
Rosyjski aparat wpływu i oficjalne kanały informacyjne Kremla nie ustają w próbach kształtowania propagandy o „nieuchronnym” rozpadzie (rozbiorze) Ukrainy. Kolejną odsłoną tej kampanii stały się wypowiedzi Siergieja Naryszkina, Dyrektora Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej (SWR), który wprost sugeruje, że państwa sąsiadujące z Ukrainą – przede wszystkim Węgry, Polska oraz Rumunia – mają rzekome roszczenia terytorialne i tylko czekają na sprzyjające warunki do przejęcia dawnych ziem.
Wypowiedzi Naryszkina uzupełniają długofalową strategię Kremla. Od wielu lat Moskwa usiłuje przedstawić Ukrainę jako państwo upadłe, „nienaturalny twór”. Mechanizm jest prosty:
- Rosyjskie władze publicznie sugerują, że Ukraina podzieli się pod naporem roszczeń swoich zachodnich sąsiadów.
- Dla uwiarygodnienia tej tezy przywołują manipulacje historyczne i liczbę rzekomych zwolenników „autonomii” w różnych regionach Ukrainy.
- Zestawiają je z urojeniami o potajemnych planach aneksji Ukrainy przez Zachód – tak, jakby na granicach faktycznie czyhały siły gotowe przejąć część terytorium Ukrainy.
Kreml chce obecnie kreować fałszywe wrażenie, że jeśli Ukraina miałaby utracić swoje ziemie, nie będzie to wyłącznie konsekwencja rosyjskiej agresji, lecz „historycznego prawa” innych krajów. Taki pozornie złożony obraz to klasyczny przykład dezinformacji – służy odwróceniu uwagi od faktów i nielegalnej agresji Rosji na Ukrainę, w tym faktycznej okupacji jej terytoriów.
W swojej wypowiedzi Siergiej Naryszkin przywołuje liczne “przykłady”, jak Zakarpacie było niegdyś częścią Królestwa Węgier, Lwów Polski, a Besarabia i północna Bukowina – Rumunii. Rosja czyni to w sposób selektywny i manipulacyjny. Promocja wypowiedzi Naryszkina wielokrotnie sugeruje, że Ukraina jest państwem „upadłym” lub „chwiejnym”, którego terytorium mają być rzekomo „naturalnie” przyłączane do innych krajów (Węgier, Polski, Rumunii). Naryszkin posługuje się perswazją, że „życie samo” zmusza do debaty o granicach i podziałach Ukrainy, sugerując, jakoby była to normalna, niekontrowersyjna konsekwencja obecnych realiów.
Naryszkin podaje przykłady historycznych związków różnych terytoriów z państwami sąsiadującymi, lecz pomija powojenny porządek prawny i konsensus międzynarodowy, który legitymizuje obecne granice. Całość przekazu tworzy wrażenie, że Ukraina jest „zlepkiem” cudzych ziem, a proces „odklejania się” poszczególnych regionów jest nieunikniony.
Narracja rosyjska często zakłada, że „rozbiór” lub „podział” Ukrainy może się dokonać także z inicjatywy jej zachodnich sąsiadów, niezadowolonych z obecnych granic. Wypowiedź Naryszkina sugeruje, że: Węgry „patrzą” na Zakarpacie, Polska „ogląda się” za Lwowem, Rumunia tylko czeka, aby odzyskać Bukowinę i część Besarabii.
Rosyjski wywiad zagraniczny, forsując tezę o „rozbiorach”, stara się przede wszystkim:
- Zasiać nieufność w ukraińskim społeczeństwie wobec krajów sąsiednich. Jeśli Ukraińcy uwierzą, że Polska, Węgry czy Rumunia mają ukryte plany aneksji, w naturalny sposób mogą traktować zachodnich partnerów z podejrzliwością.
- Odwrócić uwagę od rosyjskiej agresji – skoro inne kraje rzekomo też chcą “oderwać” fragmenty Ukrainy, Rosja może pozować na jednego z wielu „aktorów” w rozgrywce, a nie agresora.
- Tworzyć obraz nieuchronnego rozpadu Ukrainy – narracje są skonstruowane w sposób wywołujący na odbiorcach wrażenie oczywistości, faktu dokonanego.
- Rozbudować fałszywy obraz rosyjskiej agresji na Ukrainę – w tym wydaniu – dezinformacji, która ma kształtować postrzeganie rosyjskiej napaści na Ukrainę jako operacji przywracającej “dawny porządek historyczny”.
Wypowiedź Naryszkina jest typowym przykładem metod stosowanych przez rosyjską propagandę:
- Wybiórcze przytaczanie historii: Kreml chętnie sięga po manipulację historią, wyrwane z kontekstu tezy czy po prostu kłamstwa tworząc alternatywny obraz historii na użytek legitymizowania polityki agresji.
- Spekulacje i niedopowiedzenia: Unika wyraźnego stwierdzenia „Polska / Węgry / Rumunia na pewno wkroczą”, ale nieustannie „pyta”, „analizuje” i „rozważa”. W ten sposób powstaje sugestia, że coś faktycznie się dzieje.
- Tworzenie pozorów debaty: Teksty propagandowe często przywołują „dokumenty”, „oświadczenia” bądź „wyniki referendów”, nie podając szczegółów, ani potwierdzonych źródeł. Narracje oparte na sugestii „obywatelskiej debaty” mają dać wrażenie, że to obiektywny proces analityczny, podczas gdy jest to część starannie zaprojektowanej kampanii dezinformacyjnej.
- Mieszanie półprawd z fałszem: Wzmianki o polskim Lwowie czy węgierskim Zakarpaciu nawiązują do historii, ale są wyciągane poza kontekst i przedstawiane tak, by sugerować rzekome roszczenia terytorialne Zachodu.
Dlaczego Rosji zależy na tworzeniu obrazu „rozbioru Ukrainy”? Ponieważ ułatwia “usprawiedliwienie” własnych działań: Jeśli wszyscy „dzielą” Ukrainę, to rosyjska aneksja czy okupacja nie jawi się jako odosobniony akt agresji, lecz „naturalny” proces.
Równolegle jest to element wojny psychologicznej: Dezinformacja uderza w morale Ukraińców. Gdy bombardowania miast, mordowanie cywili łączy się z komunikatami o podziałach i rzekomej „sprzedaży” kraju sąsiadom, odbiera się pewność wsparcia i jedności Zachodu.
W ostatnich wypowiedziach Siergieja Naryszkina, szefa rosyjskiego wywiadu zagranicznego, jak w soczewce skupiają się elementy propagandy Kremla: straszenie „rozbiorem Ukrainy”, powoływanie się na historyczne roszczenia i rzekome pretensje sąsiadów. Ta kampania ma na celu usprawiedliwienie agresji Rosji oraz zasiać nieufność między Ukraińcami a ich sojusznikami oraz stanowić filar “legitymizowania” rosyjskiej okupacji terytorium Ukrainy.
Autor: Tadeusz Kania – Redakcja Disinfo Digest