
Zachód jako zagrożenie, Rosja jako „ostatni gwarant bezpieczeństwa”.
Jak kremlowska propaganda atakuje politykę bezpieczeństwa Zachodu w Mołdawii, Ukrainie, Gruzji i Armenii
Rosyjska propaganda w Mołdawii, na Ukrainie, w Gruzji i Armenii to konsekwentnie prowadzona operacja psychologiczna, której celem nie jest jedynie zakłócanie debaty publicznej, ale uderzenie w sam fundament euroatlantyckiego porządku bezpieczeństwa. Kreml równocześnie delegitymizuje NATO, Unię Europejską i zachodnie programy wsparcia, budując obraz Zachodu jako źródła wojny, kryzysów i moralnej dekadencji.
W centrum tego przekazu znajdują się emocje: lęk, poczucie chaosu, bezradności i wstydu, a także gniew oraz nostalgia za rzekomo „stabilną przeszłością”. To na nich opiera się atak na zaufanie do Zachodu jako realnego gwaranta bezpieczeństwa.
„Kolonie Zachodu” – uderzenie w suwerenność i prozachodnie elity
Pierwszym wspólnym motywem jest narracja o rzekomej utracie suwerenności na rzecz Zachodu. W mołdawskiej i gruzińskiej infosferze władze proeuropejskie są przedstawiane jako „agenci NATO” i „marionetki Brukseli”. Integracja z Unią Europejską ma oznaczać nie tyle wzmocnienie bezpieczeństwa, co zamianę państwa w „kolonię”, zarządzaną z zewnątrz.
Na Ukrainie podobny wzorzec przybiera bardziej agresywną formę. Elity polityczne w Kijowie są demonizowane jako skorumpowane, „rusofobiczne”, oderwane od realnych problemów wojny i społeczeństwa. Wątek współpracy z Zachodem jest tu stale wiązany z oskarżeniami o zdradę interesu narodowego: Ukraina ma nie bronić siebie, lecz realizować interesy obcych ośrodków.
W Armenii Kreml rozgrywa jeszcze inny komponent – próbuje udowodnić, że prozachodni kurs jest naiwnym zerwaniem z „jedyną realną gwarancją bezpieczeństwa”, jaką ma być Rosja. Polityka Zachodu zostaje zredukowana do roli abstrakcyjnej, deklaratywnej, a Moskwa przedstawiana jest jako jedyny „poważny” i „przewidywalny” partner.
Im więcej Zachodu, tym więcej zagrożeń – bezpieczeństwo odwrócone
Logika rosyjskiej propagandy jest prosta: związek z Zachodem ma zwiększać, a nie zmniejszać poziom zagrożeń.
W Mołdawii próba ograniczenia rosyjskiej obecności w Naddniestrzu jest przedstawiana jako śmiertelne ryzyko dla bezpieczeństwa regionu. „Siły pokojowe” Rosji mają być jedyną realną barierą przed chaosem i przemocą. Każda alternatywna formuła bezpieczeństwa – zwłaszcza taka, w której uczestniczą partnerzy zachodni – jest opisywana jako prowokacja i zaproszenie do konfliktu.
Na Ukrainie podobny schemat przenoszony jest na poziom wojny pełnoskalowej. Rosyjskie ataki rakietowe i działania militarne są legitymizowane jako „odwet” za rzekome ukraińskie „akty terroru” i wsparcie militarne Zachodu. Odpowiedzialność za eskalację ma spadać nie na agresora, ale na tych, którzy pomagają ofierze.
W Gruzji propaganda intensywnie rozgrywa wątek integracji z UE. To nie Rosja, ale Bruksela ma być odpowiedzialna za frustrację i poczucie niesprawiedliwości – bo rzekomo „zatrzymała” proces integracyjny. Wniosek, który ma się narzucać: orientowanie polityki bezpieczeństwa na Zachód jest nieopłacalne i niebezpieczne, bo nie daje gwarancji, a jedynie prowokuje napięcia.
Zachód jako prowokator, Rosja jako „obrońca”
Trzecim kluczowym elementem jest odwrócenie ról: to Zachód i wspierane przez niego rządy mają być źródłem wojny, a Rosja – ofiarą reagującą na agresję.
W przekazie dotyczącym Ukrainy Kreml konsekwentnie używa języka „operacji odwetowej”, „antyterrorystycznej” lub „wymuszonej reakcji”. Otwarte, pełnoskalowe działania militarne są przykrywane narracją, według której Rosja jedynie „broni się” przed ekspansją NATO i „atakiem” Kijowa na terytorium Federacji.
Analogiczny mechanizm – choć często bardziej zawoalowany – obecny jest w narracjach wobec Mołdawii, Gruzji i Armenii. W każdym przypadku to „ekspansja Zachodu na przestrzeń postsowiecką” ma „zmuszać” Kreml do działania. Każdy krok w stronę UE czy NATO przedstawiany jest jako ingerencja w „historyczną strefę odpowiedzialności” Rosji. Uderza to bezpośrednio w postrzeganie euroatlantyckiej polityki bezpieczeństwa jako opartej na prawie państw do wyboru własnych sojuszy.
Iluzja gwarancji – „Zachód zostawi was samych”
Kolejną osią kremlowskiej kampanii jest budowanie przekonania, że gwarancje bezpieczeństwa Zachodu są puste, a wsparcie – krótkotrwałe i interesowne.
Wobec Ukrainy używa się narracji o „zmęczonym Zachodzie”: nagłaśnia się doniesienia o rzekomej niechęci wobec uchodźców, o konfliktach społecznych, o sporach politycznych w krajach wspierających Kijów. Ma to wytworzyć poczucie, że w kluczowym momencie państwa NATO i UE odsuną się, zostawiając Ukrainę samą w obliczu agresji.
W Gruzji przekaz jest podobny, choć oparty na innych przykładach. UE ma „wymagać”, „oceniać” i „karać”, ale – jak sugeruje propaganda – nie ma zamiaru przyjąć kraju do wspólnoty. W ten sposób buduje się obraz Zachodu jako partnera, który narzuca koszty, nie oferując realnych korzyści bezpieczeństwa.
W Mołdawii i Armenii podkreśla się, że tylko Rosja realnie „stanęła w obronie” ich interesów, podczas gdy Zachód ogranicza się do deklaracji i symbolicznych gestów. Emocjonalny efekt ma być oczywisty: zachodnie gwarancje są abstrakcyjne i odległe, rosyjskie – brutalne, ale „namacalne”.
Rosja jako jedyny „poważny” gwarant bezpieczeństwa
Na tym tle powstaje najważniejszy przekaz: w świecie pełnym zagrożeń tylko Rosja ma być realnym, przewidywalnym i skutecznym gwarantem bezpieczeństwa – militarnego, politycznego i „cywilizacyjnego”.
W Mołdawii taką funkcję mają pełnić „siły pokojowe” w Naddniestrzu. W Armenii Kreml stawia się w roli obrońcy chrześcijańskiej tożsamości przed rzekomą „dechrystianizacją” i islamizacją. W Gruzji i na Ukrainie – mimo konfliktu – Rosja przedstawia się jako sąsiad, do którego „i tak trzeba będzie wrócić”, bo jest bliski, silny i nieuchronny.
W tym modelu Zachód jawi się jako gracz doraźny, kapryśny i koniunkturalny. Rosja – jako twardy, czasem brutalny, ale „przewidywalny” filar bezpieczeństwa.
Bezpieczeństwo tożsamościowe – atak na „cywilizacyjny” wymiar Zachodu
Kremlowska propaganda uderza w Zachód również na poziomie tego, jak definiowane jest samo bezpieczeństwo. Nie dotyczy ono tylko granic i armii, ale także religii, języka, kultury i modeli życia.
W Mołdawii i Armenii szczególnie silny jest wątek „obrony tradycyjnych wartości”. Cerkiew staje się jednym z głównych aktorów infosfery, a każdy konflikt między instytucjami państwa a hierarchią religijną jest interpretowany jako element „wojny Zachodu z wiarą”. Polityka Zachodu – prawa człowieka, równość, świeckość państwa – ma być prezentowana jako bezpośrednie zagrożenie dla tożsamości.
Tak zbudowana rama pozwala przedstawiać euroatlantycki model bezpieczeństwa jako pakiet nie tylko polityczny i wojskowy, ale także kulturowy: jeśli wpuścisz Zachód do swojej strategii bezpieczeństwa, „wpuszczasz go” również do swoich szkół, rodzin, kościołów. Rosja, w tej logice, staje się „obrońcą cywilizacji” przed rzekomą dekadencją Zachodu.
Kryzys, emigracja, bieda – skutki „złej orientacji” na Zachód
Ostatni z kluczowych wątków to powiązanie prozachodniego kursu z kryzysami gospodarczymi i demograficznymi.
W mołdawskim dyskursie pojawia się obraz państwa „starzejących się czterdziestolatków”, pustoszejącego przez emigrację i zmagającego się z drożyzną oraz kryzysami energetycznymi. Winą za te problemy nie obarcza się korupcji, oligarchii czy rosyjskich nacisków, ale właśnie integrację europejską i reformy inspirowane przez Zachód.
Na Ukrainie długotrwała wojna, mobilizacja i zniszczenia infrastruktury są wykorzystywane do budowania wrażenia, że euroatlantycki wybór prowadzi do fizycznej zagłady państwa. W Gruzji i Armenii kryzysy ekonomiczne i fale migracji zarobkowej przedstawiane są jako efekt porzucenia „pragmatycznej współpracy” z Rosją na rzecz abstrakcyjnych projektów politycznych Zachodu.
Wnioski: atak na zaufanie do całej architektury bezpieczeństwa euroatlantyckiego
Rosyjska propaganda wobec Mołdawii, Ukrainy, Gruzji i Armenii nie ogranicza się do pojedynczych kłamstw czy fałszywych informacji. To spójny system narracji wymierzonych w zaufanie do Zachodu – zarówno jako partnera politycznego, jak i gwaranta bezpieczeństwa.
Schemat jest zawsze podobny:
- Zachód ma być postrzegany jako źródło wojny, kryzysów i moralnej dekadencji.
- Własne państwo – jako słabe, skorumpowane i zbyt uzależnione od zagranicznych patronów.
- Rosja – jako jedyny realny, choć twardy, gwarant przetrwania.
Dla polityki bezpieczeństwa Zachodu oznacza to, że sama obecność wojsk, programów wsparcia czy misji szkoleniowych nie wystarczy. Kreml uderza przede wszystkim w sferę percepcji – w to, jak społeczeństwa czterech państw regionu rozumieją bezpieczeństwo, suwerenność i własne miejsce między Wschodem a Zachodem.
Bez odbudowy tego zaufania – poprzez długofalową, transparentną komunikację, realne korzyści odczuwalne przez obywateli oraz konsekwentne demaskowanie kremlowskich narracji – architektura bezpieczeństwa euroatlantyckiego pozostanie narażona na kolejne fale propagandowych ataków. Bo w tej wojnie mniej chodzi o terytorium, a znacznie bardziej o to, kto kontroluje emocje i wyobraźnię społeczną.














