15
Najnowsza aktywność

3

Najnowsza aktywność

Antypolska propaganda niemieckiego radia w 1939 roku.

Niemieckie radio w ostatnich tygodniach przed 1 września 1939 roku nie informowało — ono produkowało rzeczywistość. Z fal eteru płynęła misternie skomponowana opowieść, której akordy miały brzmieć jednocześnie: strach, gniew i poczucie dziejowej krzywdy. Z tych emocji budowano zgodę społeczną na wojnę. Rdzeń tej konstrukcji tworzyło pięć zazębiających się narracji.

Po pierwsze, odwrócenie ról: „wojna w samoobronie”. Mechanizm był prosty: jeśli agresor wmówi swoim obywatelom, że to on jest atakowany, pozbawia debatę sensu. Radiowe serwisy mnożyły alarmistyczne komunikaty o „polskich ostrzałach” i „prowokacjach”, doprawiając je eufemizmami w rodzaju „odwetu” i „kontrataku”. Inscenizacje incydentów granicznych i lawina „doniesień” miały dać wrażenie nieuchronności — skoro „przeciwnik” już atakuje, trzeba go „uprzedzić”. To nie argumentacja, to immunizacja: tarcza przeciw faktom i pytaniom.

Po drugie, „ochrona rodaków” jako moralne pranie agresji. Radio wygrywało nutę empatii selektywnej: łzawe „świadectwa”, sfabrykowane statystyki, czarne księgi krzywd. Celem było uczynić z inwazji akt ratunkowy, z czołgów — karetkę pogotowia. W tej logice każda zwłoka jest niegodziwością, a „nie możemy dłużej czekać” staje się etycznym szantażem. To klasyczna technika: humanitarny pretekst, który uniewinnia przemoc.

Po trzecie, dehumanizacja Polaków. W słuchowiskach i komentarzach odmieniano przez przypadki tezę o „narodzie niezdolnym do państwowości”. Pseudonaukowe wywody rasowe, epitety i szyderstwo miały jeden skutek: zdjąć z odbiorcy ciężar wątpliwości. Gdy ofiarę zdegradowano do roli „barbarzyńcy”, łatwiej zaakceptować pacyfikację, grabież, eksterminację elit. Słowa przygotowują ręce do czynów.

Po czwarte, rewizjonizm wersalski. Historia stała się w radiu narzędziem politycznym — „mapy” zamiast ludzi, „korytarz” i „odwiecznie niemiecki Gdańsk” zamiast realnych granic i zobowiązań. Rytualne ataki na Wersal rozbudzały poczucie okaleczenia i misji „naprawy krzywd”. To legitymizacja roszczeń: opowieść, w której agresja jawi się jako korekta błędu, a nie naruszenie ładu.

Po piąte, antysemityzm jako ideologiczny klej. Sklejenie Polski z figurą „żydowsko-bolszewickiego spisku” spinało całość w pseudo-moralną krucjatę. Radiowe insynuacje, zbitki pojęć, „dowody” wyrwane z kontekstu — wszystko po to, by nadać wojnie rangę oczyszczającej walki z rzekomą zarazą. To nie tylko mobilizacja, to sakralizacja przemocy.

Te pięć wątków nie działało osobno. Tworzyły układ zamknięty: ofiarę zredukowano i odczłowieczono, sprawcy nadano aureolę obrońcy, a historię zamieniono w rachunek do wyrównania. Radio wykonało resztę: powtarzalność haseł, eufemizmy legalistyczne, pozory dokumentów i reporterskich relacji. Z tej taśmy produkcyjnej schodziła nie informacja, lecz zgoda — na wojnę, która już była zdecydowana.


Udostępnij!

Otwórz PDF i wydrukuj