konfrontacja różnych perspektyw pozwoli Ci wyrobić własne zdanie. W dobie internetu masz dostęp do bibliotek cyfrowych, artykułów naukowych, archiwalnych nagrań – korzystaj z tego, zamiast polegać na jednym filmie.

Podsumowując, krytyczne myślenie jest kluczem. Propaganda liczy na naszą bierność i podatność na emocje. Jeśli jednak będziemy świadomymi odbiorcami, potrafiącymi zadawać pytania i szukać odpowiedzi w różnych miejscach, staniemy się odporni na jej wpływ. Dotyczy to zarówno filmów o historii, jak i bieżących wiadomości. W świecie, gdzie informacja bywa bronią, zdrowy sceptycyzm i dociekliwość to nasza tarcza. Dzięki nim nawet najbardziej wyrafinowana narracja, w tym opowieść o „tysiącletnim konflikcie”, nie przysłoni nam faktów i nie zaburzy samodzielnej oceny rzeczywistości.

Artykuł ukazał się w języku arabskim i angielskim na portalu shafafiyat.com


Autor: Wojciech Pokora, redaktor naczelny Disinfo Digest


Publikacja finansowana z budżetu państwa w ramach konkursu Ministra Spraw Zagranicznych RP „Dyplomacja publiczna 2024-2025 – wymiar europejski i przeciwdziałanie dezinformacji”.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.


Udostępnij!

Otwórz PDF i wydrukuj