15
Najnowsza aktywność

3

Najnowsza aktywność

Tbilisi, Kiszyniów, Erywań, Warszawa – jak Rosja klonuje narracje przeciw Ukrainie

Narracje antyukraińskie, które coraz częściej obserwujemy w polskiej debacie publicznej i w mediach społecznościowych, nie pojawiają się spontanicznie. Rosnące nastroje niechęci wobec Ukraińców w Polsce wpisują się w szerszy schemat działań Kremla – dokładnie takie same operacje prowadzone są równolegle w innych krajach regionu.

Fundacja INFO OPS Polska na bieżąco monitoruje przestrzeń informacyjną w państwach Europy Wschodniej i Kaukazu. Analizy tego monitoringu pokazują, że w Gruzji, Mołdawii, Armenii i samej Ukrainie stosowane są te same metody dezinformacyjne i propagandowe. Obejmują one nie tylko odwoływanie się do lęku przed wojną, kreowanie obrazu Ukrainy jako „przegranego projektu”, przedstawianie Zachodu jako cynicznego manipulatora i budowanie fałszywych analogii, lecz także systematyczne antagonizowanie społeczeństw wobec samych Ukraińców. W przekazach tych eksploatuje się emocje gniewu, pogardy i zazdrości: od narracji o rzekomej niewdzięczności ukraińskich władz, po budowanie obrazu uchodźców jako obciążenia dla państwa i zagrożenia dla obywateli. Tego typu zabiegi mają nie tylko osłabić solidarność z Ukrainą jako państwem, ale też wywołać niechęć wobec konkretnych ludzi – Ukraińców żyjących obok nas. 

Poniżej prezentujemy raport, w którym zestawiamy te kampanie, pokazując ich wspólne schematy i lokalne różnice. Raport pozwala zrozumieć, że antyukraińska propaganda, z którą stykamy się w Polsce, jest częścią większej i konsekwentnie realizowanej strategii informacyjnej Federacji Rosyjskiej.

Gruzja: strach przed losem Ukrainy i demonizowanie proukraińskich postaw

Kluczowe narracje. W przekazie propagandowym kierowanym do Gruzinów silnie eksploatowana jest narracja, że Ukraina jest „przegraną sprawą”. Podkreśla się rzekome wyczerpanie Zachodu wojną, chaos na Ukrainie i nieuchronną klęskę Kijowa. Celem tego typu działań jest zasianie zwątpienia co do sensu dalszego oporu i przekonanie, że wsparcie międzynarodowe wkrótce wygaśnie. Tym samym Gruzinom sugeruje się, że podążanie śladem Ukrainy (np. konfrontacyjna polityka wobec Moskwy czy kurs prozachodni) doprowadzi ich kraj do katastrofy podobnej do ukraińskiej. Motywem przewodnim jest przy tym straszenie wojną i utratą suwerenności. Rosyjska propaganda przekonuje, że próba zbliżenia Gruzji do NATO czy Unii Europejskiej skończy się tak tragicznie jak na Ukrainie, która została osamotniona, zniszczona i porzucona przez Zachód. Druga silna linia narracyjna przeciw Ukrainie to demonizowanie wszelkich proukraińskich postaw w Gruzji. Kreml dąży do zdyskredytowania relacji Tbilisi–Kijów. Wspieranie Ukrainy przedstawiane jest jako działanie na szkodę Gruzji lub przejaw „ulegania” Zachodowi. Prorosyjskie przekazy atakują gruzińskich ochotników walczących po stronie ukraińskiej, określając ich „najemnikami” i „przestępcami”. Taka kryminalizująca narracja ma przestrzec społeczeństwo przed angażowaniem się po stronie Kijowa oraz zdyskredytować osoby solidaryzujące się z Ukrainą. Wreszcie, w szerszym kontekście, propaganda relatywizuje rosyjską agresję, powielając tezy o „wojnie domowej”, np. podkreśla, że w armii ukraińskiej walczą Gruzini czy rosyjskojęzyczni obywatele, co rzekomo dowodzi wewnętrznego charakteru konfliktu i umniejsza winę Moskwy.

Techniki dezinformacyjne i kanały przekazu. W Gruzji rosyjska dezinformacja przenika do dyskursu publicznego poprzez media społecznościowe, prorosyjskie portale internetowe oraz sprzyjające jej środowiska polityczne. Dużą rolę odgrywają kanały na Telegramie powielające przekazy z rosyjskiej infosfery, a także lokalne media o skrajnie konserwatywnym lub prorosyjskim profilu. Co istotne, część narracji antyukraińskich jest nagłaśniana przez polityków rządzącej partii Gruzińskie Marzenie. Przykładowo posłowie tej partii publicznie powtarzali tezy o „dyktacie” UE i zagrożeniach płynących z integracji, czy atakowali zachodnich dyplomatów za rzekomą ingerencję. Taka legitymizacja przekazu propagandowego przez mainstreamowych aktorów zwiększa jego zasięg i wiarygodność w oczach części społeczeństwa. Emocjonalnym rdzeniem przekazu jest strach, który dominował aż w 27% narracji w gruzińskiej infosferze. Strach przed wojną, przed „utratą suwerenności” czy przed destabilizacją kraju skutecznie paraliżuje wolę oporu i obniża poparcie dla integracji z Zachodem. Obok strachu rosyjska propaganda umiejętnie wzbudza gniew (np. wobec wewnętrznej opozycji określanej jako „agenci Zachodu” czy wobec rzekomej arogancji zachodnich partnerów) oraz poczucie krzywdy i upokorzenia (narracja Gruzji osamotnionej i wykorzystywanej przez wszystkich). Ppropaganda odwołuje się też do tradycjonalizmu i dumy narodowej, np. strasząc, że prozachodnie reformy zniszczą gruzińską tożsamość, a tylko Rosja szanuje gruzińskie wartości. Takie kładzenie nacisku na kwestie kulturowe (religia, obyczajowość) widać m.in. w antyzachodnich wątkach (np. straszenie Gruzinów „narzuceniem praw LGBT” czy utratą tradycji w razie zbliżenia z UE). Podsumowując, kampania dezinformacyjna w Gruzji maluje następujący obraz: „Zachód cię zdradzi jak Ukrainę, wojna i chaos są realnym zagrożeniem, jedynie neutralność i dobre relacje z Rosją ochronią Gruzję przed losem gorszym niż ukraiński”.

Mołdawia: „scenariusz ukraiński” jako przestroga i gra na lękach tożsamościowych

Kluczowe narracje. W Mołdawii rosyjska propaganda uderza w podobne tony jak w Gruzji, adaptując jednak przekaz do lokalnych realiów. Centralnym motywem jest tu straszenie „ukraińskim scenariuszem” z tezą, że prozachodni kurs Kiszyniowa skończy się tak jak na Ukrainie: wojną, chaosem i zrujnowaniem kraju. Narracja „Zachód narzuca Mołdawii obcy scenariusz, przetestowany wcześniej na Ukrainie” sugeruje, że reformy i zmiany polityczne inspirowane przez UE/USA doprowadzą do konfliktu z Rosją, utraty terytorium (analogicznie do Donbasu/Krymu) i cierpienia ludności. Ma to budować opór społeczeństwa wobec integracji z Zachodem, skoro zakończy się ona katastrofą wojenną. Równolegle Kreml demonizuje Zachód jako zagrożenie dla mołdawskiej suwerenności, tożsamości i tradycji, a Rosję przedstawia jako jedynego obrońcę pokoju i wartości. W związku z tym przekaz antyukraiński przeplata się z przekazem antyzachodnim: Ukraina jest tu przykładem ofiary Zachodu, przestrzegającym Mołdawian przed losem „pożytecznego idioty” Zachodu. Kolejny powtarzający się wątek to rzekome „porzucenie neutralności”. W tym przypadku propaganda głosi, że prozachodni rząd wciąga Mołdawię w konfrontację z Rosją wbrew woli narodu. Przykładem jest fałszywa narracja, jakoby Unia Europejska przekształcała się w blok militarny zmuszający Mołdawię do udziału w wojnie (np. poprzez wspieranie sankcji i szkolenia wojskowe). Celem jest wywołanie strachu przed utratą neutralności (Mołdawia konstytucyjnie jest neutralna) i zniechęcenie do współpracy z UE/NATO. Jednocześnie gra się na wątkach tożsamościowych i religijnych: propaganda ostrzega, że integracja z Europą oznacza narzucenie „obcych wartości” sprzecznych z tradycją, takich jak np. liberalnych reform światopoglądowych, praw dla mniejszości seksualnych czy zmian w edukacji historycznej. Rosja narzuca narracje, że „Bruksela wymusi wyrzeczenie się prawdziwej mołdawskiej tożsamości”, tak jak rzekomo dzieje się to na Ukrainie. Ponadto eksploatowany jest lęk przed utratą języka i wiary: pojawiają się tezy, że proeuropejskie władze prowadzą „derusyfikację” i prześladują rosyjskojęzycznych obywateli (np. ograniczając język rosyjski w szkołach czy mediach). Ma to mobilizować mniejszości prorosyjskie i przedstawiać rząd Sandu jako nietolerancyjny reżim. Analogicznie wątek religijny: Mołdawian straszy się, że Zachód wraz z Rumunią „niszczą prawosławie”  wspierając niezależną od Moskwy cerkiew w Besarabii, co przedstawiane jest jako atak na duchowość i próba rozbicia cerkwi (porównania do sytuacji na Ukrainie są tu celowe). Emocjonalnie przekaz w Mołdawii uderza zatem w lęk przed wojną i utratą neutralności, ale też w lęk przed utratą tożsamości narodowej, języka i religii. Eksploatuje się przy tym istniejące napięcia etniczne (np. kwestia Gagauzji, Naddniestrza) i historyczne animozje z Rumunią (strach przed „romanizacją” kraju). Ukraina w tej narracji jest tłem i przykładem kraju, który przez zerwanie z Rosją i zwrot ku Zachodowi popadł w ruinę i podziały.

Techniki dezinformacyjne i kanały przekazu. W Mołdawii w sianiu dezinformacji szczególnie widoczne jest wykorzystanie nowych mediów i technologii. Służby propagandowe zaktywizowały do tego setki anonimowych kont w mediach społecznościowych. Mołdawska policja ujawniła, że codziennie zakładane są setki nowych kont na TikToku w celu rozsiewania kłamstw przed zbliżającymi się wyborami i na temat wojny na Ukrainie. TikTok, Facebook oraz lokalne grupy na Telegramie stały się wylęgarnią plotek i fake newsów, łatwo trafiających do młodszych odbiorców i mieszkańców prowincji. Jedną z metod jest produkcja fałszywych materiałów video z wykorzystaniem AI (tzw. deepfake). Przykładowo, pod koniec lipca 2025 r. prorosyjskie kanały rozpowszechniły sfabrykowane nagranie, na którym szefowa mołdawskiej Centralnej Komisji Wyborczej Angelica Caraman rzekomo usprawiedliwia ingerencję Francji w wybory. To zmanipulowane video (zdementowane później przez niezależnych fact-checkerów) miało podważyć zaufanie do procesu wyborczego, wpisując się w narrację o sterowaniu Mołdawią przez Zachód. Innym zabiegiem dezinformacyjnym była dystrybucja fałszywych informacji o rzekomych ofiarach wśród mołdawskich żołnierzy. W lipcu 2025 prorosyjskie profile na Telegramie fałszywie podały, jakoby czterech mołdawskich wojskowych zginęło w jakimś „konflikcie za granicą” z winy prezydent Sandu. Choć Ministerstwo Obrony natychmiast zdementowało te doniesienia (Mołdawia nie wysyła żołnierzy na wojnę), kłamstwo zdołało się roznieść po mediach społecznościowych, wywołując krótkotrwałą panikę. To klasyczny przykład dezinformacji grającej na emocjach strachu i niepewności, polegającej na zasianiu plotki o „tajnych trupach”, która miała wzbudzić panikę i złość na władze rzekomo wikłające kraj w cudzą wojnę. Kanałami dystrybucji takich treści były rosyjskie media (Sputnik Moldova, portale rosyjskojęzyczne), a także lokalne prorosyjskie strony internetowe i grupy na Facebooku, gdzie łatwo rozchodziły się sensacyjne doniesienia. W mołdawskiej infosferze Kreml korzysta również z głosu lokalnych polityków prorosyjskiej opozycji (np. Partia ȘOR) oraz influencerów znanych z radykalnych poglądów religijnych czy nacjonalistycznych. Podsycają oni wątki antyukraińskie, łącząc je ze sprzeciwem wobec proeuropejskiego rządu. Propaganda rosyjska w Mołdawii wykorzystuje zatem szeroki wachlarz narzędzi: od anonimowych kont internetowych, przez sfabrykowane dokumenty i nagrania, po tradycyjne kanały (jak cerkiew prawosławna lojalna Moskwie czy media finansowane z Rosji). Wszystko to obliczone jest na demoralizację, dezinformację i demobilizację społeczeństwa aby Mołdawianie zwątpili w sens reform i bali się, że prozachodni kurs skończy się dla nich „drugą Ukrainą”.

Armenia: antyzachodnia narracja i urabianie wrogości do Ukrainy

Kluczowe narracje. Kontekst armeński różni się o tyle, że społeczeństwo przeżyło ostatnio traumę klęski w Górskim Karabachu. Rosyjska propaganda kierowana do Armenii usiłuje tę traumę zagospodarować, wskazując winnych i „zdrajców” oraz kanalizując gniew społeczny na Zachód, Ukrainę i własne władze. Dominującymi emocjami, na których żeruje przekaz, są gniew, poczucie niesprawiedliwości i strach. Gniew wynika z przekonania, że Armenia została zdradzona. Narracja podkreśla, że premier Nikol Paszynian to zdrajca i marionetka obcych mocarstw, który oddał Karabach walkowerem. Kreml i sprzyjające mu media malują Paszyniana jako dyktatora na usługach Zachodu (lub wręcz Turcji), prześladującego opozycję i Kościół dla realizacji obcych interesów. Bardzo często pojawia się porównanie: „Armenią rządzi taka sama junta jak Ukrainą”. Ten chwyt ma skojarzyć obecne władze w Erywaniu z rządem w Kijowie, który w propagandzie rosyjskiej jawi się jako reżim nacjonalistyczny, antyrosyjski i sterowany przez Zachód. Przekaz próbuje zaszczepić myśl, że skoro Ukraińcy obalili prorosyjskiego lidera i wybrali prozachodni rząd (jak Pashinyan), to ściągnęli na siebie wojnę. Podobny los czeka Armenię, jeśli nie pozbędzie się obecnej władzy. Propaganda konsekwentnie demonizuje Paszyniana i jego obóz polityczny, zarzucając im autorytaryzm, rusofobię i działanie w interesie wrogów Armenii. W narracji tej wrogowie są jasno wskazani: Turcja i Azerbejdżan, a w tle Zachód, który rzekomo ich wspiera. Ukraina pojawia się tutaj jako dodatkowy element układanki propagandowej i symboliczny „sojusznik” Turcji/Azerbejdżanu i Zachodu, do którego ma być upodobniana Armenia pod rządami Paszyniana. Kremlowskie przekazy sugerują np., że Zachód celowo osłabia Rosję za pomocą wojny w Ukrainie, co w efekcie pozostawiło Armenię bez rosyjskiej ochrony przed Azerbejdżanem. Tę narrację podchwyciły niektóre ormiańskie media opozycyjne, przekonując społeczeństwo, że „Ukraina zabiera Rosji uwagę i zasoby, przez co Rosja nie pomogła Armenii, a to wina Zachodu i pośrednio Ukrainy”. Tak buduje się niechęć do Ukrainy wśród Ormian, przedstawiając ją jako bliskiego sojusznika ich odwiecznych wrogów (Turcji) lub jako rywala odbierającego uwagę i wsparcie Moskwy. Według analiz, stymulowanie takiej niechęci do Ukrainy stało się jednym z celów strategicznych rosyjskiej propagandy w Armenii. Przykładem narracji splatającej te wątki był propagowany przez prokremlowskie źródła przekaz, że „Zachód osłabiając Rosję (przez wojnę w Ukrainie) toruje drogę Turcji do dominacji nad Kaukazem, co grozi Armenii”. Ma to wywołać strach przed utratą resztek niepodległości i skłonić Ormian do żądania powrotu pełnej protekcji Rosji. Innym powtarzalnym schematem jest przeciwstawianie dwóch opcji: albo lojalność wobec Moskwy, albo „sprzedanie się” Turcji. Propaganda stawia fałszywy dylemat: jeśli nie jesteś z Rosją, to znaczy że działasz na korzyść Ankary i Baku. W ten sposób każdy prozachodni lub krytyczny wobec Kremla ruch Armenii etykietowany jest jako „proturkijski” i zdradziecki. Ukrainę wpisuje się w ten obraz jako przestrogę (los kraju rozszarpywanego przez wojnę i nacjonalizm) oraz jako obiekt niechęci (sojusznik Zachodu, który rzekomo kibicuje tureckim zakusom).

Techniki dezinformacyjne i kanały przekazu. W Armenii rosyjska propaganda opiera się na hybrydowym ekosystemie medialno-politycznym. Z jednej strony działa sieć mediów tradycyjnych i portali internetowych powiązanych z opozycją prorosyjską (często finansowanych pośrednio z Rosji). Publikują one stronnicze artykuły, wywiady z „ekspertami” i materiały opiniotwórcze, które powielają narracje Kremla w języku ormiańskim. Przykładowo portal 168.am rozpowszechniał tezy o „juncie Paszyniana podobnej do kijowskiej”. Dużą rolę odgrywają także media społecznościowe i komunikatory: na Facebooku i zwłaszcza na Telegramie istnieją kanały agregujące prorosyjskie treści, dezinformacje wojenne i teorie spiskowe (często tłumaczone z rosyjskich źródeł). Część przekazu szerzą anonimowe konta, podszywające się np. pod niezależnych dziennikarzy czy żołnierzy, których zadaniem jest sianie plotek (np. o rzekomych tajnych ustępstwach rządu wobec Azerbejdżanu) i podsycanie radykalnych emocji. Istotnym kanałem są również kręgi społeczne związane z Ormiańskim Kościołem Apostolskim. Rosyjska propaganda chętnie podchwytuje każdą kontrowersję wokół Kościoła, by przedstawiać obóz rządzący jako wrogi religii (podobnie jak czyni to wobec Ukrainy, gdzie Kijów ogranicza wpływy moskiewskiej cerkwi). Przekaz emocjonalny w Armenii jest bardzo intensywny: gniew nakierowany na „zdrajców” (rządzących), poczucie krzywdy związane z utratą Karabachu i domniemaną zdradą sojusznika (Rosji), a także lęk zarówno przed bezpośrednim zagrożeniem militarnym ze strony Azerbejdżanu/Turcji, jak i przed wewnętrznym chaosem. Te emocje są ciągle podsycane przez teorie spiskowe (np. że Zachód planuje oddać południową prowincję Sjunik Azerom, tak jak rzekomo „oddał” Ukrainę Rosji w jakimś tajnym układzie). Technicznie, oprócz klasycznych fake newsów w tekście, coraz częściej pojawiają się w ormiańskiej infosferze materiały wideo produkowane z myślą o viralowym efekcie, np. filmiki atakujące osobę premiera, montowane tak, by ośmieszyć jego wpadki i przedstawić jako marionetkę (część z nich tworzona jest z użyciem manipulacji cyfrowych, choć skala deepfake’ów jest mniejsza niż w Mołdawii). Podsumowując, kampania antyukraińska w Armenii jest nierozerwalnie spleciona z kampanią antyrządową i antyzachodnią. Adaptacja do lokalnego kontekstu polega na odwołaniach do unikalnych lęków Ormian, jak zagrożenie ze strony Turcji, troska o los Karabachu, przywiązanie do tradycyjnej religii, oraz na włączeniu Ukrainy jako elementu szerszej opowieści o spisku przeciw Armenii.

Ukraina: wojna informacyjna na wyniszczenie morale

Kluczowe narracje. Rosyjska kampania dezinformacyjna prowadzona wewnątrz Ukrainy (tj. skierowana do ukraińskiego społeczeństwa) ma charakter wojny psychologicznej, której celem jest demoralizacja, sianie chaosu i skłócenie Ukraińców ze sobą oraz z sojusznikami. Dominują tu narracje mające podkopać zaufanie do władz w Kijowie i sens dalszej obrony. Pierwszym wątkiem jest dyskredytacja ukraińskiego rządu i wojska: propaganda wyolbrzymia przypadki korupcji, kreuje obraz elit politycznych jako złodziei rozkradających zachodnią pomoc, a wojskowych dowódców przedstawia jako niekompetentnych. Celem jest wzbudzenie złości i pogardy wobec własnych władz, poczucia, że „wszyscy kradną, nic nie jest warte ofiar”. Drugi stały motyw to „zmęczenie wojną”. Rosyjskie przekazy bombardują Ukraińców obrazami olbrzymich strat, cmentarzy pełnych grobów, historii o mobilizacyjnych łapankach na ulicach. Narracja ta ma przekonać społeczeństwo, że opór nie ma sensu, „wojna jest nie do wygrania, lepiej się poddać zanim wszyscy zginą”. Propaganda żeruje tu na lęku i fatalizmie: powtarza, że dalsza walka tylko wydłuży cierpienia, a ostatecznie „wszystko i tak runie”. Trzecia kluczowa narracja to „Ukraina jest osamotniona, Zachód wkrótce ją porzuci”. W mediach społecznościowych i kontrolowanych przez Kreml kanałach regularnie podkreśla się każdą oznakę wahania lub zmęczenia państw zachodnich pomocą dla Kijowa. Wypowiedzi zachodnich polityków wyjęte z kontekstu przedstawiane są jako dowód, że „Europa i USA mają dość, zostawią Ukrainę”. Powtarzana jest fraza o „walce do ostatniego Ukraińca”, sugerująca cynicznie, że sojusznicy wykorzystują ukraińskie życie dla swoich celów. Ma to zasiać nieufność wobec Zachodu i poczucie beznadziei (skoro los zależy od kaprysów wielkich mocarstw). Kolejny wątek, obecny zwłaszcza w rosyjskiej propagandzie zewnętrznej o Ukrainie, to przedstawianie jej jako „państwa nazistowskiego, zagrażającego mniejszościom”. Kreml od lat głosi, że Ukraina rzekomo prześladuje rosyjskojęzycznych obywateli. W tym kontekście padają oskarżenia o „apartheid językowy” i eksterminację kultury rosyjskiej. Te narracje (choć jawnie fałszywe) służą uzasadnianiu agresji jako rzekomej misji obrony mniejszości. W samej Ukrainie próbuje się także wzbudzać podziały wewnętrzne. Propaganda promuje dla przykładu treści, że opozycja wobec Zełenskiego powinna zjednoczyć się i przejąć władzę jako „rozsądna alternatywa”, insynuując jakoby istniał silny wewnętrzny front przeciwny kontynuowaniu wojny. Innym aspektem jest podsycanie niechęci do uchodźców i mniejszości wewnątrz Ukrainy, ale jest to zjawisko mniej nasilone (bardziej dotyczy krajów przyjmujących uchodźców, jak Polska). Ogólnie, rosyjskie narracje wobec Ukrainy i Ukraińców mają skłonić ich do rezygnacji z dalszego oporu, wzbudzić cynizm i zwątpienie (przekaz: „nasi przywódcy to skorumpowani zdrajcy, Zachód nas zdradzi, Rosja i tak wygra, więc po co ginąć?”). Jednocześnie Kreml stara się wywyższać własny obraz: propaganda promuje wątki o nieuchronnym zwycięstwie Rosji, jej rzekomej przewadze technologicznej i moralnej („Rosja walczy rozsądnie i humanitarnie, to Ukraina jest barbarzyńcą”). Ma to złamać wiarę Ukraińców w sukces i zasiać myśl o kapitulacji.

Techniki dezinformacyjne i kanały przekazu. Teatr działań informacyjnych w Ukrainie jest niezwykle szeroki, obejmując zarówno jawne kanały (media państwowe Rosji nadające po rosyjsku i czasem po ukraińsku), jak i działania tajne lub pozorowane. Rosja wykorzystuje całą paletę środków: armie botów internetowych, hakowanie i przejmowanie ukraińskich kont, podstawione kanały na Telegramie, a także akty dywersji informacyjnej w terenie. Według raportów, rosyjskie boty masowo zalewają prorosyjską propagandą grupy dyskusyjne. Zidentyfikowano np. setki tysięcy skoordynowanych komentarzy na Telegramie, które miały stworzyć wrażenie szerokiej społecznej akceptacji dla działań Rosji. Towarzyszy temu taktyka „spirali milczenia”, tzn., że boty i fałszywe profile udające zwykłych obywateli powielają propagandę, aby zagłuszyć głosy sprzeciwu i wmówić ludziom, że prorosyjska narracja jest dominująca (więc lepiej jej nie kwestionować). W sferze informacyjnej dochodzi także do ataków psychologicznych: Rosjanie rozsyłali np. masowe SMS-y i e-maile do ukraińskich żołnierzy z wiadomościami typu „poddaj się, twój rząd cię zdradza”. Pojawiają się również fałszywe dokumenty i komunikaty jak spreparowane „rozkazy” rządu o rzekomej ewakuacji czy mobilizacji nieletnich, rozpowszechniane w celu wywołania paniki. Wykorzystuje się też spreparowane materiały wideo: od prymitywnych montaży po deepfake. Przykładowo, ujawniono przypadki tworzenia fałszywych nagrań z udziałem znanych postaci (np. przerobiony film z wypowiedzią boksera Daniela Dubois, że popiera rosyjskie tezy przeciw swojemu ukraińskiemu rywalowi Usykowi). Tego typu treści trafiają następnie na platformy społecznościowe, gdzie mogą zmylić mniej uważnych odbiorców. Kluczowym kanałem dezinformacji w Ukrainie jest Telegram. Popularność tego komunikatora, także wśród urzędników i wojska, czyni go podatnym na infiltrację. Rosyjskie służby prowadzą liczne kanały podszywające się pod lokalne fora czy grupy sąsiedzkie, na których rozsiewają plotki (np. o zbliżających się bombardowaniach, niedoborach paliwa, konfliktach etnicznych itp.). Osobną kategorią jest propaganda na terenach okupowanych: tam Rosja przejęła kontrolę nad mediami, konfiskuje sprzęt do odbioru ukraińskiej TV, zmusza ludzi do korzystania z rosyjskich dekoderów satelitarnych, organizuje pokazowe eventy „integracyjne” z Rosją. Wprowadzono tam de facto monopol informacyjny, co rosyjscy urzędnicy sami nazwali próbą „totalnej kontroli świadomości” mieszkańców. Dodatkowo, na okupowanych obszarach dystrybuowane są złośliwe aplikacje mobilne (podszywające się np. pod pomoc przy unikaniu poboru), które zbierają dane osobowe użytkowników do celów wywiadowczych i szantażu. Całość rosyjskich operacji informacyjnych wobec Ukrainy cechuje skoordynowanie przekazu. Te same tezy (np. o nazistach w Kijowie, zmęczeniu Zachodu, ukraińskiej korupcji) są powielane przez oficjalne media rosyjskie, anonimowe kanały w internecie, a nawet przyjazne Kremlowi media w innych krajach (np. na Węgrzech czy w Gruzji). Dzięki temu rosyjska propaganda tworzy echo, które bywa trudne do zagłuszenia. Z perspektywy społecznej skuteczność tych działań jest ograniczana przez wysoką motywację Ukraińców do obrony i wysiłki ich władz oraz społeczeństwa obywatelskiego w odpieraniu kłamstw. Niemniej skala i intensywność wojny informacyjnej przeciw Ukrainie jest bezprecedensowa. To ciągłe bombardowanie umysłów strachem, kłamstwem i zwątpieniem, stanowiące drugi front wojny.

Porównanie kampanii – podobieństwa i różnice

Kampanie antyukraińskie w Gruzji, Mołdawii, Armenii i na Ukrainie, mimo odmiennych realiów, wykazują uderzające podobieństwa w przekazie, celach i zastosowanych metodach. We wszystkich czterech przypadkach rosyjska propaganda wykorzystuje lęki i uprzedzenia społeczne, aby antagonistycznie nastawić opinię publiczną wobec Ukrainy. Emocje takie jak strach przed wojną, lęk o własne bezpieczeństwo i przyszłość, a także gniew (wobec „zdrajców” czy domniemanych krzywd) są świadomie rozpalane, by skłonić odbiorców do odrzucenia narracji prodemokratycznej i prokijowskiej. Narracje propagandowe opierają się na powtarzających się schematach: demonizacja Zachodu jako cynicznego manipulatora, przedstawianie Rosji jako obrońcy tradycyjnych wartości, kreowanie Ukrainy na przestrogę (kraj rzekomo zniszczony wskutek prozachodnich ambicji) oraz odwracanie ról ofiara–agresor (twierdzenie, że to Ukraina prowokuje i jest winna konfliktu). Jednocześnie przekaz jest zręcznie adaptowany do lokalnych kontekstów kulturowych:

– W konserwatywnej Gruzji akcentuje się wątki religijno-obyczajowe (straszenie „zepsuciem” Zachodu zagrażającym tradycji) oraz narodowe (suwerenność vs. obce wpływy).

– W wieloetnicznej Mołdawii gra się na podziałach etnicznych i lęku przed utratą neutralności czy wchłonięciem przez Rumunię.

– W Armenii wykorzystuje się historyczną traumę (Karabach) i antytureckie resentymenty, przypisując wrogom wewnętrznym łatkę „protureckich” zdrajców, a Ukrainę stawia jako analogię niebezpiecznego eksperymentu prozachodniego.

– W samej Ukrainie propaganda żeruje na realnych bolączkach wojennych (straty, zmęczenie, korupcja), aby uwiarygodnić narrację o bezsensie oporu.

Poniższa tabela syntetycznie zestawia, jak w poszczególnych krajach przedstawiani są Ukraińcy (bądź Ukraina) jako zagrożenie, ukazując zarówno elementy wspólne, jak i lokalne różnice tego przekazu:

KrajPrzekaz propagandowy: Ukraińcy/Ukraina jako zagrożenie
Gruzja„Gruzję czeka los Ukrainy” – straszenie, że wspieranie Kijowa wciągnie Gruzję w wojnę i katastrofę. Ukraina przedstawiana jest jako przegrany, upadły kraj, którego nie warto naśladować. Proukraińskie postawy piętnowane są jako działanie na szkodę Gruzji, a gruzińskich ochotników walczących za Ukrainę oczernia się mianem „najemników” i „zbrodniarzy”. Celem jest wykreowanie obrazu Ukrainy jako zagrożenia dla bezpieczeństwa Gruzji (poprzez ryzyko konfliktu z Rosją) oraz dla jej społeczeństwa (poprzez rzekome „wciąganie” Gruzinów w obcą wojnę).
Mołdawia„Zachód chce zrobić z Mołdawii drugą Ukrainę” – narracja głosi, że reformy i polityka proeuropejska powtórzą w Mołdawii ukraiński scenariusz wojny i chaosu. Ukraina jest tu przestrogą: przykład kraju zrujnowanego, który stracił części terytoriów i stabilność przez konflikt z Rosją. Propaganda sugeruje, że naśladowanie Ukrainy (w integracji z UE/NATO czy stanowczej postawie wobec Moskwy) zagraża Mołdawii wojną domową, mobilizacją i cierpieniem ludności. Pojawiają się też fałszywe przekazy, jakoby Ukraińcy już wciągali Mołdawię w wojnę (np. insynuacje o udziale mołdawskich żołnierzy w konflikcie), mające wywołać panikę. Ukrainę przedstawia się więc jako zagrożenie przez analogię: „jeśli będziemy jak oni, spotka nas to samo nieszczęście”.
Armenia„Ukraina = marionetka Zachodu, która zdradziła Rosję” – propaganda stawia znak równości między władzami Ukrainy a ekipą Paszyniana, nazywając je „juntami” sterowanymi z zewnątrz. Ukraińcy (zwłaszcza rząd w Kijowie) portretowani są jako wrogowie tradycyjnych sojuszników Armenii (Rosji i Iranu) i rzekomo poprzez osłabianie Rosji Zachód przy pomocy Ukrainy doprowadził do klęski Armenii w Karabachu. W efekcie w ormiańskim dyskursie Ukraina jawi się jako zagrożenie pośrednie: element spisku Zachodu i Turcji przeciw interesom Armenii. Propaganda stymuluje niechęć do Ukrainy, przekonując, że „Ukraińcy są z Turkami” (ponieważ Kijów zbliżył się z Ankarą i Baku), co dla wielu Ormian brzmi jak zarzut najcięższej wagi. W ten sposób Ukraińcy przedstawiani są jako zagrożenie geopolityczne (sojusznik wrogów Armenii) i ideologiczne (naród, który zdradził Rosję i pogrążył się w chaosie).
Ukraina„Ukrainiec = banderowiec i ofiara zachodniej gry” – przekaz Kremla maluje Ukraińców (zwłaszcza władze i żołnierzy) jako „nazistów” i „radykałów” zagrażających mniejszościom narodowym, co ma usprawiedliwiać rosyjską „operację specjalną”. Na użytek polski i europejski powielane są hasła o „banderowcach”, by wzbudzać historyczne lęki. W samej Ukrainie propaganda portretuje rządzących jako zagrożenie dla własnego narodu, czyli skorumpowanych cyników posyłających ludzi na śmierć dla interesów Zachodu. Narracja „wojna do ostatniego Ukraińca” sugeruje, że Ukraińcy są tylko pionkami w grze mocarstw i jeśli się nie poddadzą, kraj czeka zagłada. Równocześnie rosyjskie media próbują przekonać świat, że Ukraina zagraża bezpieczeństwu międzynarodowemu (np. mity o broni biochemicznej, „brudnej bombie” czy agresywnych planach Kijowa). Ogólny obraz propagandowy przedstawia Ukrainę i Ukraińców jako niebezpiecznych ekstremistów z jednej strony, a bezwolne ofiary Zachodu z drugiej. Oba wizerunki służą delegitymizacji państwa ukraińskiego i jego sojuszy.

Jak pokazano wyżej, wspólne elementy tych kampanii to: granie na strachu przed wojną i destabilizacją, wykorzystywanie historycznych resentymentów (np. banderyzm w Polsce, rzeź wołyńska; konflikty etniczne w Mołdawii; trauma karabachska w Armenii; wojna 2008 w Gruzji), tworzenie fałszywych dychotomii (albo Rosja, albo totalny chaos; albo tradycyjne wartości, albo zepsucie i LGBT), a także odczłowieczanie lub oczernianie Ukraińców (nazywanie ich nazistami, przestępcami, marionetkami). Różnice wynikają z lokalnych uwarunkowań: każda kampania dokłada swoisty wątek: w Gruzji niechęć do Ukrainy łączy się z niechęcią do opozycji proeuropejskiej; w Mołdawii z lękiem przed utratą neutralności i wpływem Rumunii; w Armenii z wrogim nastawieniem do Turcji/Azerbejdżanu; w Ukrainie z próbą wzbudzenia animozji wewnętrznych i zmęczenia wojną.

Co istotne, antagonizowanie Polaków wobec Ukraińców jest elementem dokładnie tego samego schematu propagandowego. Rosja, chcąc osłabić regionalną solidarność z Kijowem, wykorzystuje w Polsce analogiczne techniki i narracje, odwołując się do naszych specyficznych uwarunkowań historycznych i społecznych. Widać to po treściach krążących w polskojęzycznym internecie: pojawiają się masowo wpisy sugerujące, że „rosyjska inwazja to walka z banderowcami” oraz że „uchodźcy z Ukrainy zagrażają Polakom”. Propagandyści podsycają strach przed wojną (np. że pomoc Ukrainie wciągnie nas w konflikt nuklearny), oraz tworzą fałszywy dylemat: albo wspieramy Ukrainę, albo dbamy o własny interes narodowy. W praktyce ma to wywołać wrażenie, że pomoc Ukrainie odbywa się kosztem bezpieczeństwa i dobrobytu Polski. Rosyjskie przekazy grają też na historycznych ranach, w szczególności eksponują temat zbrodni wołyńskiej i kultu Bandery na Ukrainie, by zaszczepić w Polakach gniew i chęć odwetu lub przynajmniej oziębienia relacji z Ukrainą. Równolegle szerzona jest ksenofobiczna dezinformacja o uchodźcach, np. że ukraińscy uchodźcy w Polsce popełniają masowo przestępstwa, żyją na koszt państwa, wypierają Polaków z rynku pracy czy służby zdrowia. Choć te twierdzenia są wielokrotnie dementowane, ich powtarzanie prowadzi do wzrostu niechęci części społeczeństwa wobec przybyszy z Ukrainy. Analizy wykazują, że od 2022 r. liczba takich antyukraińskich przekazów w polskim internecie dynamicznie rosła, szczególnie w momentach newralgicznych (rocznice Wołynia, kampanie wyborcze). To wyraźny sygnał, że Polska stała się celem zorganizowanej operacji informacyjnej, w której wykorzystuje się te same wzorce propagandowe co w Gruzji, Mołdawii i Armenii. Ostateczny cel jest zbieżny: osłabić jedność Polaków i Ukraińców, zasiać wzajemną wrogość i podważyć poparcie dla walczącej Ukrainy.

Wnioski i rekomendacje

Przeprowadzona analiza potwierdza, że antyukraińskie kampanie dezinformacyjne w naszej części świata nie są oddolnymi czy przypadkowymi zjawiskami, lecz elementami większej, skoordynowanej strategii Kremla. Rosja prowadzi wojnę informacyjną na wielu frontach jednocześnie, wykorzystując lokalne konteksty, wszędzie z podobnym repertuarem narracji i technik. Kraje od Kaukazu po Europę Środkową doświadczają podobnych prób antagonizowania społeczeństw przeciw Ukrainie i przeciw sobie nawzajem. Dla polskiego odbiorcy płynie z tego jasny wniosek, Polska nie jest tu wyjątkiem. Fala antyukraińskiej propagandy, która przewija się przez internet i dyskurs publiczny w Polsce, to część tej samej układanki. Mechanizmy zasiewania nieufności, czy to wobec uchodźców, czy wobec intencji Kijowa, zostały wypróbowane przez rosyjską propagandę w innych krajach i przynoszą tam wymierne efekty (np. spadek poparcia dla integracji z Zachodem, wzrost sympatii dla Rosji). Aby przeciwstawić się tym zagrożeniom, polscy obywatele powinni świadomie budować swoją odporność informacyjną

Poniżej przedstawiono kilka zaleceń obywatelskich:

Rozpoznawaj schematy propagandy. Warto nauczyć się identyfikować typowe chwyty: emocjonalne apele do strachu (np. „będzie wojna, zginiesz”), do gniewu („oni ci coś zabierają”), narracje o „zdradzie” i „spisku”, proste podziały na dobro-zło. Jeśli jakaś wiadomość wywołuje w nas silny lęk czy nienawiść do konkretnej grupy, istnieje duże prawdopodobieństwo, że została zaprojektowana pod wpływem propagandy.

Sprawdzaj informacje u źródeł. Propaganda żeruje na niezweryfikowanych plotkach. Zanim uwierzysz sensacyjnej historii (np. o przestępstwie rzekomo popełnionym przez uchodźcę z Ukrainy czy skandalicznej wypowiedzi polityka), poszukaj jej potwierdzenia w wiarygodnych mediach. Korzystaj z pracy fact-checkerów i niezależnych raportów, które często obnażają konkretną dezinformację, pokazując, skąd się wzięła i czemu ma służyć.

Bądź świadom historycznych kontekstów, ale nie daj sobą manipulować. Znajomość trudnych kart historii polsko-ukraińskiej (jak Wołyń) jest ważna, lecz trzeba zauważyć, kiedy ta historia jest cynicznie wykorzystywana przez podmioty zewnętrzne do szczucia ludzi na siebie. Rosyjska propaganda chętnie wciela się w rolę „rzecznika pamięci o Wołyniu” tylko po to, by skłócić obecnych sojuszników. Nie oznacza to wyrzeczenia się pamięci, oznacza natomiast niedopuszczenie, by pamięć stała się narzędziem kremlowskiej polityki „dziel i rządź”.

Zachowuj jedność i empatię. Polska, podobnie jak Gruzja, Mołdawia czy Armenia, jest na celowniku właśnie dlatego, że okazała solidarność z Ukrainą. Świadomość, że próbuje się tę solidarność zniszczyć, powinna nas utwierdzać w przekonaniu o jej wartości. Dlatego warto pielęgnować empatię wobec uchodźców i szacunek dla walczących Ukraińców, zamiast ulegać podszeptom propagandy o „obcych” i „zagrożeniu” z ich strony. Nasza postawa jako społeczeństwa (odporność na sianie nienawiści) jest kluczowa dla powodzenia większej sprawy, jaką jest pokój i bezpieczeństwo w regionie.

Domagaj się reakcji instytucji. Walka z dezinformacją to także zadanie dla państwa i platform internetowych. Obywatele mają prawo oczekiwać od władz skutecznego przeciwdziałania wrogim kampaniom informacyjnym poprzez np. edukację medialną, wspieranie niezależnych mediów na Białorusi/Ukrainie/Rosji, ściganie organizatorów farm trolli czy regulacje wymuszające na Facebooku/Twitterze szybką reakcję na zidentyfikowane fake newsy. Społeczny nacisk w tej sprawie jest potrzebny, bo skala problemu rośnie.

Na koniec warto podkreślić, że Polska nie jest osamotniona w zmaganiach z propagandą. Podobne kampanie obserwujemy w Gruzji, Mołdawii, Armenii i samej Ukrainie, co pozwala nam korzystać z doświadczeń innych krajów i lepiej rozumieć metody działania Kremla. Analizy publikowane na portalu Disinfo Digest czy przez Fundację INFO OPS Polska (np. raporty z regionu) pokazują, jak rozpoznawać te mechanizmy i unikać powtarzania tych samych błędów. Dezinformacja to narzędzie, wobec którego największą ochroną jest świadome i krytycznie myślące społeczeństwo. Poprzez edukację, czujność i zdrowy rozsądek możemy ograniczać wpływ takich działań na polską przestrzeń publiczną. Polska, Gruzja, Mołdawia, Armenia i Ukraina są adresatami tych samych operacji propagandowych. Dlatego współpraca i wymiana doświadczeń są ważne w odpieraniu tych ataków. Nie ulegajmy narracjom, które antagonizują nas wobec Ukraińców, zarówno państwa, jak i ludzi. Dzięki temu wsparcie dla Ukrainy, kluczowe dla przyszłości całego regionu, nie zostanie osłabione przez dezinformację, a społeczeństwo będzie bardziej odporne na próby dzielenia go lękiem i niechęcią.


Autor: Wojciech Pokora – redaktor naczelny Disinfo Digest


Projekt MUGA: Publikacja powstała na podstawie bieżącego monitoringu środowiska informacyjnego Armenii, realizowanego w ramach projektu MUGA – moduł II („Śledztwa cyfrowe i analiza operacji wpływu na rzecz bezpieczeństwa środowiska informacyjnego społeczeństw Mołdawii, Ukrainy, Gruzji i Armenii”).
Projekt jest realizowany przez Fundację INFO OPS Polska oraz DFRLab (Atlantic Council).

Działania finansowane są z budżetu państwa w ramach konkursu Ministra Spraw Zagranicznych RP „Dyplomacja publiczna 2024–2025 – wymiar europejski i przeciwdziałanie dezinformacji”. Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej.

Udostępnij!

Otwórz PDF i wydrukuj