![Kirył Mołczanow – ukraiński propagandysta na usługach Kremla
Kim jest Kirył Mołczanow?
Kirył Mołczanow to ukraiński politolog i publicysta, który związał się z rosyjskim aparatem propagandowym. W 2022 roku, po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, opuścił Ukrainę i wyjechał do Rosji. Tam stał się jednym z kluczowych komentatorów w mediach Kremla – często występował w programach propagandowych, m.in. u Władimira Sołowiowa, przedstawiany jako rzekomo „ukraiński ekspert”. W rzeczywistości powielał oficjalną linię Kremla, krytykując władze w Kijowie i państwa zachodnie. Mołczanow blisko współpracował też ze środowiskiem Wiktora Medwedczuka – prorosyjskiego oligarchy ukraińskiego, uważanego za głównego lobbystę Kremla na Ukrainie.
Działalność Mołczanowa nie ograniczała się do rosyjskiej telewizji. Według ustaleń Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) angażował się on również w działania mające destabilizować sytuację wewnętrzną w krajach Zachodu. Między innymi, organizował w państwach Unii Europejskiej protesty przeciwko pomocy dla Ukrainy, próbując wpłynąć na opinię publiczną i osłabić wsparcie dla walczącej Ukrainy. SBU ustaliła, że Mołczanow został zwerbowany przez rosyjskie służby – jednocześnie współpracował z FSB i SWR – i na ich zlecenie „dyskredytował Ukrainę na arenie międzynarodowej”.
W marcu 2025 roku Mołczanow został ujęty w wyniku wspólnej operacji polskich i ukraińskich służb. Został zwabiony do przyjazdu do Unii Europejskiej (pod pretekstem otrzymania nagrody w Niemczech), a następnie zatrzymany w Polsce i ekstradowany do Kijowa. Był to pierwszy przypadek od początku rosyjskiej inwazji, gdy na wniosek SBU polskie organy ścigania przekazały Ukrainie agenta rosyjskich służb działającego w sferze informacyjnej. Obecnie Kirył Mołczanow przebywa w areszcie śledczym na Ukrainie, gdzie czekają go zarzuty związane ze szpiegostwem i działalnością propagandową na rzecz agresora.
Polska w narracji Mołczanowa – wątki i oskarżenia
W swoich wystąpieniach publicznych Kirył Mołczanow kreuje wyjątkowo negatywny obraz Polski. Przedstawia ją jako kraj o imperialnych zapędach, który rzekomo dąży do podporządkowania sobie Ukrainy. W rosyjskich i prorosyjskich mediach często pojawiały się wypowiedzi Mołczanowa sugerujące, że Warszawa ma „ukryte plany” wobec terytorium Ukrainy. Przykładowo, podczas jednego z programów nazwanych prowokacyjnie „Co Zełenski obiecał Dudzie?”, Mołczanow przekonywał, że Polska rości sobie prawa do całej Ukrainy. Tego typu sugestie – insynuujące kulisy domniemanych układów między Kijowem a Warszawą – mają wywołać nieufność między Polakami a Ukraińcami.
Częstym motywem w narracji Mołczanowa jest przedstawianie Polski jako agresora próbującego wykorzystać wojnę dla własnych korzyści terytorialnych. Publicysta straszył, że polskie władze przygotowują się do „aneksyjnego protektoratu” nad zachodnią Ukrainą, powołując się przy tym na wyrwane z kontekstu wypowiedzi zachodnich ekspertów. Jako „dowód” przytaczał np. artykuł z Foreign Policy postulujący zacieśnienie relacji polsko-ukraińskich na kształt unii – propaganda określiła to jako „aneksję pod przykrywką unii”. Takie manipulacje historycznymi odniesieniami (odwołania do dawnej Rzeczypospolitej) mają wzbudzić lęk przed rzekomymi neoimperialnymi ambicjami Warszawy.
Mołczanow stale podsyca też obraz Polski jako kraju wrogiego i niebezpiecznego dla regionu. W jego komentarzach Polska jawi się jako „hiena Europy”, która tylko czeka, by „odgryźć” terytoria sąsiadów w sprzyjających okolicznościach. To nawiązanie do obraźliwego określenia używanego w propagandzie rosyjskiej (historycznie zarzucano Polsce oportunizm terytorialny). Mołczanow zarzuca Polakom również otwartą wrogość wobec Białorusi – sugerował na przykład, że Warszawa planuje zbrojną interwencję na Białorusi i obalenie Łukaszenki. Jako „dowód” cytował słowa generała Waldemara Skrzypczaka o gotowości wsparcia ewentualnego powstania na Białorusi, przedstawiając je tak, jakby Polska szykowała regularną inwazję. Tego typu przekazy mają wzbudzić strach przed eskalacją wojny na nowe obszary.
Narracja Mołczanowa często uderza również w aktualne relacje polsko-ukraińskie, eksponując wszelkie napięcia i problemy. Chętnie podnosi on tematykę kryzysu migracyjnego: przedstawia Polskę jako kraj przepełniony uchodźcami z Ukrainy, rzekomo mający dość „ukrainizacji”. W jednym z komentarzy stwierdził dosadnie: „Stop ukrainizacji Polski!” – argumentując, że „Polakom skończyła się cierpliwość” do przyjmowania ukraińskich uchodźców. Opisywał przy tym rzekome protesty społeczne w Polsce, których uczestnicy mieli domagać się natychmiastowego wstrzymania pomocy dla Ukraińców i wydalenia ich z kraju. Twierdził nawet, że polskie media celowo ukrywają takie protesty przed opinią publiczną. Takie tezy mają wzbudzać wzajemną niechęć – z jednej strony kreować wśród Ukraińców obraz Polaków jako narodu skrycie wrogiego i ksenofobicznego, z drugiej zaś podsuwają Polakom przekaz, że „zwykli ludzie” buntują się przeciw prorosyjskiej polityce władz.
Ważnym wątkiem w przekazie Mołczanowa jest podważanie szczerości intencji Polski i Zachodu wobec Ukrainy. Przykładowo, przytaczał on wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego o stawce wojny (“Jeśli stracimy Ukrainę, stracimy świat na dziesięciolecia. Porażka w Ukrainie może być początkiem końca złotej ery Zachodu”) tylko po to, by z przekąsem skomentować: „Wreszcie zdradził, o co walczą, a nie jest to wcale interes Ukraińców!!!!”. Takim zabiegiem Mołczanow sugeruje, że dla Polski i Zachodu Ukraina jest jedynie pionkiem w grze o własną dominację – co ma wzbudzać w Ukraińcach poczucie wykorzystania i zdrady.
Podsumowując, obraz Polski w publicystyce Kiryła Mołczanowa jest skrajnie negatywny. Polska jawi się u niego jako:
Agresor i militarysta – kraj rzekomo planujący nowe konflikty (przeciw Rosji, Białorusi) i dążący do ekspansji.
Neokolonizator – państwo, które pod płaszczykiem pomocy Ukrainie tak naprawdę chce ją sobie podporządkować lub podzielić.
Hipokryta Zachodu – sojusznik, który niby wspiera Ukrainę, ale kieruje się wyłącznie własnym interesem (domniemane „ukryte umowy” z Kijowem kosztem Ukrainy).
Kraj na skraju buntu społecznego – Mołczanow kreuje wizję, że Polacy są zmęczeni wojną i uchodźcami, a władze tłumią te nastroje.
Taki przekaz obliczony jest na wywołanie silnych emocji: strachu (przed polską agresją), wrogości (między Polakami a Ukraińcami) oraz zwątpienia w szczerość zachodnich sojuszników.
Język i techniki propagandowe Mołczanowa
Retoryka Kiryła Mołczanowa obfituje w typowe zabiegi propagandowe. Jego przekaz jest podszyty ironią, manipulacją faktami i grą na emocjach odbiorców. Poniżej analizujemy najważniejsze techniki, jakimi się posługuje:
Dehumanizacja i piętnowanie – Mołczanow nie stroni od określeń odczłowieczających przeciwnika. Przykładem jest nazywanie Polski „hieną Europy”, co ma sugerować drapieżną naturę polskiej polityki. Tego typu język odwołuje się do pierwotnych instynktów – budzi odrazę i strach, ułatwiając przedstawienie danego kraju czy narodu jako z gruntu złego.
Sarkazm i ironia – Wypowiedzi Mołczanowa często przybierają drwiący ton. Używa on ironicznych komentarzy, by zdyskredytować wrogów. Gdy cytuje słowa zachodnich polityków, opatruje je kąśliwymi dopiskami. Dla przykładu, przywołując wspomnianą wypowiedź premiera Morawieckiego o „złotej erze Zachodu”, Mołczanow triumfująco stwierdził: „wreszcie zdradził, o co walczą...”, sugerując, że odkrył obłudę Polski. W jego tekstach i postach można dostrzec charakterystyczne dla rosyjskiego internetu znaki sarkazmu – np. mnożenie znaków interpunkcyjnych czy emotikonów. Gdy spekuluje o możliwym odsunięciu Zełenskiego jesienią 2023, dodaje znaczące „Czy to trolling, czy prognoza? ))))))” – co jest szyderczym puszczeniem oka do odbiorcy.
Wyrywanie z kontekstu i fałszywe analogie – Kluczową metodą jest manipulowanie faktami poprzez ich selektywny dobór. Mołczanow często cytuje rzeczywiste wypowiedzi polityków czy ekspertów zachodnich, ale w sposób częściowy i zniekształcony. Przykładem może być wspomniana wypowiedź polskiego generała o gotowości na powstanie na Białorusi – użyta przez Mołczanowa jako „dowód” polskich planów agresji. Innym przykładem jest odwoływanie się do historycznych zaszłości (np. sugerowanie, że nadanie rosyjskiemu Kaliningradowi polskiej nazwy „Królewiec” to powtórka z przedwojennej polityki ekspansji). Tworzy w ten sposób fałszywe analogie historyczne, porównując nieporównywalne sytuacje, by przekonać odbiorcę o istnieniu rzekomego schematu polskiego „rewizjonizmu”.
Insynuacje i teorie spiskowe – Mołczanow często formułuje niedopowiedziane oskarżenia, które mają budzić podejrzenia. Jego pytanie „Co Zełenski obiecał Dudzie?” insynuuje istnienie sekretnego układu między prezydentami Polski i Ukrainy. Podobnie, rozpowszechniał on narracje o rzekomych tajnych planach aneksji Ukrainy przez Polskę pod płaszczykiem nowej unii. Takie sugestie działają na wyobraźnię odbiorców teorii spiskowych – choć nie są poparte dowodami, zostawiają w świadomości odbiorcy cień podejrzeń i nieufności.
Eskalacja strachu – Propagandysta często odwołuje się do retoryki strachu, podbijając stawkę zagrożeń. Przykładowo, komentując polskie rozważania o udziału w programie NATO Nuclear Sharing, Mołczanow ostrzegał, że Polska stanie się „celem Szatana”. Ta apokaliptyczna metafora (nawiązująca do nazw rosyjskich rakiet balistycznych „Satan”) ma wywołać lęk przed nuklearną zagładą jako konsekwencją rzekomej lekkomyślności polskiego rządu. Podobnie, stale powtarzane przez niego wizje „nadciągającej wojny” – np. nieuchronnego starcia Polski z Rosją – służą zaszczepianiu w odbiorcach fatalizmu i poczucia zagrożenia.
Powtarzanie kłamstw i odwracanie ról – Stałym elementem przekazu jest obwinianie ofiary i wybielanie agresora. Mołczanow powiela moskiewską narrację, w której to Polska i NATO są agresorami planującymi wojnę, a Rosja jedynie „reaguje” na zagrożenie. Takie odwrócenie ról to klasyczna propaganda – wina za eskalację konfliktu ma spaść na Zachód. Jednocześnie stosuje on metodę "wielkiego kłamstwa" – ciągłe powtarzanie nieprawdziwych tez (np. o polskich planach zaborczych) z czasem może spowodować, że część odbiorców uzna je za prawdopodobne.
Podsycanie emocji i polaryzacja – Język Mołczanowa jest nacechowany emocjonalnie. Używa mocnych słów (np. „wyrzucić [Ukraińców] z kraju”) i obrazowych metafor, by wzbudzać gniew, oburzenie lub strach. Kreuje czarno-biały obraz rzeczywistości, dzieląc aktorów konfliktu na całkowicie złych (Polska, Zachód, władze Ukrainy) i rzekomo dobrych lub pokrzywdzonych (Rosja jako „oblężona twierdza”, zwykli obywatele buntujący się przeciw elitom). Taki zabieg polaryzuje odbiorców – zmusza do opowiedzenia się po jednej ze stron i utrudnia rzeczową dyskusję.
Wszystkie te techniki – dehumanizacja, ironia, manipulacja faktami, insynuacje, gra na strachu i emocjach – służą jednemu celowi: uwiarygodnić przekaz Kremla i zdyskredytować jego przeciwników. Mołczanow, wykorzystując swój tytuł politologa i pochodzenie ukraińskie, opakowuje propagandę w pozór eksperckiego komentarza. Jednak analiza języka jasno pokazuje, że to starannie wyreżyserowany przekaz, pełen chwytów znanych z podręczników wojny informacyjnej.
Grupy docelowe i przekaz Mołczanowa
Przekaz Kiryła Mołczanowa jest zróżnicowany w zależności od odbiorców, do których ma trafić. Jako propagandysta działający na zlecenie Moskwy, stara się wpływać zarówno na społeczeństwo rosyjskie, ukraińskie, jak i opinię publiczną na Zachodzie – w tym w Polsce. Można wyróżnić kilka głównych grup docelowych jego narracji oraz przypisane im komunikaty i emocje:
Audytorium rosyjskie: Dla mieszkańców Rosji przekaz Mołczanowa ma legitymizować politykę Kremla i utwierdzać ich w przekonaniu, że Rosja toczy sprawiedliwą walkę obronną. Przedstawiając Polskę i NATO jako agresorów planujących napaść, propaganda wzmacnia w Rosjanach poczucie zagrożenia zewnętrznego oraz mobilizuje ich do poparcia działań wojennych. Mołczanow, jako „głos z Ukrainy”, uwiarygadnia kremlowską linię o „denazyfikacji” – skoro sam Ukrainiec krytykuje swój rząd i chwali Rosję, to według logiki propagandy dowód, że Moskwa ma rację. W rosyjskich programach publicystycznych pełnił on rolę „swojego Ukraińca”, który świadczy przeciw Kijowowi, opowiadając o „nazistowskim reżimie” czy rzekomych prześladowaniach rosyjskojęzycznych. Dla rosyjskiego widza jego tyrady o polskich spiskach czy zachodniej obłudzie wzmacniają narrację, że Rosja jest otoczona przez wrogów, ale demaskuje ich dzięki takim odważnym „ekspertom”.
Społeczeństwo ukraińskie (segment prorosyjski lub znużony wojną): Mołczanow kieruje swój przekaz także do Ukraińców, szczególnie tych rozczarowanych trudami wojny czy sceptycznych wobec władz. Szerzy defetyzm i nieufność: sugeruje, że Zachód wykorzystuje Ukrainę, a polscy sąsiedzi knują intrygi za plecami. Chce w ten sposób wpływać na nastroje zmęczenia wojną – by obywatele Ukrainy tracili wiarę w sens oporu i w lojalność sojuszników. Przekaz o „prawdziwych motywach Zachodu” (np. że chodzi o obronę złotej ery Zachodu, a nie dobra Ukrainy) ma zasiewać gorycz i poczucie bycia zdradzonym. Z kolei straszenie polskimi roszczeniami terytorialnymi ma apelować do historycznych lęków części Ukraińców przed polskim ekspansjonizmem. Efektem takich narracji ma być osłabienie jedności ukraińskiego społeczeństwa i podsycanie wewnętrznych podziałów – na tych, którzy chcą walczyć do zwycięstwa, i tych, którzy może skłonni byliby do porozumienia z Rosją z obawy przed „zachodnią zdradą”.
Odbiorcy w Polsce i na Zachodzie: Paradoksalnie, choć Mołczanow atakuje Polskę, część jego przekazu skierowana jest również do polskiego (i ogólnie zachodniego) odbiorcy – zwłaszcza tego podatnego na antyukraińskie czy antyestablishmentowe hasła. Poprzez rosyjskojęzyczne kanały propaganda stara się przenikać do infosfery innych krajów, także Polski. Narracje o „ukrainizacji Polski” czy przemilczanych protestach antyuchodźczych mogą być powielane w mediach społecznościowych i przez skrajne ugrupowania w Polsce, wzmacniając niechęć wobec uchodźców i wojenne zmęczenie. Mołczanow celuje w istniejące już lęki i frustracje części Polaków – rosnące koszty życia, obawę przed konfliktem z Rosją, zmęczenie zaangażowaniem w pomoc Ukrainie. Jego przekazy mogą trafiać na podatny grunt wśród osób nieufnych wobec rządu czy głównego nurtu medialnego. Przykładowo, twierdzenia że polskie władze ukrywają przed narodem „prawdę” (choćby o buntach przeciw Ukraińcom) odwołują się do antyelitarnego resentymentu i teorii spiskowych o układzie mediów z rządem. Celem jest zatem rozniecenie podziałów społecznych na Zachodzie: między rządzącymi a rządzonymi, między zwolennikami a przeciwnikami pomocy Ukrainie, między społecznością lokalną a imigrantami.
Opinia międzynarodowa (ogólnie Zachód): Mołczanow występując w rosyjskich mediach anglo- czy polskojęzycznych (Sputniki, portale propagandowe) pełni rolę „eksperta”, który ma wpłynąć na ogólny dyskurs w krajach demokratycznych. Jego przekaz bywa adresowany np. do odbiorców we Francji, Niemczech czy USA poprzez powielanie go w mediach społecznościowych czy cytowanie w pseudoanalitycznych artykułach. Tutaj celem jest wzbudzenie zwątpienia w zasadność wspierania Ukrainy i przedstawienie konfliktu w schemacie “to nie nasza wojna”. Mówiąc o rzekomych zakulisowych naciskach (np. że Polska i inne kraje „namawiają Zełenskiego do kapitulacji”), stara się przekonać zagraniczną publiczność, że nawet sojusznicy Ukrainy tracą cierpliwość. To z kolei ma nakręcać narracje typu: “Skoro nawet w Polsce ludzie mają dość, to po co my mamy wspierać tę wojnę?”.
Podsumowując, przekaz Mołczanowa jest wielowarstwowy:
Dla Rosjan: usprawiedliwienie agresji i obraz Polski/NATO jako wroga.
Dla Ukraińców: sianie defetyzmu, nieufności wobec Polski i Zachodu (wpływ na zmęczenie wojną).
Dla Polaków: granie na ksenofobii i niezadowoleniu (uchodźcy, koszty wojny), aby osłabić wsparcie dla Ukrainy.
Dla Zachodu ogółem: podważanie sensu pomocy Ukrainie, karmienie sceptyków i radykałów (antywojennych, antyimigranckich, antyestablishmentowych) „argumentami” z ust rzekomego eksperta.
W ten sposób rosyjska propaganda wykorzystuje Mołczanowa do atakowania spójności koalicji antykremlowskiej z różnych stron – zarówno od wewnątrz (destabilizacja partnerów), jak i od zewnątrz (tworzenie wizerunku złowrogiego NATO).
Reakcje instytucjonalne i społeczne
Działalność Kiryła Mołczanowa nie pozostała całkowicie bez odpowiedzi ze strony instytucji państwowych i społeczeństwa obywatelskiego – choć charakter tej odpowiedzi różni się w zależności od kraju.
Polska i Ukraina (odpowiedź służb): Najbardziej spektakularną reakcją było opisane wcześniej zatrzymanie Mołczanowa w Polsce i przekazanie go Ukrainie. Była to skoordynowana operacja SBU i polskich służb, która zakończyła się sukcesem w pierwszym kwartale 2025 roku. Fakt ten pokazuje rosnącą determinację władz Polski i Ukrainy w zwalczaniu rosyjskiej agentury wpływu. Mołczanow, jako ważna postać kremlowskiej propagandy, został potraktowany priorytetowo – służby specjalne wywabiły go z bezpiecznej przystani w Rosji, stosując misterną prowokację (fikcyjne zaproszenie na europejską konferencję). Samo zatrzymanie i ekstradycja stanowią jasny sygnał instytucjonalny: państwa regionu nie będą tolerować wrogich działań informacyjnych na swoim terytorium i są gotowe pociągać do odpowiedzialności osoby za nie odpowiedzialne, nawet jeśli operują one z terytorium obcego mocarstwa.
Władze ukraińskie, oprócz działań operacyjnych, starają się też nagłaśniać przypadki takie jak Mołczanowa. SBU wydała oficjalny komunikat, podkreślając podwójną agenturalną rolę Mołczanowa (na rzecz FSB i SWR) oraz zarzuty dotyczące destabilizacji krajów partnerskich i dyskredytowania Ukrainy. W komunikacie zaznaczono, że to precedens od początku wojny – co nadaje sprawie rozgłos i ma efekt prewencyjny. Eksperci w Polsce również komentowali tę sprawę – np. prof. Roman Bäcker ocenił zatrzymanie jako przestrogę dla wszystkich rosyjskich propagandzistów działających w UE. Tego typu publiczne reakcje wzmacniają przekaz, że działania hybrydowe Kremla będą ścigane z taką samą determinacją jak klasyczne szpiegostwo.
Reakcje w przestrzeni medialnej (demaskowanie vs. powielanie): Na szczeblu społecznym i medialnym odpowiedzi są mieszane. Z jednej strony, istnieje grono dziennikarzy śledczych, analityków i organizacji fact-checkingowych, które demaskują działalność takich propagandystów jak Mołczanow. Przykładem może być polski serwis Disinfo Digest, który opisał mechanizm dezinformacji wokół aresztowania Mołczanowa oraz prób wybielenia go przez rosyjskie media. Wskazano, że rosyjska propaganda próbuje przedstawiać Mołczanowa jako niewinną ofiarę prześladowań politycznych, a działanie polskich i ukraińskich służb jako rzekomo „totalitarne praktyki” UE. Ujawnianie tych manipulacji w mediach służy uodpornieniu opinii publicznej na fałszywe narracje Kremla.
Z drugiej strony, niepokojący jest fakt, że część narracji Mołczanowa przenika również do polskojęzycznej infosfery. Jak zauważył prof. Bäcker, rosyjski aparat propagandowy natychmiast usiłował wykorzystać sprawę aresztowania, a jego przekaz pojawił się „niestety także w polskojęzycznych serwisach”. Mowa tu o portalach powielających rosyjską wersję wydarzeń – przedstawiających Mołczanowa jako „politologa i obrońcę praw człowieka” jadącego po nagrodę od Bundestagu, który padł ofiarą prześladowań. Takie relacje pojawiły się m.in. na niektórych niszowych stronach internetowych czy blogach, często powiązanych z prorosyjskim środowiskiem. To pokazuje, że społecznie nie wszyscy są świadomi prawdziwej roli takich „ekspertów” – część odbiorców może łatwo ulec dezinformacji, jeśli jest ona podana w atrakcyjnej formie.
Reakcje międzynarodowe: Oficjalnie, sprawa Mołczanowa nie wywołała szerokiego echa na arenie międzynarodowej – być może dlatego, że jego nazwisko nie jest znane szerszej publiczności poza regionem. Jednak państwa zachodnie coraz uważniej przyglądają się rosyjskim wpływom informacyjnym. Wiele rządów (np. w krajach bałtyckich czy w Europie Północnej) zintensyfikowało działania kontrwywiadowcze i monitoring mediów pod kątem dezinformacji. Przykładowo Norwegia w obliczu wyborów ostrzegała przed rosyjską ingerencją informacyjną. Także UE uruchomiła specjalne zespoły ds. walki z dezinformacją (East StratCom/EEAS) i te podmioty wielokrotnie sygnalizowały przypadki rozbijania wspólnoty przez rosyjskich agentów narracyjnych. Można więc powiedzieć, że instytucjonalnie świadomość zagrożenia rośnie, choć reakcje bywają spóźnione i nie zawsze skuteczne w przestrzeni medialnej.
Społeczny odbiór propagandy (Polska): W Polsce społeczeństwo w ogromnej większości pozostaje proukraińskie i odporne na toporną propagandę w stylu Mołczanowa. Dowodem są sondaże, które nadal wskazują wysokie poparcie dla pomocy Ukrainie i brak masowych nastrojów wrogości wobec uchodźców. Niemniej, pewne skrajne grupy – np. skrajna prawica narodowa czy środowiska antyszczepionkowe przewerbowane na „antywojenne” – rezonują z rosyjskimi narracjami. To w tych bańkach internetowych hasła typu „Stop ukrainizacji Polski” znajdują podatny grunt. Reakcją zdrowej części społeczeństwa i mediów jest piętnowanie takich haseł jako elementu wojny informacyjnej. Marsze prorosyjskie czy wybryki wymierzone w Ukraińców spotykają się z potępieniem większości opinii publicznej, choć niestety zdarzają się i tacy politycy, którzy próbują grać na tych nastrojach. Ogółem jednak, jak dotąd, społeczna odporność Polaków na jawnie prorosyjską propagandę wydaje się wysoka – przypadek Mołczanowa został w Polsce nagłośniony głównie w kontekście sukcesu służb, a nie rzekomych „prześladowań eksperta”, co świadczy o zrozumieniu natury zagrożenia.
„Eksperci” Kremla – przypadek Mołczanowa na tle innych
Działalność Kiryła Mołczanowa wpisuje się w szerszy schemat wykorzystywania nominalnych „ekspertów” przez rosyjski aparat wpływu. Kreml od lat promuje osoby posiadające formalne tytuły naukowe, funkcje polityczne lub reputację specjalistów, by uzupełniać swoją propagandę pozorem obiektywizmu. Takie postaci – często pochodzące z krajów będących celem ataku informacyjnego – występują w roli „pożytecznych idiotów” lub wręcz świadomych agentów wpływu.
Ukraińscy „eksperci” na usługach Moskwy: Mołczanow nie jest jedynym obywatelem Ukrainy, którego głos wykorzystuje Rosja. Już wcześniej znani byli inni ukraińscy renegaci: np. politolog Rostisław Iszczenko czy dziennikarz Jurij Koc. Podobnie jak Mołczanow, po 2014 roku wyemigrowali oni do Rosji i zaczęli regularnie występować w tamtejszych mediach jako „niezależni ukraińscy analitycy”. Ich rola była bliźniacza – krytykowali kijowski rząd, mówili o rzekomej wojnie domowej i neonazistach, dostarczając kremlowskiej propagandzie alibi: “skoro nawet sami Ukraińcy tak mówią, to musi być prawda”. Sytuacja z Mołczanowem pokazuje, że ta praktyka trwa – Kreml konsekwentnie kreuje sobie ekspertów-marionetki z krajów byłego ZSRR, którzy legitymizują jego narracje na arenie międzynarodowej.
Polskie głosy w rosyjskiej propagandzie: Również z Polski starano się pozyskać podobne figury. Najbardziej znanym przykładem jest Mateusz Piskorski – były poseł i politolog, który otwarcie wspierał Rosję. Piskorski, zanim został zatrzymany pod zarzutem szpiegostwa, regularnie bywał w rosyjskich i białoruskich mediach jako „polski ekspert” krytykujący politykę Polski i NATO. Kremlowskie media chętnie przedstawiały go jako „politologa z Warszawy”, który demaskuje tajne plany polskiego rządu czy krytykuje prozachodnie media. W istocie Piskorski realizował rosyjskie cele propagandowe bardzo podobnie jak Mołczanow – tyle że w odniesieniu do Polski. Po jego aresztowaniu (2016) Rosja również kreowała narrację, że jest on „więźniem politycznym” prześladowanym za poglądy. Widać zatem powtarzalny schemat: ekspert najpierw posłusznie szerzy dezinformację, a gdy spotka go reakcja prawna, propaganda krzyczy o łamaniu wolności słowa.
Zachodni „analitycy” i celebryci dezinformacji: Rosyjski aparat wpływu chętnie sięga też po obywateli państw zachodnich, którym nadaje aurę ekspertów przychylnych Rosji. Przykładem są byli wojskowi czy dyplomaci z USA i Europy Zachodniej występujący w RT i Sputniku – np. były oficer wywiadu Scott Ritter czy francuski pułkownik Jacques Hogard. Ich wypowiedzi, zbieżne z linią Kremla (np. że NATO sprowokowało wojnę, że Ukraina jest pełna neonazistów, itp.), są potem cytowane w rosyjskich mediach jako opinie „zachodnich ekspertów” potwierdzające narrację Moskwy. Podobnie postępuje się z niektórymi politykami skrajnej prawicy lub lewicy w Europie – zapraszając ich na kontrolowane eventy (jak fora na Krymie czy obserwacje pseudoreferendów) i nagłaśniając ich prorosyjskie komentarze. Te działania mają przekonać umiarkowanych odbiorców na Zachodzie: „Skoro nawet wasz rodak, ekspert, tak twierdzi – może coś w tym jest”.
Fabrykowanie autorytetów: Rosja idzie też o krok dalej, kreując własne pseudoautorytety. Tworzone są fikcyjne organizacje lub tytuły (np. „Instytut badań...” tak jak Mołczanow przedstawiał się jako dyrektor Instytutu Badań nad Skutkami Wojny na Ukrainie, co brzmiało poważnie, choć realnie liczyło się tylko to, że to instytut założony przez ludzi Medwedczuka). Takie fasadowe instytuty i think-tanki mają dodawać wiarygodności przekazom. W rzeczywistości są elementem teatru propagandowego – eksperci, konferencje, raporty są aranżowane przez rosyjskie służby, by nadać ich tezom pozory naukowości.
Porównując przypadek Mołczanowa z innymi, widać spójną strategię: wykorzystać osoby o statusie eksperckim z kraju przeciwnika, aby zdynamizować przekaz dezinformacyjny. Niezależnie czy jest to ukraiński politolog, polski były poseł czy amerykański weteran – wszyscy odgrywają podobną rolę „papug Kremla” ubranych w garnitur ekspertów. Gdy ich prawdziwa rola zostaje zdemaskowana, rosyjska propaganda przechodzi do narracji o „prześladowaniu niezależnych głosów prawdy”.
Dla Kremla to gra warta świeczki: jeden dobrze ulokowany „ekspert” może zatruć debatę publiczną skuteczniej niż setka anonimowych trolli. Dlatego neutralizacja takich osób (czy to poprzez akcje służb, czy demaskowanie publiczne) jest tak istotna w walce z dezinformacją.
Jak bronić się przed takimi narracjami?
Analiza przypadku Kiryła Mołczanowa pokazuje, jak groźne mogą być pozornie tylko słowa. Antypolskie i antyzachodnie narracje szerzone przez takich propagandystów to element szerszej wojny informacyjnej, której celem jest skłócenie sojuszników, osłabienie morale i podkopanie zaufania społecznego. Dzielenie społeczeństw, sianie paniki i nienawiści – to wszystko przygotowuje grunt pod realizację celów agresora, czasem bez jednego wystrzału.
Dlatego tak ważne jest przeciwdziałanie tego typu narracjom i budowanie odporności społecznej na manipulacje informacyjne. Przypadek Mołczanowa kończy się akurat aresztowaniem – to pokazuje, że państwo może i powinno działać stanowczo wobec agentów wpływu działających na jego terenie. Jednak nie zawsze uda się wyłapać wszystkich propagandystów czy zdementować każdą plotkę. Kluczowa jest praca u podstaw: edukacja medialna społeczeństwa, rozwijanie krytycznego myślenia i świadomości istnienia dezinformacji. Jeśli odbiorcy nauczą się rozpoznawać chwyty propagandowe – takie jak te opisane wyżej: dehumanizacja, fałszywe analogie, insynuacje – wówczas przekaz osób pokroju Mołczanowa straci swoją moc rażenia.
Wnioski płynące z tej analizy można podsumować następująco:
Wzmacnianie koordynacji służb – Sukces operacji przeciw Mołczanowowi dowodzi, że międzynarodowa współpraca (Polska–Ukraina) jest skuteczna. Należy kontynuować wymianę informacji wywiadowczych o propagandzistach, sankcjonować ich i w miarę możliwości eliminować ich z przestrzeni publicznej (np. blokując kanały na platformach internetowych szerzące dezinformację).
Demaskowanie i edukacja – Każdy przypadek takiej propagandy powinien być nagłaśniany przez rzetelne media i analityków. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, kto próbuje nim manipulować. Raporty i komentarze ekspertów (jak cytowane powyżej) wskazują mechanizmy kłamstwa. Warto, by wiedza ta docierała do jak najszerszej grupy odbiorców – np. poprzez kampanie informacyjne, zajęcia szkolne z edukacji medialnej, czy współpracę z portalami społecznościowymi w oznaczaniu treści propagandowych.
Jedność i narracja proaktywna – Najlepszą obroną przed propagandą jest spójna i atrakcyjna narracja prawdziwa. Jeśli Polacy, Ukraińcy i inni sojusznicy będą otwarcie rozmawiać o trudnych kwestiach (np. o wyzwaniach związanych z uchodźcami) i rozwiązywać je transparentnie, wówczas odbiorcy nie będą tak podatni na kłamstwa z zewnątrz. Budowanie wzajemnego zaufania i zrozumienia utrudnia wrogom sianie niezgody.
Indywidualna czujność – Każdy z nas, jako konsument informacji, powinien nabrać nawyku sprawdzania źródeł i sceptycyzmu wobec sensacyjnych doniesień. Gdy słyszymy, że „Polska planuje zająć Lwów” albo „ludzie masowo protestują, tylko telewizja tego nie pokazuje”, zapalić się powinna lampka ostrzegawcza. Często szybka weryfikacja (np. poprzez serwisy fact-checkingowe czy oficjalne komunikaty) pozwoli rozwiać wątpliwości i nie dać się nabrać na przynętę propagandysty.
W dobie obecnego konfliktu informacyjnego społeczna odporność jest na wagę złota. Przykład Kiryła Mołczanowa przypomina, że wojna toczy się nie tylko na froncie, ale i w umysłach ludzi – i tam również nie wolno oddawać pola. Świadomy, krytycznie myślący obywatel jest najlepszą tarczą przeciw dezinformacji Kremla. Utrzymanie jedności sojuszniczej i zdrowego rozsądku społeczeństw demokratycznych to klucz do tego, by narracje wrogich propagandystów trafiały w próżnię, zamiast zatruwać relacje między narodami.](https://disinfodigest.pl/wp-content/uploads/2025/04/Okladki-Infografiki-publikacji-4-1024x585.png)
Kim jest Kirył Mołczanow?
Kirył Mołczanow to ukraiński politolog i publicysta, który związał się z rosyjskim aparatem propagandowym. W 2022 roku, po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, opuścił Ukrainę i wyjechał do Rosji. Tam stał się jednym z kluczowych komentatorów w mediach Kremla – często występował w programach propagandowych, m.in. u Władimira Sołowiowa, przedstawiany jako rzekomo „ukraiński ekspert”. W rzeczywistości powielał oficjalną linię Kremla, krytykując władze w Kijowie i państwa zachodnie. Mołczanow blisko współpracował też ze środowiskiem Wiktora Medwedczuka – prorosyjskiego oligarchy ukraińskiego, uważanego za głównego lobbystę Kremla na Ukrainie.
Działalność Mołczanowa nie ograniczała się do rosyjskiej telewizji. Według ustaleń Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) angażował się on również w działania mające destabilizować sytuację wewnętrzną w krajach Zachodu. Między innymi, organizował w państwach Unii Europejskiej protesty przeciwko pomocy dla Ukrainy, próbując wpłynąć na opinię publiczną i osłabić wsparcie dla walczącej Ukrainy. SBU ustaliła, że Mołczanow został zwerbowany przez rosyjskie służby – jednocześnie współpracował z FSB i SWR – i na ich zlecenie „dyskredytował Ukrainę na arenie międzynarodowej”.
W marcu 2025 roku Mołczanow został ujęty w wyniku wspólnej operacji polskich i ukraińskich służb. Został zwabiony do przyjazdu do Unii Europejskiej (pod pretekstem otrzymania nagrody w Niemczech), a następnie zatrzymany w Polsce i ekstradowany do Kijowa. Był to pierwszy przypadek od początku rosyjskiej inwazji, gdy na wniosek SBU polskie organy ścigania przekazały Ukrainie agenta rosyjskich służb działającego w sferze informacyjnej. Obecnie Kirył Mołczanow przebywa w areszcie śledczym na Ukrainie, gdzie czekają go zarzuty związane ze szpiegostwem i działalnością propagandową na rzecz agresora.
Polska w narracji Mołczanowa – wątki i oskarżenia
W swoich wystąpieniach publicznych Kirył Mołczanow kreuje wyjątkowo negatywny obraz Polski. Przedstawia ją jako kraj o imperialnych zapędach, który rzekomo dąży do podporządkowania sobie Ukrainy. W rosyjskich i prorosyjskich mediach często pojawiały się wypowiedzi Mołczanowa sugerujące, że Warszawa ma „ukryte plany” wobec terytorium Ukrainy. Przykładowo, podczas jednego z programów nazwanych prowokacyjnie „Co Zełenski obiecał Dudzie?”, Mołczanow przekonywał, że Polska rości sobie prawa do całej Ukrainy. Tego typu sugestie – insynuujące kulisy domniemanych układów między Kijowem a Warszawą – mają wywołać nieufność między Polakami a Ukraińcami.
Częstym motywem w narracji Mołczanowa jest przedstawianie Polski jako agresora próbującego wykorzystać wojnę dla własnych korzyści terytorialnych. Publicysta straszył, że polskie władze przygotowują się do „aneksyjnego protektoratu” nad zachodnią Ukrainą, powołując się przy tym na wyrwane z kontekstu wypowiedzi zachodnich ekspertów. Jako „dowód” przytaczał np. artykuł z Foreign Policy postulujący zacieśnienie relacji polsko-ukraińskich na kształt unii – propaganda określiła to jako „aneksję pod przykrywką unii”. Takie manipulacje historycznymi odniesieniami (odwołania do dawnej Rzeczypospolitej) mają wzbudzić lęk przed rzekomymi neoimperialnymi ambicjami Warszawy.
Mołczanow stale podsyca też obraz Polski jako kraju wrogiego i niebezpiecznego dla regionu. W jego komentarzach Polska jawi się jako „hiena Europy”, która tylko czeka, by „odgryźć” terytoria sąsiadów w sprzyjających okolicznościach. To nawiązanie do obraźliwego określenia używanego w propagandzie rosyjskiej (historycznie zarzucano Polsce oportunizm terytorialny). Mołczanow zarzuca Polakom również otwartą wrogość wobec Białorusi – sugerował na przykład, że Warszawa planuje zbrojną interwencję na Białorusi i obalenie Łukaszenki. Jako „dowód” cytował słowa generała Waldemara Skrzypczaka o gotowości wsparcia ewentualnego powstania na Białorusi, przedstawiając je tak, jakby Polska szykowała regularną inwazję. Tego typu przekazy mają wzbudzić strach przed eskalacją wojny na nowe obszary.
Narracja Mołczanowa często uderza również w aktualne relacje polsko-ukraińskie, eksponując wszelkie napięcia i problemy. Chętnie podnosi on tematykę kryzysu migracyjnego: przedstawia Polskę jako kraj przepełniony uchodźcami z Ukrainy, rzekomo mający dość „ukrainizacji”. W jednym z komentarzy stwierdził dosadnie: „Stop ukrainizacji Polski!” – argumentując, że „Polakom skończyła się cierpliwość” do przyjmowania ukraińskich uchodźców. Opisywał przy tym rzekome protesty społeczne w Polsce, których uczestnicy mieli domagać się natychmiastowego wstrzymania pomocy dla Ukraińców i wydalenia ich z kraju. Twierdził nawet, że polskie media celowo ukrywają takie protesty przed opinią publiczną. Takie tezy mają wzbudzać wzajemną niechęć – z jednej strony kreować wśród Ukraińców obraz Polaków jako narodu skrycie wrogiego i ksenofobicznego, z drugiej zaś podsuwają Polakom przekaz, że „zwykli ludzie” buntują się przeciw prorosyjskiej polityce władz.
Ważnym wątkiem w przekazie Mołczanowa jest podważanie szczerości intencji Polski i Zachodu wobec Ukrainy. Przykładowo, przytaczał on wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego o stawce wojny (“Jeśli stracimy Ukrainę, stracimy świat na dziesięciolecia. Porażka w Ukrainie może być początkiem końca złotej ery Zachodu”) tylko po to, by z przekąsem skomentować: „Wreszcie zdradził, o co walczą, a nie jest to wcale interes Ukraińców!!!!”. Takim zabiegiem Mołczanow sugeruje, że dla Polski i Zachodu Ukraina jest jedynie pionkiem w grze o własną dominację – co ma wzbudzać w Ukraińcach poczucie wykorzystania i zdrady.
Podsumowując, obraz Polski w publicystyce Kiryła Mołczanowa jest skrajnie negatywny. Polska jawi się u niego jako:
- Agresor i militarysta – kraj rzekomo planujący nowe konflikty (przeciw Rosji, Białorusi) i dążący do ekspansji.
- Neokolonizator – państwo, które pod płaszczykiem pomocy Ukrainie tak naprawdę chce ją sobie podporządkować lub podzielić.
- Hipokryta Zachodu – sojusznik, który niby wspiera Ukrainę, ale kieruje się wyłącznie własnym interesem (domniemane „ukryte umowy” z Kijowem kosztem Ukrainy).
- Kraj na skraju buntu społecznego – Mołczanow kreuje wizję, że Polacy są zmęczeni wojną i uchodźcami, a władze tłumią te nastroje.
Taki przekaz obliczony jest na wywołanie silnych emocji: strachu (przed polską agresją), wrogości (między Polakami a Ukraińcami) oraz zwątpienia w szczerość zachodnich sojuszników.
Język i techniki propagandowe Mołczanowa
Retoryka Kiryła Mołczanowa obfituje w typowe zabiegi propagandowe. Jego przekaz jest podszyty ironią, manipulacją faktami i grą na emocjach odbiorców. Poniżej analizujemy najważniejsze techniki, jakimi się posługuje:
- Dehumanizacja i piętnowanie – Mołczanow nie stroni od określeń odczłowieczających przeciwnika. Przykładem jest nazywanie Polski „hieną Europy”, co ma sugerować drapieżną naturę polskiej polityki. Tego typu język odwołuje się do pierwotnych instynktów – budzi odrazę i strach, ułatwiając przedstawienie danego kraju czy narodu jako z gruntu złego.
- Sarkazm i ironia – Wypowiedzi Mołczanowa często przybierają drwiący ton. Używa on ironicznych komentarzy, by zdyskredytować wrogów. Gdy cytuje słowa zachodnich polityków, opatruje je kąśliwymi dopiskami. Dla przykładu, przywołując wspomnianą wypowiedź premiera Morawieckiego o „złotej erze Zachodu”, Mołczanow triumfująco stwierdził: „wreszcie zdradził, o co walczą…”, sugerując, że odkrył obłudę Polski. W jego tekstach i postach można dostrzec charakterystyczne dla rosyjskiego internetu znaki sarkazmu – np. mnożenie znaków interpunkcyjnych czy emotikonów. Gdy spekuluje o możliwym odsunięciu Zełenskiego jesienią 2023, dodaje znaczące „Czy to trolling, czy prognoza? ))))))” – co jest szyderczym puszczeniem oka do odbiorcy.
- Wyrywanie z kontekstu i fałszywe analogie – Kluczową metodą jest manipulowanie faktami poprzez ich selektywny dobór. Mołczanow często cytuje rzeczywiste wypowiedzi polityków czy ekspertów zachodnich, ale w sposób częściowy i zniekształcony. Przykładem może być wspomniana wypowiedź polskiego generała o gotowości na powstanie na Białorusi – użyta przez Mołczanowa jako „dowód” polskich planów agresji. Innym przykładem jest odwoływanie się do historycznych zaszłości (np. sugerowanie, że nadanie rosyjskiemu Kaliningradowi polskiej nazwy „Królewiec” to powtórka z przedwojennej polityki ekspansji). Tworzy w ten sposób fałszywe analogie historyczne, porównując nieporównywalne sytuacje, by przekonać odbiorcę o istnieniu rzekomego schematu polskiego „rewizjonizmu”.
- Insynuacje i teorie spiskowe – Mołczanow często formułuje niedopowiedziane oskarżenia, które mają budzić podejrzenia. Jego pytanie „Co Zełenski obiecał Dudzie?” insynuuje istnienie sekretnego układu między prezydentami Polski i Ukrainy. Podobnie, rozpowszechniał on narracje o rzekomych tajnych planach aneksji Ukrainy przez Polskę pod płaszczykiem nowej unii. Takie sugestie działają na wyobraźnię odbiorców teorii spiskowych – choć nie są poparte dowodami, zostawiają w świadomości odbiorcy cień podejrzeń i nieufności.
- Eskalacja strachu – Propagandysta często odwołuje się do retoryki strachu, podbijając stawkę zagrożeń. Przykładowo, komentując polskie rozważania o udziału w programie NATO Nuclear Sharing, Mołczanow ostrzegał, że Polska stanie się „celem Szatana”. Ta apokaliptyczna metafora (nawiązująca do nazw rosyjskich rakiet balistycznych „Satan”) ma wywołać lęk przed nuklearną zagładą jako konsekwencją rzekomej lekkomyślności polskiego rządu. Podobnie, stale powtarzane przez niego wizje „nadciągającej wojny” – np. nieuchronnego starcia Polski z Rosją – służą zaszczepianiu w odbiorcach fatalizmu i poczucia zagrożenia.
- Powtarzanie kłamstw i odwracanie ról – Stałym elementem przekazu jest obwinianie ofiary i wybielanie agresora. Mołczanow powiela moskiewską narrację, w której to Polska i NATO są agresorami planującymi wojnę, a Rosja jedynie „reaguje” na zagrożenie. Takie odwrócenie ról to klasyczna propaganda – wina za eskalację konfliktu ma spaść na Zachód. Jednocześnie stosuje on metodę “wielkiego kłamstwa” – ciągłe powtarzanie nieprawdziwych tez (np. o polskich planach zaborczych) z czasem może spowodować, że część odbiorców uzna je za prawdopodobne.
- Podsycanie emocji i polaryzacja – Język Mołczanowa jest nacechowany emocjonalnie. Używa mocnych słów (np. „wyrzucić [Ukraińców] z kraju”) i obrazowych metafor, by wzbudzać gniew, oburzenie lub strach. Kreuje czarno-biały obraz rzeczywistości, dzieląc aktorów konfliktu na całkowicie złych (Polska, Zachód, władze Ukrainy) i rzekomo dobrych lub pokrzywdzonych (Rosja jako „oblężona twierdza”, zwykli obywatele buntujący się przeciw elitom). Taki zabieg polaryzuje odbiorców – zmusza do opowiedzenia się po jednej ze stron i utrudnia rzeczową dyskusję.
Wszystkie te techniki – dehumanizacja, ironia, manipulacja faktami, insynuacje, gra na strachu i emocjach – służą jednemu celowi: uwiarygodnić przekaz Kremla i zdyskredytować jego przeciwników. Mołczanow, wykorzystując swój tytuł politologa i pochodzenie ukraińskie, opakowuje propagandę w pozór eksperckiego komentarza. Jednak analiza języka jasno pokazuje, że to starannie wyreżyserowany przekaz, pełen chwytów znanych z podręczników wojny informacyjnej.
Grupy docelowe i przekaz Mołczanowa
Przekaz Kiryła Mołczanowa jest zróżnicowany w zależności od odbiorców, do których ma trafić. Jako propagandysta działający na zlecenie Moskwy, stara się wpływać zarówno na społeczeństwo rosyjskie, ukraińskie, jak i opinię publiczną na Zachodzie – w tym w Polsce. Można wyróżnić kilka głównych grup docelowych jego narracji oraz przypisane im komunikaty i emocje:
- Audytorium rosyjskie: Dla mieszkańców Rosji przekaz Mołczanowa ma legitymizować politykę Kremla i utwierdzać ich w przekonaniu, że Rosja toczy sprawiedliwą walkę obronną. Przedstawiając Polskę i NATO jako agresorów planujących napaść, propaganda wzmacnia w Rosjanach poczucie zagrożenia zewnętrznego oraz mobilizuje ich do poparcia działań wojennych. Mołczanow, jako „głos z Ukrainy”, uwiarygadnia kremlowską linię o „denazyfikacji” – skoro sam Ukrainiec krytykuje swój rząd i chwali Rosję, to według logiki propagandy dowód, że Moskwa ma rację. W rosyjskich programach publicystycznych pełnił on rolę „swojego Ukraińca”, który świadczy przeciw Kijowowi, opowiadając o „nazistowskim reżimie” czy rzekomych prześladowaniach rosyjskojęzycznych. Dla rosyjskiego widza jego tyrady o polskich spiskach czy zachodniej obłudzie wzmacniają narrację, że Rosja jest otoczona przez wrogów, ale demaskuje ich dzięki takim odważnym „ekspertom”.
- Społeczeństwo ukraińskie (segment prorosyjski lub znużony wojną): Mołczanow kieruje swój przekaz także do Ukraińców, szczególnie tych rozczarowanych trudami wojny czy sceptycznych wobec władz. Szerzy defetyzm i nieufność: sugeruje, że Zachód wykorzystuje Ukrainę, a polscy sąsiedzi knują intrygi za plecami. Chce w ten sposób wpływać na nastroje zmęczenia wojną – by obywatele Ukrainy tracili wiarę w sens oporu i w lojalność sojuszników. Przekaz o „prawdziwych motywach Zachodu” (np. że chodzi o obronę złotej ery Zachodu, a nie dobra Ukrainy) ma zasiewać gorycz i poczucie bycia zdradzonym. Z kolei straszenie polskimi roszczeniami terytorialnymi ma apelować do historycznych lęków części Ukraińców przed polskim ekspansjonizmem. Efektem takich narracji ma być osłabienie jedności ukraińskiego społeczeństwa i podsycanie wewnętrznych podziałów – na tych, którzy chcą walczyć do zwycięstwa, i tych, którzy może skłonni byliby do porozumienia z Rosją z obawy przed „zachodnią zdradą”.
- Odbiorcy w Polsce i na Zachodzie: Paradoksalnie, choć Mołczanow atakuje Polskę, część jego przekazu skierowana jest również do polskiego (i ogólnie zachodniego) odbiorcy – zwłaszcza tego podatnego na antyukraińskie czy antyestablishmentowe hasła. Poprzez rosyjskojęzyczne kanały propaganda stara się przenikać do infosfery innych krajów, także Polski. Narracje o „ukrainizacji Polski” czy przemilczanych protestach antyuchodźczych mogą być powielane w mediach społecznościowych i przez skrajne ugrupowania w Polsce, wzmacniając niechęć wobec uchodźców i wojenne zmęczenie. Mołczanow celuje w istniejące już lęki i frustracje części Polaków – rosnące koszty życia, obawę przed konfliktem z Rosją, zmęczenie zaangażowaniem w pomoc Ukrainie. Jego przekazy mogą trafiać na podatny grunt wśród osób nieufnych wobec rządu czy głównego nurtu medialnego. Przykładowo, twierdzenia że polskie władze ukrywają przed narodem „prawdę” (choćby o buntach przeciw Ukraińcom) odwołują się do antyelitarnego resentymentu i teorii spiskowych o układzie mediów z rządem. Celem jest zatem rozniecenie podziałów społecznych na Zachodzie: między rządzącymi a rządzonymi, między zwolennikami a przeciwnikami pomocy Ukrainie, między społecznością lokalną a imigrantami.
- Opinia międzynarodowa (ogólnie Zachód): Mołczanow występując w rosyjskich mediach anglo- czy polskojęzycznych (Sputniki, portale propagandowe) pełni rolę „eksperta”, który ma wpłynąć na ogólny dyskurs w krajach demokratycznych. Jego przekaz bywa adresowany np. do odbiorców we Francji, Niemczech czy USA poprzez powielanie go w mediach społecznościowych czy cytowanie w pseudoanalitycznych artykułach. Tutaj celem jest wzbudzenie zwątpienia w zasadność wspierania Ukrainy i przedstawienie konfliktu w schemacie “to nie nasza wojna”. Mówiąc o rzekomych zakulisowych naciskach (np. że Polska i inne kraje „namawiają Zełenskiego do kapitulacji”), stara się przekonać zagraniczną publiczność, że nawet sojusznicy Ukrainy tracą cierpliwość. To z kolei ma nakręcać narracje typu: “Skoro nawet w Polsce ludzie mają dość, to po co my mamy wspierać tę wojnę?”.
Podsumowując, przekaz Mołczanowa jest wielowarstwowy:
- Dla Rosjan: usprawiedliwienie agresji i obraz Polski/NATO jako wroga.
- Dla Ukraińców: sianie defetyzmu, nieufności wobec Polski i Zachodu (wpływ na zmęczenie wojną).
- Dla Polaków: granie na ksenofobii i niezadowoleniu (uchodźcy, koszty wojny), aby osłabić wsparcie dla Ukrainy.
- Dla Zachodu ogółem: podważanie sensu pomocy Ukrainie, karmienie sceptyków i radykałów (antywojennych, antyimigranckich, antyestablishmentowych) „argumentami” z ust rzekomego eksperta.
W ten sposób rosyjska propaganda wykorzystuje Mołczanowa do atakowania spójności koalicji antykremlowskiej z różnych stron – zarówno od wewnątrz (destabilizacja partnerów), jak i od zewnątrz (tworzenie wizerunku złowrogiego NATO).
Reakcje instytucjonalne i społeczne
Działalność Kiryła Mołczanowa nie pozostała całkowicie bez odpowiedzi ze strony instytucji państwowych i społeczeństwa obywatelskiego – choć charakter tej odpowiedzi różni się w zależności od kraju.
Polska i Ukraina (odpowiedź służb): Najbardziej spektakularną reakcją było opisane wcześniej zatrzymanie Mołczanowa w Polsce i przekazanie go Ukrainie. Była to skoordynowana operacja SBU i polskich służb, która zakończyła się sukcesem w pierwszym kwartale 2025 roku. Fakt ten pokazuje rosnącą determinację władz Polski i Ukrainy w zwalczaniu rosyjskiej agentury wpływu. Mołczanow, jako ważna postać kremlowskiej propagandy, został potraktowany priorytetowo – służby specjalne wywabiły go z bezpiecznej przystani w Rosji, stosując misterną prowokację (fikcyjne zaproszenie na europejską konferencję). Samo zatrzymanie i ekstradycja stanowią jasny sygnał instytucjonalny: państwa regionu nie będą tolerować wrogich działań informacyjnych na swoim terytorium i są gotowe pociągać do odpowiedzialności osoby za nie odpowiedzialne, nawet jeśli operują one z terytorium obcego mocarstwa.
Władze ukraińskie, oprócz działań operacyjnych, starają się też nagłaśniać przypadki takie jak Mołczanowa. SBU wydała oficjalny komunikat, podkreślając podwójną agenturalną rolę Mołczanowa (na rzecz FSB i SWR) oraz zarzuty dotyczące destabilizacji krajów partnerskich i dyskredytowania Ukrainy. W komunikacie zaznaczono, że to precedens od początku wojny – co nadaje sprawie rozgłos i ma efekt prewencyjny. Eksperci w Polsce również komentowali tę sprawę – np. prof. Roman Bäcker ocenił zatrzymanie jako przestrogę dla wszystkich rosyjskich propagandzistów działających w UE. Tego typu publiczne reakcje wzmacniają przekaz, że działania hybrydowe Kremla będą ścigane z taką samą determinacją jak klasyczne szpiegostwo.
Reakcje w przestrzeni medialnej (demaskowanie vs. powielanie): Na szczeblu społecznym i medialnym odpowiedzi są mieszane. Z jednej strony, istnieje grono dziennikarzy śledczych, analityków i organizacji fact-checkingowych, które demaskują działalność takich propagandystów jak Mołczanow. Przykładem może być polski serwis Disinfo Digest, który opisał mechanizm dezinformacji wokół aresztowania Mołczanowa oraz prób wybielenia go przez rosyjskie media. Wskazano, że rosyjska propaganda próbuje przedstawiać Mołczanowa jako niewinną ofiarę prześladowań politycznych, a działanie polskich i ukraińskich służb jako rzekomo „totalitarne praktyki” UE. Ujawnianie tych manipulacji w mediach służy uodpornieniu opinii publicznej na fałszywe narracje Kremla.
Z drugiej strony, niepokojący jest fakt, że część narracji Mołczanowa przenika również do polskojęzycznej infosfery. Jak zauważył prof. Bäcker, rosyjski aparat propagandowy natychmiast usiłował wykorzystać sprawę aresztowania, a jego przekaz pojawił się „niestety także w polskojęzycznych serwisach”. Mowa tu o portalach powielających rosyjską wersję wydarzeń – przedstawiających Mołczanowa jako „politologa i obrońcę praw człowieka” jadącego po nagrodę od Bundestagu, który padł ofiarą prześladowań. Takie relacje pojawiły się m.in. na niektórych niszowych stronach internetowych czy blogach, często powiązanych z prorosyjskim środowiskiem. To pokazuje, że społecznie nie wszyscy są świadomi prawdziwej roli takich „ekspertów” – część odbiorców może łatwo ulec dezinformacji, jeśli jest ona podana w atrakcyjnej formie.
Reakcje międzynarodowe: Oficjalnie, sprawa Mołczanowa nie wywołała szerokiego echa na arenie międzynarodowej – być może dlatego, że jego nazwisko nie jest znane szerszej publiczności poza regionem. Jednak państwa zachodnie coraz uważniej przyglądają się rosyjskim wpływom informacyjnym. Wiele rządów (np. w krajach bałtyckich czy w Europie Północnej) zintensyfikowało działania kontrwywiadowcze i monitoring mediów pod kątem dezinformacji. Przykładowo Norwegia w obliczu wyborów ostrzegała przed rosyjską ingerencją informacyjną. Także UE uruchomiła specjalne zespoły ds. walki z dezinformacją (East StratCom/EEAS) i te podmioty wielokrotnie sygnalizowały przypadki rozbijania wspólnoty przez rosyjskich agentów narracyjnych. Można więc powiedzieć, że instytucjonalnie świadomość zagrożenia rośnie, choć reakcje bywają spóźnione i nie zawsze skuteczne w przestrzeni medialnej.
Społeczny odbiór propagandy (Polska): W Polsce społeczeństwo w ogromnej większości pozostaje proukraińskie i odporne na toporną propagandę w stylu Mołczanowa. Dowodem są sondaże, które nadal wskazują wysokie poparcie dla pomocy Ukrainie i brak masowych nastrojów wrogości wobec uchodźców. Niemniej, pewne skrajne grupy – np. skrajna prawica narodowa czy środowiska antyszczepionkowe przewerbowane na „antywojenne” – rezonują z rosyjskimi narracjami. To w tych bańkach internetowych hasła typu „Stop ukrainizacji Polski” znajdują podatny grunt. Reakcją zdrowej części społeczeństwa i mediów jest piętnowanie takich haseł jako elementu wojny informacyjnej. Marsze prorosyjskie czy wybryki wymierzone w Ukraińców spotykają się z potępieniem większości opinii publicznej, choć niestety zdarzają się i tacy politycy, którzy próbują grać na tych nastrojach. Ogółem jednak, jak dotąd, społeczna odporność Polaków na jawnie prorosyjską propagandę wydaje się wysoka – przypadek Mołczanowa został w Polsce nagłośniony głównie w kontekście sukcesu służb, a nie rzekomych „prześladowań eksperta”, co świadczy o zrozumieniu natury zagrożenia.
„Eksperci” Kremla – przypadek Mołczanowa na tle innych
Działalność Kiryła Mołczanowa wpisuje się w szerszy schemat wykorzystywania nominalnych „ekspertów” przez rosyjski aparat wpływu. Kreml od lat promuje osoby posiadające formalne tytuły naukowe, funkcje polityczne lub reputację specjalistów, by uzupełniać swoją propagandę pozorem obiektywizmu. Takie postaci – często pochodzące z krajów będących celem ataku informacyjnego – występują w roli „pożytecznych idiotów” lub wręcz świadomych agentów wpływu.
Ukraińscy „eksperci” na usługach Moskwy: Mołczanow nie jest jedynym obywatelem Ukrainy, którego głos wykorzystuje Rosja. Już wcześniej znani byli inni ukraińscy renegaci: np. politolog Rostisław Iszczenko czy dziennikarz Jurij Koc. Podobnie jak Mołczanow, po 2014 roku wyemigrowali oni do Rosji i zaczęli regularnie występować w tamtejszych mediach jako „niezależni ukraińscy analitycy”. Ich rola była bliźniacza – krytykowali kijowski rząd, mówili o rzekomej wojnie domowej i neonazistach, dostarczając kremlowskiej propagandzie alibi: “skoro nawet sami Ukraińcy tak mówią, to musi być prawda”. Sytuacja z Mołczanowem pokazuje, że ta praktyka trwa – Kreml konsekwentnie kreuje sobie ekspertów-marionetki z krajów byłego ZSRR, którzy legitymizują jego narracje na arenie międzynarodowej.
Polskie głosy w rosyjskiej propagandzie: Również z Polski starano się pozyskać podobne figury. Najbardziej znanym przykładem jest Mateusz Piskorski – były poseł i politolog, który otwarcie wspierał Rosję. Piskorski, zanim został zatrzymany pod zarzutem szpiegostwa, regularnie bywał w rosyjskich i białoruskich mediach jako „polski ekspert” krytykujący politykę Polski i NATO. Kremlowskie media chętnie przedstawiały go jako „politologa z Warszawy”, który demaskuje tajne plany polskiego rządu czy krytykuje prozachodnie media. W istocie Piskorski realizował rosyjskie cele propagandowe bardzo podobnie jak Mołczanow – tyle że w odniesieniu do Polski. Po jego aresztowaniu (2016) Rosja również kreowała narrację, że jest on „więźniem politycznym” prześladowanym za poglądy. Widać zatem powtarzalny schemat: ekspert najpierw posłusznie szerzy dezinformację, a gdy spotka go reakcja prawna, propaganda krzyczy o łamaniu wolności słowa.
Zachodni „analitycy” i celebryci dezinformacji: Rosyjski aparat wpływu chętnie sięga też po obywateli państw zachodnich, którym nadaje aurę ekspertów przychylnych Rosji. Przykładem są byli wojskowi czy dyplomaci z USA i Europy Zachodniej występujący w RT i Sputniku – np. były oficer wywiadu Scott Ritter czy francuski pułkownik Jacques Hogard. Ich wypowiedzi, zbieżne z linią Kremla (np. że NATO sprowokowało wojnę, że Ukraina jest pełna neonazistów, itp.), są potem cytowane w rosyjskich mediach jako opinie „zachodnich ekspertów” potwierdzające narrację Moskwy. Podobnie postępuje się z niektórymi politykami skrajnej prawicy lub lewicy w Europie – zapraszając ich na kontrolowane eventy (jak fora na Krymie czy obserwacje pseudoreferendów) i nagłaśniając ich prorosyjskie komentarze. Te działania mają przekonać umiarkowanych odbiorców na Zachodzie: „Skoro nawet wasz rodak, ekspert, tak twierdzi – może coś w tym jest”.
Fabrykowanie autorytetów: Rosja idzie też o krok dalej, kreując własne pseudoautorytety. Tworzone są fikcyjne organizacje lub tytuły (np. „Instytut badań…” tak jak Mołczanow przedstawiał się jako dyrektor Instytutu Badań nad Skutkami Wojny na Ukrainie, co brzmiało poważnie, choć realnie liczyło się tylko to, że to instytut założony przez ludzi Medwedczuka). Takie fasadowe instytuty i think-tanki mają dodawać wiarygodności przekazom. W rzeczywistości są elementem teatru propagandowego – eksperci, konferencje, raporty są aranżowane przez rosyjskie służby, by nadać ich tezom pozory naukowości.
Porównując przypadek Mołczanowa z innymi, widać spójną strategię: wykorzystać osoby o statusie eksperckim z kraju przeciwnika, aby zdynamizować przekaz dezinformacyjny. Niezależnie czy jest to ukraiński politolog, polski były poseł czy amerykański weteran – wszyscy odgrywają podobną rolę „papug Kremla” ubranych w garnitur ekspertów. Gdy ich prawdziwa rola zostaje zdemaskowana, rosyjska propaganda przechodzi do narracji o „prześladowaniu niezależnych głosów prawdy”.
Dla Kremla to gra warta świeczki: jeden dobrze ulokowany „ekspert” może zatruć debatę publiczną skuteczniej niż setka anonimowych trolli. Dlatego neutralizacja takich osób (czy to poprzez akcje służb, czy demaskowanie publiczne) jest tak istotna w walce z dezinformacją.
Jak bronić się przed takimi narracjami?
Analiza przypadku Kiryła Mołczanowa pokazuje, jak groźne mogą być pozornie tylko słowa. Antypolskie i antyzachodnie narracje szerzone przez takich propagandystów to element szerszej wojny informacyjnej, której celem jest skłócenie sojuszników, osłabienie morale i podkopanie zaufania społecznego. Dzielenie społeczeństw, sianie paniki i nienawiści – to wszystko przygotowuje grunt pod realizację celów agresora, czasem bez jednego wystrzału.
Dlatego tak ważne jest przeciwdziałanie tego typu narracjom i budowanie odporności społecznej na manipulacje informacyjne. Przypadek Mołczanowa kończy się akurat aresztowaniem – to pokazuje, że państwo może i powinno działać stanowczo wobec agentów wpływu działających na jego terenie. Jednak nie zawsze uda się wyłapać wszystkich propagandystów czy zdementować każdą plotkę. Kluczowa jest praca u podstaw: edukacja medialna społeczeństwa, rozwijanie krytycznego myślenia i świadomości istnienia dezinformacji. Jeśli odbiorcy nauczą się rozpoznawać chwyty propagandowe – takie jak te opisane wyżej: dehumanizacja, fałszywe analogie, insynuacje – wówczas przekaz osób pokroju Mołczanowa straci swoją moc rażenia.
Wnioski płynące z tej analizy można podsumować następująco:
- Wzmacnianie koordynacji służb – Sukces operacji przeciw Mołczanowowi dowodzi, że międzynarodowa współpraca (Polska–Ukraina) jest skuteczna. Należy kontynuować wymianę informacji wywiadowczych o propagandzistach, sankcjonować ich i w miarę możliwości eliminować ich z przestrzeni publicznej (np. blokując kanały na platformach internetowych szerzące dezinformację).
- Demaskowanie i edukacja – Każdy przypadek takiej propagandy powinien być nagłaśniany przez rzetelne media i analityków. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, kto próbuje nim manipulować. Raporty i komentarze ekspertów (jak cytowane powyżej) wskazują mechanizmy kłamstwa. Warto, by wiedza ta docierała do jak najszerszej grupy odbiorców – np. poprzez kampanie informacyjne, zajęcia szkolne z edukacji medialnej, czy współpracę z portalami społecznościowymi w oznaczaniu treści propagandowych.
- Jedność i narracja proaktywna – Najlepszą obroną przed propagandą jest spójna i atrakcyjna narracja prawdziwa. Jeśli Polacy, Ukraińcy i inni sojusznicy będą otwarcie rozmawiać o trudnych kwestiach (np. o wyzwaniach związanych z uchodźcami) i rozwiązywać je transparentnie, wówczas odbiorcy nie będą tak podatni na kłamstwa z zewnątrz. Budowanie wzajemnego zaufania i zrozumienia utrudnia wrogom sianie niezgody.
- Indywidualna czujność – Każdy z nas, jako konsument informacji, powinien nabrać nawyku sprawdzania źródeł i sceptycyzmu wobec sensacyjnych doniesień. Gdy słyszymy, że „Polska planuje zająć Lwów” albo „ludzie masowo protestują, tylko telewizja tego nie pokazuje”, zapalić się powinna lampka ostrzegawcza. Często szybka weryfikacja (np. poprzez serwisy fact-checkingowe czy oficjalne komunikaty) pozwoli rozwiać wątpliwości i nie dać się nabrać na przynętę propagandysty.
W dobie obecnego konfliktu informacyjnego społeczna odporność jest na wagę złota. Przykład Kiryła Mołczanowa przypomina, że wojna toczy się nie tylko na froncie, ale i w umysłach ludzi – i tam również nie wolno oddawać pola. Świadomy, krytycznie myślący obywatel jest najlepszą tarczą przeciw dezinformacji Kremla. Utrzymanie jedności sojuszniczej i zdrowego rozsądku społeczeństw demokratycznych to klucz do tego, by narracje wrogich propagandystów trafiały w próżnię, zamiast zatruwać relacje między narodami.
Autor: Wojciech Pokora, Redaktor naczelny Disinfo Digest