
95 lat temu, 25 sierpnia 1930 roku, urodził się Sean Connery – szkocki aktor, który dzięki roli pierwszego filmowego Jamesa Bonda stał się symbolem popkulturowego szpiegostwa i późniejszym zdobywcą Oscara za drugoplanową kreację w filmie „Nietykalni” w reż. Briana De Palmy. Jego kariera rozpoczęła globalną fascynację szpiegostwem ukazanym w konwencji kina sensacyjnego, pełnego błyskotliwych akcji, ale także – niestety – wielu szkodliwych uproszczeń. Sean Connery, wcielając się w Jamesa Bonda, nieświadomie przyczynił się do utrwalenia w masowej wyobraźni obrazu Zachodu jako odpornej, eleganckiej fortecy, zdolnej z łatwością odpierać wszelkie zakusy Moskwy. “Bondowski mit” stał się symbolem nie tylko popkulturowego szpiegostwa, ale także zbiorowej iluzji Zachodu – przekonania, że realne zagrożenia można sprowadzić do widowiskowych pojedynków, ignorując mozolną, wieloletnią infiltrację i aktywne środki dezinformacji, które stosowała i stosuje Moskwa wobec swoich przeciwników.
Dziś, z perspektywy dekad i doświadczeń realnej rywalizacji z Moskwą, narodziny filmowego Bonda można odczytywać także jako początek utrwalania w masowej wyobraźni mitu szpiegostwa oderwanego od rzeczywistości: nie jako cierpliwej, ukrytej infiltracji, długo budowanych aktywów i operacji percepcyjnych, lecz jako serii efektownych pojedynków – czym w praktyce zachodnia kultura sama przyczyniała się do ograniczenia odporności na aktywne środki i długoterminową penetrację stosowaną przez radziecki i rosyjski wywiad.
Sean Connery, jako pierwszy filmowy James Bond, w latach 1962–1983 stał się ikoną, której wpływ przekroczył granice kina. Jego występy na ekranie wywarły ogromny wpływ na zachodnią kulturę masową i wyobrażenia społeczeństw demokratycznych o charakterze współczesnego wywiadu. Jednakże filmowa stylizacja postaci agenta 007 – pełna gadżetów, uwodzicielskiego uroku, efektownych akcji i symbolicznego zwycięstwa wolnego Zachodu nad Rosją Sowiecką – imperium zła – stanowiła w gruncie rzeczy antytezę codziennej pracy realnych służb wywiadowczych.
Connery, podobnie jak inni aktorzy wcielający się później w Bonda, wpłynął na sposób postrzegania zimnej wojny na Zachodzie. Obraz ten okazał się ambiwalentny: z jednej strony budował morale społeczeństw konfrontowanych z nuklearnym zagrożeniem, z drugiej – fałszował naturę realnego starcia wywiadowczo-strategicznego, przez co społeczeństwa i część elit politycznych nie doceniały precyzyjnej, skrytej i wielowektorowej strategii „maskirowki” stosowanej konsekwentnie przez Moskwę.
Niestety ten wykreowany nierzeczywisty obraz szpiegostwa nie przystawał do rzeczywistości zimnej wojny – w rezultacie dezinformował. “Bondowskie” filmy wzmacniały przekonanie, iż Zachód posiadał przewagę technologiczną i moralną, a sowiecki przeciwnik działał prymitywnie według przewidywalnych schematów. W efekcie psychologiczne uspokajało to zachodnią opinię publiczną, przy braku świadomości operacyjnej subtelnych działań Moskwy.
Dzisiaj wiadomo, że rosyjska (i wcześniej sowiecka) maskirowka to nie tylko dezinformacja rozumiana potocznie jako pojedyncze „fake newsy” czy wprowadzające w błąd komunikaty. Jest to złożony, wielopoziomowy system operacji poznawczych i manipulacyjnych, którego podstawą jest kreowanie pozornie autentycznych, lecz celowo sprzecznych lub nieczytelnych sygnałów strategicznych. Obejmuje to zarówno propagandę nuklearną i dyplomatyczną, jak i systematyczne przenikanie do środowisk eksperckich, politycznych i akademickich oraz organizowanie kampanii informacyjnych, których celem jest nie tylko wprowadzenie w błąd, ale przede wszystkim wywołanie informacyjnego szumu i dezorientacji.
Jedną z kluczowych technik jest celowe nakładanie na siebie wielu, często wzajemnie sprzecznych komunikatów – tak, by odbiorca nie był w stanie ich ani zweryfikować, ani prawidłowo zinterpretować. W praktyce realizowane jest to poprzez zmasowane działania w mediach tradycyjnych, alternatywnych oraz sieciach społecznościowych, angażujące zarówno otwarte, jak i „wybielone” (pośrednie) źródła. Maskirowka nasyca przestrzeń informacyjną nie tylko dezinformacją, lecz także tzw. „antyinformacją” – czyli przekazami, które zaprojektowano po to, by neutralizować lub relatywizować oczekiwane, istotne komunikaty. W efekcie, adresat nie tylko nie otrzymuje czytelnej informacji, ale także traci orientację w gąszczu sprzecznych bodźców. To właśnie ta zarządzana niepewność jest jednym z najgroźniejszych, najtrudniejszych do wykrycia komponentów współczesnej wojny informacyjnej prowadzonej przez Moskwę.
Zachód był wielokrotnie zaskakiwany: od afery Cambridge Five po penetrację struktur NATO i programów atomowych. „Bond” usypiał czujność elit politycznych, które cierpiały na tzw. syndrom Hollywood – skłonność do oceniania zagrożeń przez pryzmat kinowych uproszczeń. W rezultacie “kultura Bondowska” przyczyniła się do powstania społecznej percepcji szpiegostwa jako „gry bohaterów”, co służyło propagandzie Moskwy, bo odwracało uwagę od systemowych i długofalowych infiltracji Rosji jako problemu strukturalnego bezpieczeństwa światowego. Dodatkowo ukształtowało to społeczną nieodporność na psychologiczne operacje wpływu – szczególnie w kontekście aktywów sowieckich wśród zachodnich elit akademickich, kulturalnych i medialnych.
Filmowa kariera Connery’ego była spektakularna i zmieniła masową kulturę XX wieku. Jednak jego największa rola – James Bond – obok atutów propagandowych (dodanie otuchy Zachodowi, wyśmiewanie „ponurych Sowietów”) miała efekt uboczny: budowała fałszywy obraz wywiadu. Realna konfrontacja nie wyglądała jak pojedynek superagenta z demonicznym złoczyńcą, lecz była długofalową grą dezinformacyjną, w której Moskwa nierzadko osiągała przewagi dzięki niedocenieniu jej subtelnych metod.
Należy żałować, że “mit Bonda” utrwalił obraz przeciwnika mniej groźnego niż w rzeczywistości – sprowadzając go do karykatury.
To pozwoliło przyswoić Zachodowi „fałszywy komfort” – poczucie, że służby własne i technologie zawsze zwyciężą, co – na dodatek – usypiało odporność. Te uproszczenia kultury popularnej utrudniały percepcję zagrożeń, zwłaszcza operacji dezinformacyjnych, agentów wpływu i długoterminowej penetracji Moskwy.
W efekcie Sean Connery i “Bondowski mit” – jedne z najpotężniejszych narzędzi kulturowych Zachodu w zimnej wojnie miały dwuznaczny skutek. Stwarzały fałszywe poczucie bezpieczeństwa wobec przeciwnika, którego prawdziwą siłą była subtelność, skrytość działań i długofalowe planowanie strategiczne – a nie wyłącznie widowiskowa przemoc.
Kultura popularna jest istotnym czynnikiem kształtującym imaginarium strategiczne społeczeństw. Od lat 60. obraz Jamesa Bonda – zapoczątkowany kreacją Seana Connery’ego – zdominował zachodnią percepcję nie tylko samego szpiegostwa, ale też i działań Moskwy, sprawiając, że społeczeństwa oraz część elit politycznych postrzegały służby specjalne w kategoriach heroiczno-widowiskowych, często banalizujących rzeczywistość strategiczną. W dobie zimnej wojny ten mit miał funkcję podnoszenia morale, ale w XXI wieku okazuje się czynnikiem osłabiającym odporność Zachodu na skryte, systemowe, długofalowe operacje obecnych przeciwników i ich krótko- lub długotrwałych sojuszy.
Mit Jamesa Bonda – dzięki Connery’emu i jego następcom – stał się jedną z najpotężniejszych ikon kulturowych XX i XXI wieku. Jednak współcześnie jego spuścizna nie tylko działa jako inspiracja, ale także jako matryca błędnej percepcji zagrożeń, definiowanych zbyt wąsko (terroryzm, cyberatak), a pomijane są subtelne, długofalowe operacje psychologiczno-informacyjne, czy infiltracje jak rosyjska presja przywódcza poprzez elity gospodarcze i energetykę oraz chińskie „soft power” infiltrujące systemy edukacji, gospodarki i polityki państw.
Zarówno Rosja, jak i Chiny prowadzą wojnę inkluzywną, ukrytą i sieciową, w której spektakularne akcje stanowią rzadkość, a dominują mechanizmy długotrwałej erozji politycznej i społecznej.
Legenda filmowa niosła jednak jeszcze jedno istotne ryzyko: rozmywała realny obraz zagrożeń ze strony rosyjskich służb, kreując wygodną dychotomię „złych” i „dobrych” funkcjonariuszy KGB oraz przedstawiając Kreml jako podmiot rzekomo nierzadko „nieuczestniczący bezpośrednio” w zbrodniczych rozkazach. Taki zabieg fabularny relatywizował odpowiedzialność państwa i jego aparatu bezpieczeństwa, sugerując, że nadużycia są efektem jednostkowych „odchyleń”, a nie konsekwencją planowej, centralnie sterowanej polityki. W rezultacie opinia publiczna zyskiwała miękki filtr interpretacyjny, skłonny usprawiedliwiać lub marginalizować systemowe działania agresywne i destrukcyjne wymierzone w Zachód. Tymczasem to właśnie ciągłość decyzji, hierarchiczna kontrola i intencjonalnie ofensywny charakter instrumentarium KGB/FSB stanowiły istotę zagrożenia, której popkulturowa narracja nie potrafiła ani uchwycić, ani nazwać.
Aby konkurować z rosyjską maskirowką i chińskimi operacjami Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego i Departamentu Pracy Zjednoczonego Frontu, konieczne jest odmitologizowanie szpiegostwa i pracy wywiadu oraz budowanie świadomości, że prawdziwy wywiad to maraton podszyty cierpliwością, a nie wybuchowy sprint agenta z gadżetami.
Redakcja Disinfo Digest